5.05.2012

20. Ku przyszłości

Powoli rozsunął powieki ochraniające oczy przed pierwszymi promieniami słońca. Wyciągnął rękę poza obrąb łóżka i po omacku szukał swojego telefonu. Jeszcze piętnaście minut. Przyzwyczajenie robiło swoje. Przeciągnął się i odwrócił na plecy, by dać sobie trochę czasu na dobudzenie się. Jego współlokator jeszcze spał, nie było sensu budzić go wcześniej niż to konieczne. Przeczesał palcami swoje blond włosy, które długością dochodziły mu już do linii brody. Wciąż za krótkie aby je związać, wystarczająco długie by sprawiać problemy. Będzie musiał poprosić Irene o pomoc, jeśli oczywiście po zakupach zostaną mu jeszcze jakieś pieniądze. Tego ostatniego nie mógł być pewien.

Głośny dźwięk budzika. To będzie długi dzień.

*

Razem z Marcusem byli pierwszymi na miejscu. Umówili się na przystanku autobusowym, skąd całą grupą mieli jechać do miasta. Na szczęście wszyscy, nawet Isaac, przybyli na czas, dzięki czemu nie trzeba było czekać na kolejny autobus. Sama podróż była długa, niepotrzebny był im dodatkowy stracony czas. Trójka chłopaków odbiła sobie wczesną porę drzemką w czasie podróży. Zaryzykowali, mimo zapowiedzi pozostałych, utrzymujących, iż zostawią ich w tym autobusie i być może trafią na nich w drodze powrotnej do domu.

Cel podróży spokojnie można było uznać za sporej wielkości miasto. Były wokalista z zainteresowaniem rozglądał się wokół, nie potrafiąc zawiesić wzroku na czymkolwiek na dłużej niż ułamek sekundy. Odzwyczaił się już od takich widoków. Zawsze ciągnął do miasta, tak samo zresztą jak jego brat. Wychowani na wsi, lecz uciekający stamtąd przy pierwszej nadarzającej się okazji. W mieście zawsze coś się działo. Tutaj nie byli znanymi wszystkim braćmi z sąsiedztwa. Mieli poczucie anonimowości, które, choć ograniczone, towarzyszyło im nawet w czasie kariery. Poza tym Bill nienawidził robaków, a w mieście było ich mniej.

Od razu skierowali się do właściwiej dzielnicy. Zwiedzanie było zbędne, przecież byli tutaj już tyle razy, oczywiście oprócz Kaulitza, ale on wolał skupić się na łażeniu po sklepach niż na oglądaniu zabytków.

Podążali według swojej wypracowanej już listy. Po kolei wchodzili do sklepów i dzielili się na dwie grupki: jedną, której celem było zwiedzenie jak największej liczby alejek w możliwie krótkim czasie, i drugą, która zajmowała kilka siedzeń i znudzona czekała na resztę. To prawda, że mogliby się rozdzielić, a każdy wchodziłby tylko do tych sklepów, do których chciał, ale tak podobno było bezpieczniej i weselej. Blondyn postanowił nie łamać zasad i nie wyłamywać się z tłumu.

Ze względu na to, iż była to jego pierwsza taka „wyprawa” starał się jak najmniej siedzieć, a jak najwięcej działać. Nie znał tutejszych sklepów, nie mógł więc już na wejściu ocenić, czy jest sens zapuszczać się w głąb sali, czy też nie. Wyjątek z wiadomych przyczyn stanowiły sklepy z damską odzieżą.

Szybko zorientował się, że jeśli chodzi o gust, najbliżej mu było do Chrisa buszującego właśnie pomiędzy kolejnymi wieszakami. Nie odezwali się do siebie od czasu sprzeczki. Bill postanowił przełamać milczenie i złagodzić nerwową atmosferę między nimi. Atmosferę, która zdążyła stać się już przedmiotem zainteresowania niektórych z ich wspólnych znajomych (Marcus i Isaac zgodnie uznali, że nie obchodzą ich czyjeś prywatne konflikty, o ile nie są w nie bezpośrednio bądź pośrednio zamieszani).

- Fajna koszulka – rzucił podchodząc do młodszego kolegi. W odpowiedzi usłyszał burknięcie. Chłopak zniknął między alejkami. – Nie to nie – westchnął, wzruszywszy ramionami. Nic na siłę. I tak powinien być wdzięczny, że Chris nie puścił w obieg informacji o jego przeszłości, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.

Nagle tuż obok niego pojawił się Marcus.

- Jesteś już przy końcu? Chcemy iść coś zjeść – oznajmił ze znudzoną miną. Bill szybko rozejrzał się dookoła.
- Jeszcze sekundę – odpowiedział i zaczął pobieżnie przeglądać kolejną górę ciuchów. Szatyn zrezygnowany wrócił na swoje miejsce.

*

Około pierwszej po południu cała ósemka była już w trakcie miłej pogawędki w jednym z tutejszych barów szybkiej obsługi. Podczas gdy dziewczyny wraz z Chrisem prezentowały swoje dzisiejsze łupy, a reszta dyskutowała o urodzie jednej z kelnerek, Bill zajął się rachunkami i stanem swojego portfela. Westchnął ciężko. Nigdy nie było dobry w oszczędzaniu.

- Kłopoty? – zagadnął Marcus, dostrzegając zatroskaną minę kolegi.
- Trochę. Chyba przesadziłem. Najgorzej wyszło z tym cholernym laptopem – jęknął, zbierając resztę drobnych do portfela.
- Ale przynajmniej jest dobry. Uwierz mi, że ten grat, przy którym tak się upierałeś, zepsułby się już po kilku tygodniach. Wyrzucanie pieniędzy w błoto.
- Cóż, wierzę ci. Wielkie dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy. Zostało ci coś jeszcze do kupienia?
- Z elektroniki na szczęście nie. Potrzebuję jeszcze skarpetki i bieliznę. Drobne rzeczy.
- A masz kąpielówki na wyjazd?
- Kąpielówki?
- Nie mów, że zapomniałeś…
- Wypadło mi to z głowy! Cholera, jeszcze one…
- Pożyczyłbym ci kasy, ale sam nie mam.
- Spoko, może mi starczy.
- Pożyczyć ci pieniądze? – spytała niespodziewanie Crystal, która siedziała obok nich. Musiała usłyszeć ich rozmowę.
- Nie, dzięki, nie musisz  – speszył się blondyn. Poczuł się głupio. Dziewczyna próbuje wyratować go z problemu, w który sam się wpakował. Co za wstyd.
- Na pewno? – nalegała.
- Nie, absolutnie nie – dodał szybko, licząc na to, że inni nie zorientują się w sytuacji.
- Ok, ale jak coś to daj znać – rzekła z uśmiechem, po czym odwróciła się do reszty.
- Spoko, dzięki.

Odetchnął z ulgą. Miał nadzieję, że nie będzie musiał korzystać z pomocy koleżanki. Od tej pory będzie lepiej rozplanowywał budżet. Przynajmniej będzie się starał…

*

Cudem zmieścił się w odliczonej kwocie. Uratowały go promocje w sklepie z bielizną i jego dobre oko, które je wypatrzyło. Odetchnął z ulgą, pewny, że nie będzie musiał pożyczać od znajomej blondynki ani centa. Z drugiej strony jednak został z pustym portfelem i już przygotowywał się na post do czasu kolejnej wypłaty, gdy spotkała go miła niespodzianka. Wieczorem po zakupach zadzwonił do niego Steven z propozycją wspólnego niedzielnego obiadu. Przystał na nią od razu. Dawno nie widział znajomego mężczyzny, u którego miał dożywotni dług wdzięczności. W końcu to on ocalił go przed śmiercią, przygarnął pod swój dach, wyleczył, a także zapewnił niezły start w nowym życiu. Obaj mieli kilka potknięć podczas trwania tej znajomości, lecz mimo wszystko wciąż żywili do siebie sympatię. Można nawet powiedzieć, że Bill stał się dla Browna synem, którego ten nigdy nie miał. Kaulitz z kolei wiedział, że może zawsze na niego liczyć. Zresztą cała rodzina Brownów stała mu się bliska, w pewnym momencie nawet tak bliska jak jego własna.

Zaskoczył się lekko, gdy wyszedł z domu i dostrzegł, że oprócz Stevena spędzi czas również z Avril oraz Eriką. Po krótkim, ale i radosnym przywitaniu pojechali razem na obiad. Ku zaskoczeniu chłopaka trafili do baru, do którego trafił z Brownem podczas ich pierwszego wspólnego wyjazdu do miasta kilka ładnych miesięcy temu.

We dwójkę poszli po posiłek dla siebie oraz pań. Szybko uwinęli się z tym zadaniem, żeby mieć więcej czasu na rozmowę.

- Powiedziałbym, że urosłeś, ale to chyba niemożliwe – zaśmiał się drwal, po czym usiadł do stołu.
- Raczej nie, za to urosły mi włosy – odparł dwudziestolatek, przeczesując palcami swoje włosy tak, by nie zrzucić z nich zielonej bandany, którą udało mu się dostać na wyprzedaży.
- I kiedy je zetniesz?
- Jeszcze nie wiem. Pozwolę im rosnąć jeszcze trochę, a potem zobaczymy.
- Wracasz do starego wyglądu?
- To była głównie praca. Na razie o tym nie myślę.
- Według mnie wygląda ładnie – wypowiedziała się Avril.
- Z tą bandaną, opaską i skórzaną kurtką wyglądałbyś czadowo!
- Haha, dzięki za komplement – uśmiechnął się na stwierdzenie Eriki. Przypomniał sobie reakcje jej koleżanek ze szkoły, gdy kiedyś przyszedł odebrać ją z zajęć.
- Właśnie, nie nosisz już szalika.
- Jest na niego za ciepło. Kupiłem opaskę, którą noszę zamiast niego na zmianę z inną bandaną.
- To prawda, w lecie nie byłby zbyt wygodny. Mogłabym zrobić ci coś lżejszego na taką pogodę…
- Nie trzeba, to co mam mi wystarczy – odparł najmilej jak potrafił. Nie chciał robić kłopotów, a i nie potrzebował w tej chwili niczego dodatkowego na szyję.
- Mamy coś dla ciebie – oznajmił dumnie drwal. Na stole pojawiła się sporej wielkości paczka.
- Dla mnie? – zdziwił się. – Z jakiej okazji?
- Nie potrzeba okazji do prezentu – powiedziała ciepło Avril.
- No dalej! Otwórz! – niecierpliwiła się dziewczynka.

Kaulitz ostrożnie zdarł papier z pakunku. W środku znajdowała się kolorowa książka. Nie za bardzo rozumiał cel, jaki niosło podarowanie mu jej, dopóki nie spojrzał na nazwisko autora, a raczej autorki. Avril Brown.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba. Co prawda nie jestem pewna, czy lubisz tego typu historie, ale jedno z opowiadań było inspirowane twoim pojawieniem się u nas. Dlatego też chciałam, żebyś je przeczytał.

Nie potrafił ubrać emocji w odpowiednie słowa. Pojawiał się w prasie, telewizji, internecie, opowiadaniach fanów, lecz nigdy nie było to dla niego coś tak osobistego jak spisanie fragmentu jego życia przez bliską osobę. To było zupełnie inne uczucie. Poczuł się zaszczycony.

- Ja… Dziękuję – wydusił tylko, przeglądając kolejne kartki.
- A wiesz, że ja robiłam rysunki?
- Serio?
- Jasne! Do każdej historii jest przynajmniej jedna moja praca.
- Ciekawe, jaki jest do mojej.
- Nie powiemy ci.
- Dlaczego?
- Bo musisz najpierw sam odszukać tutaj swoją historię.
- Nie powiecie mi która to?
- Nie.
- Skoro tak. Mam nadzieję, że uda mi się ją znaleźć mimo mojego angielskiego.
- Myślę, że tak. Język nie jest zbyt skomplikowany, więc nie powinieneś mieć z tym problemu.
- W razie czego weźmiesz słownik i po kłopocie – dodał Steven.
- Jeszcze raz dziękuję. Nie wiem, co powiedzieć.
- Nic nie mów tylko odwróć książkę.

Blondyn ze zdziwieniem spojrzał na drugą stronę okładki, do której delikatnie doczepiona była koperta. W środku znalazł pieniądze.

- Zanim zapytasz i zaczniesz marudzić, posłuchaj. Wyjeżdżamy w wakacje do Stanów na kilka tygodni i planowaliśmy zabrać cię ze sobą, jednak okazało się, że nie mamy takiej możliwości. Słyszałem od pana Williama, że planujecie z dzieciakami jakiś wspólny wyjazd. Wyjazdy na urlop, a szczególnie taki z rówieśnikami, są potrzebne zwłaszcza w twoim wieku. Chcielibyśmy chociaż w ten sposób zrekompensować ci tę niemoc z naszej strony, a także wesprzeć cię jakoś finansowo. Wiem, że w twojej sytuacji każdy cent jest na wagę złota…
- Brzmisz jak ojciec – zauważyła pani Brown.
- Ja? No… Oj, nieważne! Bierz, młody.
- Ale…
- Nawet nie próbuj się wykręcać!
- Dobrze. W takim razie dziękuję – rzekł szczerze, uśmiechając się.
- Jest mi głupio, że tak wyszło z tym wyjazdem.
- Bardzo chciałam żebyś jechał z nami…
- Takie życie, nie przejmuj się – Bill pogłaskał dziewczynkę po głowie.
- Spróbuję namówić Williama na kilka dni wolnego dla ciebie pod koniec sierpnia. Wtedy mam nadzieję, że już wszystko wypali.
- Naprawdę nie trze…
- Cicho!
- Ok – roześmiał się. Jego dług wdzięczności powiększył się tego dnia do niebotycznych rozmiarów, lecz on starał się w tej chwili o nim nie myśleć. Był szczęśliwy, prawdziwie radosny, czując, że ma przy sobie kogoś tak bliskiego i kochającego go mimo wad. Tak bardzo pragnął by ten dzień mógł trwać dłużej…
Drache

5 komentarzy:

  1. Bill musiałby być mistrzem podrywu (przypomniał mi się tekst z dzisiejszego ogniska na temat wyjścia z toalety xD) jeśli próbuje nawiązać rozmowę poprzez "fajna koszulka" :D ale chwali się, że podejmuje próby. Gorzej, że nie spotyka się to z pozytywnym odbiorem. Ech jak dobrze rozumiem jego odkładanie forsy, teraz przeliczam każdy grosz xD Zastanawia mnie ta książka. Mam przeczucie, że wątek wróci i będzie miał znaczenie. Ech, stresujesz! Pozdrawiam i naskrob szybko następny part ;) Maroń.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie tak, że czekam na koniec... Bardzo lubię to opowiadanie, chociaż ostatnio nie komentowałam, ale czytam piaskowego gołębia, barierę i to. Po prostu cały czas mam gdzieś zakodowane w głowie, że czas nieubłaganie leci, zmieniają się pory roku, a Bill wcale nie posunął się do przodu. Żyje od wypłaty do wypłaty i jakby zupełnie nie myslał o powrocie. Jak niby ma się dostać tam, gdzie chce, skoro nie ma pieniędzy na podróż? Tom przecież tam gdzieś żyje w przekonaniu, że jego brat tragicznie zginął. Jakby tego było mało, feralnego dnia się posprzeczali. Zawsze, kiedy go sobie wyobrażam, jest smutny, bo kiedy ostatnim razem widział brata, nawet się do siebie nie usmiechali. Zwyczajnie się pożarli. dlatego, chociaż bardzo lubię to opowiadanie, chciałabym wreszcie dobrnąć do miejsca, gdzie się wreszcie spotkają i wszystko się dobrze ułoży. cóż, taką już wybrałaś fabułe, że czeka się na ten moment z niecierpliwością. nie miej mi za zle, ja po prostu nie mogę tego czytać nie myśląc o Tomie.
    Cieszę się, że się przeprowadziłaś. Mam nadzieję, że inni również to zrobią.
    Czekam na newsa!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że tutaj publikujesz swoje opowiadanie. Onet serio jest wnerwiający i sama zastanawiam się, czy nie przenosić mojego bloga.
    Jak przeczytałam, że Bill wydał wszystkie pieniądze od razu przyszła mi do głowy myśl "i znowu się oddalił od powroty do Niemiec", ale jak Brownowie zrobili mu mały prezent od razu zrobiło mi się tak jakoś lepiej.
    Wiesz, za każdym razem jak pojawia się nowy odcinek Twojego opowiadania mam nadzieje, że wszystko się jakoś wyjaśni, że Tom zawędruje do miejsca, w którym zginął Bill, a ten też tam będzie. Chyba zdecydowanie nie jestem fanką nieszczęśliwych i smutnych zakończeń.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejną część z perypetiami bohaterów. :)

    Buziaki :*
    Ingeborg

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! ;-) Wszyscy wynoszą się z onetu... i dobrze! Dla czytelników też jest wkurzający. Mam nadzieję, że nie będą mi tutaj nagle znikać rozdziały. Albo coś jeszcze gorszego...
    Co do rozdziału, to jak zawsze fajny. ^^ Wycieczka do miasta i odwiedziny Brown'ów. W sumie zdążyłam już o nich zapomnieć. Zaskoczyli mnie swoją obecnością. =D

    Pozdrawiam!
    Kamilia

    OdpowiedzUsuń
  5. Super odcinek chociaż dawno mnie tu nie było ale już wszystko nadrobiłam i chciałabym aby spotkał się Bill z Tomem to moja prośba. Oczywiście czekam na nexta ;p

    Pozdrawiam Caroline

    OdpowiedzUsuń