5.05.2012

18. Chris

To był kolejny z tych dni, które zdawały się dłużyć bez końca. Ruch w sklepie wpisywał się w tutejszą średnią. Nie działo się również nic godnego szczególnej uwagi.

- Dobra, a teraz zatwierdź.

Bill już drugi dzień zgłębiał tajniki obsługi kasy fiskalnej. Po kilku tygodniach pomocy w sklepie najwyższy czas, aby się tego nauczył. To ułatwiłoby pracę zarówno jemu jak i Marcusowi.

- Super. Teraz to skasuj i zeskanuj tę puszkę.

Chłopak nacisnął kilka przycisków, jednak maszyna odmówiła współpracy, ogłaszając to długim głośnym piskiem.

- Zapomniałeś odblokować.

Jeszcze jeden przycisk. Tym razem wszystko się udało.

- No nareszcie – westchnął Kaulitz, anulując transakcję.
- Zrobisz to jeszcze kilka razy i będzie ok. Nie ma w tym wielkiej filozofii.
- Skoro tak mówisz. Cholera! – kolejny błąd.
- Może więcej niż kilka.

Mieli zamiar poćwiczyć trochę dłużej, lecz wejście klienta pokrzyżowało im plany. Blondyn doprowadził kasę do należytego porządku.

- Hej, co u was słychać? – spytał radośnie Chris, podchodząc do lady.
- Wszystko ok. Bill uczy się obsługiwać kasę.
- Nawet nieźle mi idzie – pochwalił się, po czym podskoczył przerażony, gdy urządzenie znów zawyło.
- Taa… Potrzebujesz czegoś?
- Tak. Mam całą listę – powiedział, wyciągając z kieszeni zapisaną kartkę papieru.
- Całkiem spora lista. Zaraz pomożemy ci wszystko ogarnąć.
- To chyba tygodniowe zakupy? – stwierdził Bill.
- Zgadza się. Dzisiaj moja kolej – rzekł z uśmiechem Chris. – Tak patrzę, że skoro macie teraz zastój to może któryś z was pomógłby mi to dostarczyć do domu?
- Bill ci pomoże. Nie zostawię go samego z kasą.

*

Znów był dostawcą. Nie spodziewał się tego, decydując się na pracę w sklepie, lecz nie mógł powiedzieć, żeby mu to zbytnio przeszkadzało. To zawsze ciekawsze niż stanie za ladą. Jedyny problem to nieustanny niepokój. Mimo upływu czasu blondyn przemierzał ulice dość niepewnym krokiem. Nieustannie rozglądał się wokół i nasłuchiwał zagrożenia.

- Przepraszam, możesz powtórzyć? – zorientował się, że zbytnio skupił swoją uwagę na otoczeniu. Chris westchnął niepocieszony.
- W ogóle słuchałeś, co do ciebie mówię?
- Nie usłyszałem tylko ostatniego zdania. I nie, nie dam ci się znowu ostrzyc.
- Ale dlaczego? – jęknął zawiedziony chłopak. – Czy ostatnio zrobiłem coś nie tak? Powiedz szczerze.
- Nie o to chodzi. Po prostu nie mam na to dzisiaj czasu.
- A jutro?
- Też nie.
- Pojutrze?
- Nie.
- Bill, daj spokój – obruszył się brunet. – Znajdź dla mnie chwilę!
- Ale dlaczego ja?
- Bo… Bo masz ciekawą twarz – blondyn przystanął i przechylił głowę. Patrzył na swojego kolegę z niemałym zdziwieniem. – Ej, to był komplement!
- A co jest takiego „ciekawego” w mojej twarzy? – spytał Bill, który w ciągu swojego życia słyszał już wiele komentarzy na swój temat z wyjątkiem powyższego.
- Wyróżnia się, ma ciekawy kształt. Aż się prosi żeby się nią zająć. Wiesz, makijaż, fryzura. Nie wszyscy tak mają.
- Cóż, dzięki. Skoro tak sądzisz.
- To jak będzie? Znajdziesz dla mnie czas? – dopytywał się.
- Pomyślę nad tym. Najpierw zanieśmy to wszystko. Ręce mnie już bolą.

*

Po wejściu do domu udali się od razu do kuchni. Bill z radością odłożył na ladę siatki z zakupami. Rozmasował obolałe ręce. Chris podążył jego śladem.

- To było ciężkie. Powinieneś mieć taki wózek jak załatwiła sobie Macy – stwierdził Kaulitz, potrząsając ręką. Bieg krwi w jego kończynach powoli wracał do normalności.
- Chyba wiem, o który ci chodzi. Myślałem o tym kiedyś, ale decyzja o zakupach zawsze pada w ostatniej chwili, a wtedy ciężko cokolwiek załatwić. W każdym razie dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy. Nie jestem ci już potrzebny, nie? Mogę wrócić do sklepu?
- Tak właściwie jest jedna rzecz, którą mógłbyś dla mnie zrobić – powiedział Chris po chwili zastanowienia. – Właściwie dwie. Byłbym wdzięczny, gdybyś pomógł mi to wypakować, a potem zaniósłbyś Marcusowi mojego pendrive’a. To ułatwiłoby mi życie.
- Chyba mam jeszcze chwilę, więc…
- Dzięki!

W mig uporali się ze stertą jedzenia, które od razu trafiło na swoje miejsce w domowej spiżarni i udali się po schodach do pokoju Chrisa w celu znalezienia wspomnianego wcześniej urządzenia.

Pierwsze piętro było podzielone na kilka pomieszczeń, do których prowadził stosunkowo wąski korytarz. Bill nie był pewien, czy każdy z trójki mieszkających tu chłopaków ma swój oddzielny pokój, jednak brunet mógł się cieszyć z takiej możliwości. Chłopak wprowadził gościa do swojego królestwa, które, choć nie było zbyt duże, było całkiem ładnie urządzone. Widać było, iż jego mieszkaniec nie wprowadził się tu wczoraj. Kremowe ściany zdobiły liczne plakaty oraz wycinki z gazet. Wszystkie wiązały się z modą i stylizacjami. Na biurku zalegały przybory do makijażu i lakier do włosów. O dziwo nic poza tym nie walało się po pomieszczeniu, wokół panował nienaturalny wprost porządek. Gdyby nie ten szczegół, Bill mógłby sam mieć taką sypialnię. Kiedy był młodszy, marzył o takowej, lecz brakowało mu środków finansowych na zrealizowanie swojego celu. Później przez lata żył na walizkach, więc pieniądze nie były w stanie mu pomóc. Na chwilę obecną historia zatoczyła koło.

- Rozgość się, ja rozejrzę się za tym pendrivem – rzekł najmłodszy z domowników, po czym zniknął za drzwiami. W tym czasie Bill postanowił dla zabicia czasu przyjrzeć się zdobiącym ściany zdjęciom. Tak długo nie miał styczności z tym tak innym przecież światem. Podobny opuścił kilka miesięcy temu. Zastanawiam się, czy będzie mu dane kiedykolwiek do niego powrócić.

Przedstawione na zdjęciach stylizacje były niezwykle różnorodne. Ciężko było znaleźć pośród nich wspólny mianownik. Część z nich była chłopakowi znana, części zupełnie nie kojarzył. Pojawiały się tam bardziej rozpoznawalne elementy sprzed lat, jak i kreacje wyglądające na najnowsze trendy. Uśmiechnął się widząc kilka prac, które niegdyś stanowiły dla niego inspirację.

W pewnym momencie zmarszczył czoło. Nie spodziewał się ujrzeć tego zdjęcia.

- Już jestem. Znalazłem go – oznajmił Chris, wchodząc do pokoju. – Widzę, że oglądasz moją kolekcję?
- Tak, masz bardzo dużo zdjęć. Inspiracje?
- O tak! Ilekroć znajdę coś interesującego, drukuję to i wieszam tutaj. Mam nadzieję, że będzie mi dane kiedyś z tego skorzystać.
- Życzę ci tego.

Chłopcy uśmiechnęli się do siebie.

- Dzięki. A wiesz co? – podszedł bliżej i przejechał palcami po jednym z kawałków papieru. – Strasznie mi go przypominasz.
- Naprawdę? – Bill zerknął na samego siebie sprzed roku czy dwóch lat. Nie był pewien, tyle różnych rzeczy miał już na sobie, że zupełnie stracił rachubę.
- Serio! Jesteście bardzo podobni.
- Nie wiem, czy to dobrze, ale dzięki – zaśmiał się dwudziestolatek.
- Bill – blondyn w odpowiedzi spojrzał na niego pytająco. – Pokaż lewą rękę.

Nie przewidział takiego obrotu sprawy.

- Co? – udał, że nie zrozumiał prośby.
- Pokaż mi lewą rękę. Chcę coś zobaczyć.
- Ale co? To brzmi dziwnie – próbował się wykręcić.
- Bill no…
- Daj mi spokój.
- To tylko ręka. Nie każę ci się przecież rozbierać ani nic.
- Odbija ci czy co?
- Czyli nie pokażesz?
- Spadaj.
- Fajnie.

Szybki chwyt i rękaw bluzy błyskawicznie uniósł się w górę, odsłaniając kilka maleńkich blizn i spory czarny tatuaż, który od kilku lat zdobił bladą skórę. Bill odruchowo wyrwał się i zasłonił napis. Poczuł się jak dzieciak przyłapany na gorącym uczynku. Chris uśmiechnął się triumfalnie.

- Wiedziałem! Od początku wiedziałem!
- No tak, mam tatuaż. I co z tego?
- To z tego, że kłamałeś mówiąc nam o swoim pochodzeniu. Po cholerę to zrobiłeś?
- To przeszłość i nie jest twoją sprawą – syknął Kaulitz, poprawiając rękaw.
- Ale dlaczego tak to rozegrałeś? Dlaczego kłamałeś?
- Mam swoje powody. Musiałem to zrobić.
- Niby dlaczego?
- Nie jestem tutaj z własnej woli. Straciłem kontrolę nad swoim życiem i niepotrzebny mi teraz rozgłos, jasne?
- Co się stało?
- Nie chcę o tym gadać. Po prostu daj mi tego pendrive’a i skończmy rozmowę. Muszę wracać do pracy.
- Marcus wie?
- Nie, nie wie. Im mniej osób o tym wie, tym lepiej.

Brunet patrzył na niego spode łba. Mierzyli się wzrokiem, żaden z nich nie odpuszczał. Byli w tym do siebie tak bardzo podobni.

- Nienawidzę kłamstwa – burknął wreszcie chłopak z czarno-czerwoną czupryną.
- Życie rewiduje poglądy. Tam, gdzie chciałbyś się udać, kłamstwa jest całkiem sporo, więc lepiej przyzwyczaj się do niego zawczasu.
- Ja nie kłamię. Nie jestem tobą.
- Myślisz, że ja to robię, bo taki mam kaprys? Nie kłamałbym, gdybym nie musiał, koniec dyskusji. To jak, mam zabrać tego pendrive’a czy nie? – blondyn wyciągnął do niego rękę, jednak Chris ani drgnął. – Jak chcesz. Muszę wracać do pracy.

Zszedł szybko po schodach i ubrał się do wyjścia. A dzień zapowiadał się tak spokojnie…

Kroki na schodach. Domownik zszedł niżej i rzucił Billowi kolorowe urządzenie. Chłopak zacisnął dłoń.

- Zamierzasz powiedzieć o mnie reszcie? – spytał. Brunet przez chwilę milczał wpatrując się w brązowe zdeterminowane tęczówki. Kaulitz przekazywał mu jasny sygnał.
- Pomyślę nad tym.
- Spoko.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł bez słowa. Żwawo udał się w drogę powrotną. Bardzo chciał jak najszybciej znaleźć się w sklepie i zapomnieć o całej sprawie. Czuł niestety, że to nie będzie takie łatwe. Był zdany na łaskę i niełaskę chłopaka, który w tej chwili nie darzył go zbyt wielką sympatią. 
Drache

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz