5.05.2012

16. Irene

Promienie słońca dzielnie przebijały się przez brudne szyby i oświetlały przestronny pokój. Wewnątrz panował nieład, żaden z mieszkających tam chłopaków nie był znany z zamiłowania do porządku.

Pozostawiona na łóżku pościel drgnęła, a ze środka dobiegł głośny pomruk. Blondyn przewrócił się na drugi bok. Pragnął w pełni wykorzystać swój wolny dzień i nadrobić wszelkie zaległości związane ze spaniem.

Skąd dodatkowy wolny dzień? Przyniosła go niespodziewana wizyta właściciela sklepu spożywczego tuż przed wyjściem Billa do domu poprzedniego dnia. Mężczyzna od razu uznał, że jego nowy pracownik nie powinien w takim stanie pracować i najlepiej by było gdyby od razu wrócił  do domu i odpoczął tam co najmniej dzień, dwa. Co prawda nie chodziło tutaj o dobre samopoczucie pracownika, a raczej o jego wygląd, ale Billowi to nie przeszkadzało. Najważniejsze było wolne.

Spokój zmącił głośny dźwięk telefonu. Góra materiału ponownie się poruszyła, tym razem agresywniej. Blondyn jednym ruchem zrzucił z siebie kołdrę, lecz nie od razu odebrał połączenie. Ze wściekłością spoglądał na małe drżące pudełko.

- H-halo? – wyjąkał w końcu, po czym rzucił się z powrotem na łóżko. Nie znał tego numeru.
- Bill? Ty jeszcze śpisz? Jest już południe!
- Korzystam z okazji – odparł, wyciągając się. W pokoju rozległ się trzask budzących się do życia stawów.
- Masz dzisiaj wolne? Tak w ogóle, z tej strony Irene. Nie wiem, czy zapisywałeś mój numer.
- Nie, nie zapisywałem. Tak, dostałem wolne z powodu oka.
- Źle wygląda?
- Niezbyt pięknie.
- To się świetnie składa! Znaczy… Źle, że masz podbite oko, ale pomyślałam, że dzięki temu mógłbyś mi pomóc.
- Pomóc? – zdziwił się chłopak. – W jaki sposób?
- To dłuższa historia. W skrócie: robię portfolio do college’u i przydałoby mi się tam zdjęcie twojego oka.
- Zdjęcie? Nie jestem w dobrym stanie na zdjęcia…
- Tym lepiej! To znaczy… Wiesz, zdjęcie będzie bardziej naturalne!
- A co z tego będę miał? – zapytał, czując, że nie da się wygrać z tak wielkim entuzjazmem.
- Moja wdzięczność ci nie wystarczy?
- Wiesz…
- Dobra, zapłacę ci.
- Ile?
- Zależy, jak bardzo się postarasz. Dostaniesz więcej, jeśli się pospieszysz. Za kilka godzin zajdzie słońce, a ja potrzebuję dobrego światła do zdjęć. Rusz się, czekam u siebie.

Telefon wylądował na ziemi, a jego właściciel z wielkim trudem postawił stopy na podłodze. Każdy grosz się przyda.

*

- Nareszcie jesteś! Już myślałam, że zrezygnowałeś – powitała go na wejściu, gdy wreszcie zjawił się przed drzwiami.
- Zgubiłem się – przyznał szczerze, uśmiechając się głupio. – Na rozwidleniu poszedłem w lewo zamiast w prawo. A nie…
- Raczej odwrotnie. Nie dziwię się, że się zgubiłeś. Wchodź, jest mało czasu.

Zdjął kurtkę i buty, po czym ruszył do salonu. Pokój był już przygotowany do sesji. Tło, krzesło dla „modela”, aparat, akcesoria do makijażu… Wszystko czekało na jego przybycie.

Usiadł na swoim miejscu. W tym samym czasie Irene dokonała ostatniego sprawdzenia sprzętu.

- Nie rozstajesz się z tym szalikiem – stwierdziła po zerknięciu na chłopaka.
- Zgadza się – odpowiedział, przesunąwszy się we wskazanym mu kierunku.
- Co pod nim chowasz? Jakiś niegrzeczny tatuaż?
- Tak, kilka lat temu koledzy wytatuowali mi w tym miejscu wielkiego penisa. Dobra, nie patrz tak na mnie, to był żart.
- Już o nic więcej nie pytam.

Nie trwało długo nim pierwsza seria zdjęć była gotowa. Po ich pobieżnym przejrzeniu dziewczyna uznała, iż ten etap pracy można uznać za zakończony.

- To aż tak źle wygląda? – skrzywił się Bill, przeglądając zdjęcia.
- Nic na to nie poradzę – odpowiedziała blondynka. Skupiła się na doborze odpowiednich kosmetyków. – Ciesz się, że szybko dostałeś lód, bo wyglądałbyś o wiele gorzej.
- Myślisz?
- Doświadczenie.
- Ałć! Od kogo tak dostałaś?
- Od nikogo. Niestety często zdarzało mi się robić za tutejszą pielęgniarkę. A to Matthew coś sobie zrobił na siłowni, Macy przesadziła na treningu, Chris miał wypadek na deskorolce… Teraz jeszcze ty. Może powinnam iść na pielęgniarstwo zamiast na jakiś kierunek artystyczny?
- Nie wiem, ale bycie pielęgniarką idzie ci całkiem nieźle. Tylko mogłabyś być delikatniejsza.
- Nie pouczaj mnie, bo wsadzę ci pędzelek w oko!

Miał ochotę skomentować ostatnie zdanie, jednak dla własnego bezpieczeństwa wolał zamilknąć.

Kilka minut później jego twarz pokrywała warstwa odpowiednio dobranego makijażu. Chłopak przez cały ten czas starał się zachowywać jak najbardziej profesjonalnie. Szło mu bardzo dobrze do chwili dopracowania oka. Praca na bolesnym miejscu była dla niego istną katorgą. Jeszcze nigdy tak dokładnie nie czuł każdego ruchu kredki czy nawet gąbki lub pędzla.

- Rany! Aż tak cię to boli? – spytała wreszcie Irene, przerywając pracę. Blondyn rozluźnił mięśnie.
- Nic na to nie poradzę – w ostatnim momencie powstrzymał się przed odruchem rozmasowania bolącego miejsca. – To cholernie boli.
- Chcesz przerwę?

Zastanowił się.

- Nie, wytrzymam. Im szybciej skończymy tym lepiej.
- Dobry wybór. Już kończę, ale jeszcze zdjęcia przed nami.

Rzeczywiście, jedynie kilka ruchów dzieliło ich od końca przygotowań. Bill odetchnął z ulgą, gdy znajoma wreszcie odsunęła się od jego sponiewieranego oka. Odetchnęła i przyjrzała się swojej pracy, po czym zadowolona podała dwudziestolatkowi lusterko. Przyjrzał się swojemu odbiciu. Był pod wrażeniem tego, co zobaczył.

- I jak?
- Świetnie! – przyznał, oglądając się z wszelkich możliwych kątów. – Mógłbym pożyczyć od ciebie puder i podkład na kilka dni?
- Mówisz serio? – zdziwiła się.
- Tak – odparł z niemniejszym zdziwieniem. Czy to takie zaskakujące, że chciałby choć trochę przysłonić tą wielką fioletową plamę na twarzy?
- No dobra. Pewnie bycie modelem przyzwyczaiło cię do noszenia makijażu. Nie no, jasne, bierz co chcesz.
- Przepraszam, że jestem facetem – powiedział zgryźliwie. – Kiedyś nosiłem makijaż na co dzień. To takie straszne?
- Wiesz, jakby to powiedzieć…
- „Pedalskie.” Nieważne, wróćmy do pracy.

Przez lata nabawił się awersji do tego typu stwierdzeń. Nienawidził tych wszystkich nakazów i zakazów, podziałów na rzeczy „męskie” i „niemęskie”. „To dwudziesty pierwszy wiek do cholery!”

Nie zwlekając dłużej, kontynuowali tworzenie portfolio. Kaulitz posłusznie ustawiał się dokładnie tak, jak życzyła sobie tego Irene, lecz po kilku zdjęciach dziewczyna niespodziewanie przerwała robienie zdjęć.

- Coś nie tak?
- Nie wiem, jak to nazwać. Pozujesz bardzo dobrze, tak profesjonalnie, ale nie wychodzi to naturalnie. Mógłbyś coś z tym zrobić?
- Mogę spróbować… -  odparł niepewnie, nie bardzo wiedząc, co właściwie robić.
- Niedługo wróci Chris. Ciekawe, czy ma już gdzie mieszkać.
- Jak to?
- Matthew wyrzucił go z domu, po tym jak Chris ogolił jego psa.
- Co?! – roześmiał się Bill. Pstryk!
- Haha, o to chodziło! – ucieszyła się blondynka. Zrobiła kolejne zdjęcie.
- Czyli to bujda, żeby mnie rozbawić? – rzekł z wyrzutem.
- Nie do końca. To wydarzyło się naprawdę, tyle że jakiś rok temu.
- Matthew musiał być wściekły.
- Nawet nie wiesz jak…

*

- I ostatnie zdjęcie – oznajmiła z satysfakcją w głosie. – Wielkie dzięki za pomoc!
- Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że zdjęcia wyszły dobrze.
- Tutaj wyglądają ok. Zaraz je zrzucę na komputer i wtedy zobaczymy.
- Co zrzucisz? Znowu jakieś zdjęcia? – w pokoju niespodziewanie pojawiła się Macy. – O, cześć. Słyszałam o wczorajszym „wypadku”. Myślałam, że gorzej dostałeś.
- A widzisz, to moja zasługa – Irene chwyciła wacik i nasączyła go mleczkiem do demakijażu. – Popatrz!
- Ała!!! Delikatniej proszę! – zaskowyczał Bill, gdy dziewczyna brutalnie starła mu warstwę makijażu z podbitego oka.
- No nieźle kochana! Nic nie było widać – zachwyciła się ruda. – Coraz lepiej ci idzie.
- Dziękuję za uznanie.
- Jeśli to już wszystko, to mogę to już z siebie zdjąć? – zapytał z nadzieją blondyn. Odzwyczaił się od noszenia warstwy makijażu. Jego skóra nie czuła się z nią dobrze.
- Tak właściwie to miałabym do ciebie jeszcze jedną prośbę. Mógłbyś mi jeszcze trochę popozować? Już nie do tego portfolio tylko tak jak robiłeś to wcześniej.
- „Nienaturalnie”? Po co ci w ogóle moje zdjęcia? – Kaulitz spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
- Ciekawie pozujesz, to wszystko. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele!
- To może być ciekawe! – rzuciła Macy, rozsiadając się na jednej z kanap. – Zaczynajcie! Chętnie zobaczę, jak sobie radzi nasz „model”.
- Żebyś się nie zdziwiła – mruknął pod nosem tak, by dziewczyna tego nie usłyszała. Zyskał motywację, by dać z siebie wszystko. Pokazać, na co go stać. W tym samym czasie Irene zabrała się za szybką poprawę makijażu swojego modela, po czym kazała mu stanąć na miejsce. Rozpoczęli pracę na nowo, korzystając z ostatnich promieni słońca.

*

- Przyniosłam kawę, możemy oglądać – oświadczyła rudowłosa, wchodząc do pokoju. Jej koleżanka właśnie kończyła zgrywać zdjęcia, a Bill ścierał z twarzy resztki podkładu. Najnudniejszy, a zarazem najprzyjemniejszy etap każdej sesji zdjęciowej. Świadomość zbliżającego się wytchnienia jest zawsze budująca.

Chwycił w dłonie kubek z kawą i dosiadł się do dziewczyn.

- Myślę, że możemy zaczynać. Najpierw te bez makijażu…
- Przykładasz coś na to? Gdy byłam w podobnym stanie stosowałam całe serie maści, a i tak to cholerstwo nie chciało zejść mi z twarzy.
- Kupiłem coś w aptece, mam nadzieję, że zadziała. Skąd miałaś takie coś?
- Treningi. Wypadki się zdarzają.
- Nie gadajcie tylko pomóżcie mi wybrać – obruszyła się Irene.
- To mi się podoba.
- Mnie też. Widzisz, kochanie? Sprawa załatwiona.
- W takim razie zapiszę je. Któreś jeszcze?
- Weź to.
- Strasznie tu wyszedłem – skrzywił się były wokalista.
- Nie o to chodziło?
- Będzie dobre do porównania. Biorę je – zdecydowała pani fotograf. – A teraz po korekcie.
- Żadne mi się nie podoba.
- Dlaczego?
- Nie zrozum mnie źle, ale nie podobasz mi się, to pewnie dlatego.
„I vice versa.” – wolał nie powtarzać tego głośno.
- A co sądzicie o tych dwóch?

*

- Jeszcze raz dzięki za pomoc!

Pomachał dziewczynie na do widzenia i ruszył w swoją stronę bogatszy o dwadzieścia dolarów. Nie było to dużo, ale przy okazji zyskał szansę na choćby chwilowy powrót do swojego poprzedniego życia. Na zetknięcie się z przeszłością. Odrobinę zatęsknił za profesjonalnymi sesjami, gdzie nikt, poza Tomem i chłopakami z zespołu, nigdy nie powiedział mu wprost, że wygląda: „aseksualnie”, „pedalsko”, „jakby nie potrafił zamknąć ust”. Im bardziej się starasz, tym krytyka bardziej boli. Pocieszało go tych kilka naprawdę dobrych zdjęć, które, o dziwo, zdołały spodobać się nawet Macy, jeśli oczywiście zwrot „Jest ok.” można uznać za oznakę podobania się. Obawiał się tylko puszczenia tych zdjęć w obieg. Nie chodziło przy tym o wrzucenie zdjęć do internetu, na świecie jest wiele osób podobnych do niego, miał tego świadomość. Niezbyt cieszył się na myśl, że któryś z chłopaków mógłby je ujrzeć. Dodatkowe docinki były mu zbędne. Z góry wiedział, jakie byłyby reakcje na te fotografie. Niewiadomą stanowił jedynie Chris, ale on zdawał się być wyjątkiem od wszelkich reguł.

Coś innego zaprzątnęło mu głowę. Pytania Irene: „Czy Marcus mówił ci coś o mnie?”, „Ciekawe, co teraz robi Marcus. Myślisz, że sobie radzi? Może powinieneś mu pomóc?”.

Nie miał wątpliwości, że coś jest na rzeczy. Nie to, żeby go to jakoś ruszało, miał swoje sprawy na głowie. Nie zamierzał jednak być niczyim łącznikiem czy swatką. „Co to to nie!” Był zbyt leniwy i przepełniony egoizmem na takie zabawy, nie wspominając już o swojej jedynej w życiu próbie zeswatania kogokolwiek. Związek, choć miło się rozpoczął, po kilku miesiącach runął jak domek z kart. I czyja to była wina?

Lepiej zostawić takie sprawy Kupidynowi. W końcu to jego praca! A może i on jest takim leniwym egoistą? To by wyjaśniało tyle problemów na świecie.

Zaśmiał się ze swoich rozważań. Przekręcił klucz w zamku. Miał straszną ochotę na gorący obiad. 
Drache

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz