21.05.2012

22. An deiner Seite


Dyszał niczym po prawdziwym maratonie. Jego mięśnie drżały. Opadał z sił, gdy krwiożercze łby co i raz wychylały się z otchłani, aby pochwycić go i zaciągnąć w nicość. Miotał się i szarpał, uderzając pięściami na oślep, lecz to nie przynosiło rezultatu. Krzyknął przerażony, gdy dwie paszcze zamknęły się na jego nadgarstkach. Chciał się wyrwać, ale pozostało mu tylko błaganie o litość. Silne potrząśnięcie. Ciemność i znajoma twarz. Marcus?

- Stary, uspokój się wreszcie! – skarcił go chłopak. Dopiero wtedy Bill zauważył jego dłonie na swoich nadgarstkach. – Obudzisz całą okolicę!

Blondyn spojrzał na niego wciąż nie potrafiąc dojść do ładu. „Czyli to był sen, kolejny koszmar”, pomyślał. Opadł na poduszki z głośnym westchnięciem.

- Przepraszam. Miałem zły sen – wydukał, przecierając twarz. Ile jeszcze będzie musiał znosić te wizje?
- Zauważyłem – odparł Marcus, wracając na swoje łóżko. – U nas jakoś łatwiej było z tobą wytrzymać. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał budzić cię co noc. Chciałbym tu wypocząć.
- Jasne, to oczywiste. Tylko, że… To miejsce źle na mnie działa.
- Ty serio boisz się lasu?

Bill spojrzał na niego spode łba.

- Tak, boję się – przyznał niepewnie. Mówienie o swoich słabościach nigdy nie jest łatwe. – Miałem kiedyś wypadek i powiedzmy, że miał on związek z lasem. Dość przykra historia.
- Spoko.

Szatyn nakrył się śpiworem i odwrócił do ściany. Kaulitz w pierwszej chwili miał ochotę zrobić to samo, lecz powstrzymał się.

- Słuchaj, co do tego, co było wczoraj, przepraszam, że tak wyszło. Nie powinienem był kłamać, co do swojego nazwiska, ale nie widziałem innego wyjścia – zaczął.
- Wiesz, normalnie by mi to zwisało, ale to nie jest mała sprawa - chłopak odwrócił się w jego stronę. – Okłamałeś wszystkich, masz fałszywe papiery. Gdyby to chodziło tylko o zmyślenie jakichś pierdół, to jeszcze by uszło.
- Tak, wiem, ale nie widziałem wtedy innego wyjścia! Uwierz mi, że miałem powody, żeby to zrobić.
- Na jakiej podstawie miałbym ci wierzyć?

Zamilkli. Świerszcz mącił niezręczną i pełną napięcia ciszę. Nieporuszony grał swoją pieśń, która być może cudowna dla jego gatunku, dla ludzi i tak była jedynie cykaniem.

- Więc?

Były wokalista wstał bez słowa i zapalił stojącą w kącie lampkę nocną. Przy jej ciepłym świetle zaczął przeszukiwać swoją torbę. W końcu udało mu się wyłowić znajomego laptopa.

- Pokażę ci coś.

Nie wiedział, czy uda mu się go przekonać, jednak musiał spróbować. Niechętnie ściągnął z szyi swoją opaskę.

*

Opuścili domek koło południa, co i tak było dobrym wynikiem zważywszy na wydarzenia ostatniej nocy. Obaj byli niewyspani, jednak Bill mógł być z siebie zadowolony, częściowo osiągnął swój cel. Marcus zrozumiał jego sytuację, ale straconego zaufania nie odzyska się z dnia na dzień. Mimo wszystko wciąż byli ze sobą w pozytywnych stosunkach, z czego należało się cieszyć. Co więcej, szatyn dał słowo, że nie wspomni o niczym swojemu ojcu, więc były wokalista mógł być spokojny o swoją pracę.

Udali się do dużego budynku, w którym mieściła się m.in. miejscowa stołówka. Mimo dość późnej pory, liczyli, że dostaną jeszcze coś na śniadanie. Na miejscu natknęli się na znajomego tancerza w jego najbardziej rozpoznawalnym stanie, czyli dość niewyspanego. Wybrali kilka rzeczy z pozostałych po śniadaniu resztek, po czym dosiedli się do kolegi.

- Gdzie reszta? – zagadnął Marcus. Isaac ospale podniósł głowę znad talerza.
- Poszli się przejść czy coś. Przynajmniej tak mówiła Macy, gdy próbowała wyciągnąć mnie z łóżka.
- Nie dałeś się jej, podziwiam cię.
- Nie ma czego podziwiać. Nie jest aż taka straszna. A jak z tobą? – spytał, zwracając się do Billa.
- Mogło być gorzej. Powinienem był inaczej to rozegrać – stwierdził, wpatrując się w kanapkę. Jakoś nie miał apetytu.
- Teraz to już nieważne. Myśl, jak z tego wybrnąć, bo nieźle się wkopałeś.
- Muszę przyznać Marcusowi rację. Atmosfera jest dość napięta.
- Scheiβe… - westchnął i położył się na stole.
- Nie możesz po prostu pokazać im tego co mi? – zapytał szatyn. Bill pokręcił głową.
- To może nie wystarczyć. Słyszałeś Chrisa, nic do niego nie dochodzi.
- Tak, on bywa strasznie uparty.
- Podobnie jak ja.
- To prawda, jesteście w tej kwestii dość podobni.
- Sorry, że się wcinam, ale macie coś na obronę? Może coś doradzę czy coś – zaproponował Isaac.
- Mam kilka zdjęć i nagrań na laptopie. Nie jestem tylko pewien czy to im wystarczy.
- I blizny.
- Blizny?
- Długa historia. Opowiem ją później.
- Dzisiaj jest ognisko, więc będziesz mieć szansę, żeby od razu wszystkim ją opowiedzieć.
- Cóż, może to coś da.
- Dla odwagi powiem ci, że masz kilka osób po swojej stronie. Jestem ja, Macy, Marcus…
- I Crystal. Dzięki – powiedział Bill, uśmiechając się lekko. – W pewnym momencie zacząłem już planować przedwczesny powrót do domu.
- Kiepski pomysł. Znając życie dotarłbyś na miejsce wtedy, kiedy my, jeśli w ogóle byś tam dotarł.
- Nie no teoretycznie da się tak zrobić. Słyszałem o ludziach, którzy przemierzają całe kraje w ten sposób. Chciałbym kiedyś tego spróbować.
- Osobiście wolę własne auto. A teraz chyba pójdę się przejść, idziecie?
- Ja odpadam.
- Spaaaać… - jęknął blondyn, który nadal zalegał na stole.
- Jak chcecie. W takim razie do zobaczenia później.

Chłopak odłożył swój talerz i udał się do wyjścia. Kaulitz ponownie zerknął na swoją nieszczęsną kanapkę. Czy to możliwe żeby przez kilka minut stała się bardziej apetyczna?

- Nieźle popsułeś Marcusowi szyki – rzekł tancerz, przerywając koledze dopiero co rozpoczęty posiłek.
- Że co? – Bill ze zdziwieniem uniósł głowę.
- Postawiłeś go w kiepskiej sytuacji. Przez twoje fałszywe papiery może mieć problemy z ojcem, a za jakiekolwiek wspieranie ciebie narazi się Irene.
- Co ma do tego Irene? – były wokalista zmarszczył czoło. – Wiem, że trzyma stronę Chrisa…
- To wieloletnia miłość Marcusa.

Dwudziestolatek z wrażenia zachwiał się na krześle.

- Nie wiedziałeś?
- Nigdy się tym nie interesowałem. Nie widziałem też żadnych znaków, ale ja nigdy nie byłem dobry w tego typu sprawach.
- Nie przejmuj się tym, bo Irene też o niczym nie wie i również nic nie zauważyła mimo upływu czasu – Isaac wyciągnął się na krześle, po czym przyjął nieco poważniejszą pozę niż poprzednio. – Marcus buja się w niej już od szkoły średniej.
- I nigdy jej się z tego nie zwierzył? Przecież to nie ma sensu… - westchnął, załamując ręce.
- Wszyscy mu to mówiliśmy, ale on po prostu nie potrafił się przemóc. Inna sprawa, że Irene przez długi czas była w związkach z innymi, więc Marcus po prostu nie chciał ingerować. Obecnie jest wolna.
- Czyli miałby szansę coś zdziałać – rzekł, wpatrując się tępo w kolorowe wzory na obrusie. – Masz rację, nawaliłem.
- Tak bywa. Popełnianie błędów to część ludzkiej natury, choć z drugiej strony ciężko mi ocenić, czy to co zrobiłeś to błąd. Nie znam twojej historii.
- Poznasz ją wieczorem, spokojnie – oświadczył. Wreszcie zabrał się za mozolne jedzenie kanapki. Jego żołądek już zaczął się o to dopominać.
- Czy to o tych bliznach wspominałeś wcześniej? – brunet kiwnął głową, wskazując na ślady na bladej skórze.
- Między innymi – Kaulitz obrócił rękę i przyjrzał się nielicznym małym wybrzuszeniom, które widniały na jego ciele. Szycie uratowało go przed większymi znamionami. – To przez wypadek.
- Wyglądają jak ślady po ugryzieniach.
- Bo nimi są.
- Aha. Ciesz się, że są takie małe. Popatrz na mój.
- Ałć! – poruszył się chłopak, gdy kolega zaprezentował mu bliznę na swojej łydce. Była kilkakrotnie większa od śladu na szyi blondyna. – Skąd to masz?
- Pies sąsiadów. Lata temu, ale zostanie na zawsze. Przez to nienawidzę psów.
- A Kapsel?
- To chomik, nie pies. Tylko nie przekazuj tego Matthew.
- Spoko – zaśmiał się Bill.
- Małe psy mi nie przeszkadzają, ale takie jak tamten wilczur…
- Może zmieńmy temat?
- Chętnie. Mam do ciebie prośbę.
- Słucham?
- Jakiś czas temu gadałem z Crystal. Nie wiem, czy wiesz, ale lekko się w tobie zadurzyła.
- Miałem takie podejrzenia… – stwierdził niepewnie, wspominając poprzedni wieczór.
- Nie jesteś zachwycony.
- Nie spodziewałem się tego. Zresztą, nie planowałem sobie nikogo szukać. Moja sytuacja i tak jest już dość skomplikowana.
- Spoko, nie wnikam. Chodzi mi tylko o to, żebyś na nią uważał. Jest bardzo delikatna.
- Rozumiem, ale… Cholera… - zaklął, wsuwając palce w swoje jasne włosy. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebował, były dramaty miłosne.
- Ej, wyluzuj. Nie każę ci się przecież z nią żenić – uspokajał go Isaac. - Po prostu jest dla mnie jak młodsza siostra i gdybyś coś planował…
- Nic nie planuję, ale rozumiem, o co ci chodzi. Nie martw się, nie skrzywdzę jej. Nie jestem taki.
- W porządku, ale jak coś…
- Wiem, wiem, domyślam się.

*

Tego dnia spędzili ze sobą jeszcze kilka godzin, przechadzając się co jakiś czas po okolicy, by wreszcie wypatrzyć zacienione miejsce na jakimś wzgórku przy wodzie. Gawędzili ze sobą o sprawach błahych i istotnych, o pogodzie i planach na przyszłość. Czasami ktoś się do nich dosiadał, ale zwykle reszta trzymała się gdzieś razem. Oni przyglądali się wszystkiemu z boku. Bill zdawał sobie sprawę z nastawienia znajomych do jego osoby. Chciał przeczekać największą burzę.

Ruszyli się z miejsc dopiero, gdy przyszła pora na zapowiedziane ognisko. Blondyn skoczył jeszcze po swoją torbę i wraz z ciemnoskórym kolegą poszli na spotkanie ze znajomymi, którzy zasiedli już w specjalnie przygotowanym do tego celu miejscu.

Zdążyli się jedynie przywitać. Po krótkim „Cześć!” kilka osób ostentacyjnie wstało i przemieściło się na inne wolne stanowisko. Wzrok pozostałych zwrócił się na Kaulitza, który zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno powinien był rezygnować z pomysłu wyjazdu.

- A tym co odbiło? – obruszyła się Macy, odwracając się w kierunku obrażonej grupki.
- Wielce oburzeni. Niech idą, jeśli chcą.
- Niepotrzebnie przyszedłem…
- Teraz to już zostań – rzekł Marcus, w odpowiedzi na próbę wycofania się blondyna.
- Powinni dać ci szansę. To nic ich nie kosztuje – stwierdziła Crystal.
- Dzięki, że wy mi ją daliście – odparł miło Bill, siadając na krawędzi pnia pełniącego tu funkcję ławki.
- Mam nadzieję, że tego nie pożałujemy…
- Marcus!
- To może pokażę wam to co mam, póki jeszcze nie wywołałem kolejnych niepotrzebnych spięć – stwierdził były wokalista, kładąc laptopa na kolanach. Cała czwórka przysunęła się do ekranu, on zaś wykorzystał czas potrzebny do włączenia się urządzenia i pozbył się przysłaniającego jego szyję kawałka materiału. Otworzył pierwszą z zapisanych stron.

10 komentarzy:

  1. Zrobiłaś to specjalnie, prawda? Ja się tak nie bawię.
    Cieszę się, że niektórzy są nadal po stronie Billa. Potrzebuje traz wsparcia i... czekam na newsa.
    Mogłabyś wyłączyć ten przeklęty kod? Szlag mnie trafia jak mam go wpisywać. no, chyba źr chcesz go mieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. ... I już. No helloł! Ja tu się wciągam, zastanawiam co dalej, a tu... koniec. Chamstwo po prostu. Zrobiłaś to specjalnie! Powinnam strzelić teraz obrazowego focha, ale za bardzo lubię Przejście i jego autorkę. ;D
    Ucieszyła mnie reakcja Billa na widaomość o podkochującej się w nim Crystal. Moje zyaoicowane serduszko chyba by nie przeżyło, gdyby jednak zaaregował inaczej. Dlatego dzięki.
    No tom będzie masowe tłumaczonko, czemu Billuś skłamał. Już się nie mogę doczekać!

    Kamilia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę nic mówić, ale nie nastawiałabym się na yaoi w tym opowiadaniu. :)

      Usuń
  3. No nie wiem, nie wiem czy Billowi wyjdzie na dobre ujawnienie swej tożsamości. Zbyt długo ją ukrywał, by wszystko teraz było kolorowe, gdy przyjaciele się dowiedzą całej prawdy.
    JAK TO HETERO? Drache, nie xD ale ok, Crystal jest chociaż lojalna. Isaac i Marcus również w porządku, z tym, że Isa bardziej lubię ;p Pozdrawiam i czekam na kolejny part <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, dajesz tu dalszy ciąg, bo aż mnie skręca!
    Nie lubię jak tak się kończy odcinek, bo wtedy mam chrapkę na ciąg dalszy. I teraz pewnie dzień w dzień będę tutaj zaglądała i sprawdzała czy jest coś nowego. :)
    Nastąpi coś, na co czekałam cały czas. Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją Billa, to co się stało i dają mu kolejną szansę. A ci, którzy z nim zostali już zostaną.
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejną część. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Puff i jest. :D
      A tak już bardziej serio to niestety odcinek przewiduję dopiero na niedzielę/poniedziałek (choć nie chcę nic obiecywać, może pojawić się i później, czas zaliczeń robi swoje...).
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. o ludzie, ale si porobiło, ja bym już chciała next- anikka/tenebris

    OdpowiedzUsuń