To był kolejny
z tych dni, które zdawały się dłużyć bez końca. Ruch w sklepie wpisywał się w
tutejszą średnią. Nie działo się również nic godnego szczególnej uwagi.
- Dobra, a
teraz zatwierdź.
Bill już drugi
dzień zgłębiał tajniki obsługi kasy fiskalnej. Po kilku tygodniach pomocy w
sklepie najwyższy czas, aby się tego nauczył. To ułatwiłoby pracę zarówno jemu
jak i Marcusowi.
- Super. Teraz
to skasuj i zeskanuj tę puszkę.
Chłopak
nacisnął kilka przycisków, jednak maszyna odmówiła współpracy, ogłaszając to
długim głośnym piskiem.
- Zapomniałeś
odblokować.
Jeszcze jeden
przycisk. Tym razem wszystko się udało.
- No nareszcie
– westchnął Kaulitz, anulując transakcję.
- Zrobisz to
jeszcze kilka razy i będzie ok. Nie ma w tym wielkiej filozofii.
- Skoro tak
mówisz. Cholera! – kolejny błąd.
- Może więcej
niż kilka.
Mieli zamiar
poćwiczyć trochę dłużej, lecz wejście klienta pokrzyżowało im plany. Blondyn
doprowadził kasę do należytego porządku.
- Hej, co u
was słychać? – spytał radośnie Chris, podchodząc do lady.
- Wszystko ok.
Bill uczy się obsługiwać kasę.
- Nawet nieźle
mi idzie – pochwalił się, po czym podskoczył przerażony, gdy urządzenie znów
zawyło.
- Taa…
Potrzebujesz czegoś?
- Tak. Mam całą
listę – powiedział, wyciągając z kieszeni zapisaną kartkę papieru.
- Całkiem
spora lista. Zaraz pomożemy ci wszystko ogarnąć.
- To chyba
tygodniowe zakupy? – stwierdził Bill.
- Zgadza się.
Dzisiaj moja kolej – rzekł z uśmiechem Chris. – Tak patrzę, że skoro macie
teraz zastój to może któryś z was pomógłby mi to dostarczyć do domu?
- Bill ci
pomoże. Nie zostawię go samego z kasą.
*
Znów był
dostawcą. Nie spodziewał się tego, decydując się na pracę w sklepie, lecz nie
mógł powiedzieć, żeby mu to zbytnio przeszkadzało. To zawsze ciekawsze niż
stanie za ladą. Jedyny problem to nieustanny niepokój. Mimo upływu czasu
blondyn przemierzał ulice dość niepewnym krokiem. Nieustannie rozglądał się
wokół i nasłuchiwał zagrożenia.
- Przepraszam,
możesz powtórzyć? – zorientował się, że zbytnio skupił swoją uwagę na
otoczeniu. Chris westchnął niepocieszony.
- W ogóle
słuchałeś, co do ciebie mówię?
- Nie
usłyszałem tylko ostatniego zdania. I nie, nie dam ci się znowu ostrzyc.
- Ale
dlaczego? – jęknął zawiedziony chłopak. – Czy ostatnio zrobiłem coś nie tak?
Powiedz szczerze.
- Nie o to
chodzi. Po prostu nie mam na to dzisiaj czasu.
- A jutro?
- Też nie.
- Pojutrze?
- Nie.
- Bill, daj
spokój – obruszył się brunet. – Znajdź dla mnie chwilę!
- Ale dlaczego
ja?
- Bo… Bo masz
ciekawą twarz – blondyn przystanął i przechylił głowę. Patrzył na swojego
kolegę z niemałym zdziwieniem. – Ej, to był komplement!
- A co jest
takiego „ciekawego” w mojej twarzy? – spytał Bill, który w ciągu swojego życia
słyszał już wiele komentarzy na swój temat z wyjątkiem powyższego.
- Wyróżnia
się, ma ciekawy kształt. Aż się prosi żeby się nią zająć. Wiesz, makijaż,
fryzura. Nie wszyscy tak mają.
- Cóż, dzięki.
Skoro tak sądzisz.
- To jak
będzie? Znajdziesz dla mnie czas? – dopytywał się.
- Pomyślę nad
tym. Najpierw zanieśmy to wszystko. Ręce mnie już bolą.
*
Po wejściu do
domu udali się od razu do kuchni. Bill z radością odłożył na ladę siatki z
zakupami. Rozmasował obolałe ręce. Chris podążył jego śladem.
- To było
ciężkie. Powinieneś mieć taki wózek jak załatwiła sobie Macy – stwierdził
Kaulitz, potrząsając ręką. Bieg krwi w jego kończynach powoli wracał do
normalności.
- Chyba wiem,
o który ci chodzi. Myślałem o tym kiedyś, ale decyzja o zakupach zawsze pada w
ostatniej chwili, a wtedy ciężko cokolwiek załatwić. W każdym razie dzięki za
pomoc.
- Nie ma
sprawy. Nie jestem ci już potrzebny, nie? Mogę wrócić do sklepu?
- Tak
właściwie jest jedna rzecz, którą mógłbyś dla mnie zrobić – powiedział Chris po
chwili zastanowienia. – Właściwie dwie. Byłbym wdzięczny, gdybyś pomógł mi to
wypakować, a potem zaniósłbyś Marcusowi mojego pendrive’a. To ułatwiłoby mi
życie.
- Chyba mam
jeszcze chwilę, więc…
- Dzięki!
W mig uporali
się ze stertą jedzenia, które od razu trafiło na swoje miejsce w domowej spiżarni
i udali się po schodach do pokoju Chrisa w celu znalezienia wspomnianego
wcześniej urządzenia.
Pierwsze
piętro było podzielone na kilka pomieszczeń, do których prowadził stosunkowo
wąski korytarz. Bill nie był pewien, czy każdy z trójki mieszkających tu
chłopaków ma swój oddzielny pokój, jednak brunet mógł się cieszyć z takiej
możliwości. Chłopak wprowadził gościa do swojego królestwa, które, choć nie
było zbyt duże, było całkiem ładnie urządzone. Widać było, iż jego mieszkaniec
nie wprowadził się tu wczoraj. Kremowe ściany zdobiły liczne plakaty oraz
wycinki z gazet. Wszystkie wiązały się z modą i stylizacjami. Na biurku
zalegały przybory do makijażu i lakier do włosów. O dziwo nic poza tym nie
walało się po pomieszczeniu, wokół panował nienaturalny wprost porządek. Gdyby
nie ten szczegół, Bill mógłby sam mieć taką sypialnię. Kiedy był młodszy,
marzył o takowej, lecz brakowało mu środków finansowych na zrealizowanie
swojego celu. Później przez lata żył na walizkach, więc pieniądze nie były w
stanie mu pomóc. Na chwilę obecną historia zatoczyła koło.
- Rozgość się,
ja rozejrzę się za tym pendrivem – rzekł najmłodszy z domowników, po czym
zniknął za drzwiami. W tym czasie Bill postanowił dla zabicia czasu przyjrzeć
się zdobiącym ściany zdjęciom. Tak długo nie miał styczności z tym tak innym
przecież światem. Podobny opuścił kilka miesięcy temu. Zastanawiam się, czy
będzie mu dane kiedykolwiek do niego powrócić.
Przedstawione
na zdjęciach stylizacje były niezwykle różnorodne. Ciężko było znaleźć pośród nich
wspólny mianownik. Część z nich była chłopakowi znana, części zupełnie nie
kojarzył. Pojawiały się tam bardziej rozpoznawalne elementy sprzed lat, jak i
kreacje wyglądające na najnowsze trendy. Uśmiechnął się widząc kilka prac,
które niegdyś stanowiły dla niego inspirację.
W pewnym
momencie zmarszczył czoło. Nie spodziewał się ujrzeć tego zdjęcia.
- Już jestem.
Znalazłem go – oznajmił Chris, wchodząc do pokoju. – Widzę, że oglądasz moją
kolekcję?
- Tak, masz
bardzo dużo zdjęć. Inspiracje?
- O tak! Ilekroć
znajdę coś interesującego, drukuję to i wieszam tutaj. Mam nadzieję, że będzie
mi dane kiedyś z tego skorzystać.
- Życzę ci
tego.
Chłopcy
uśmiechnęli się do siebie.
- Dzięki. A
wiesz co? – podszedł bliżej i przejechał palcami po jednym z kawałków papieru.
– Strasznie mi go przypominasz.
- Naprawdę? –
Bill zerknął na samego siebie sprzed roku czy dwóch lat. Nie był pewien, tyle
różnych rzeczy miał już na sobie, że zupełnie stracił rachubę.
- Serio!
Jesteście bardzo podobni.
- Nie wiem,
czy to dobrze, ale dzięki – zaśmiał się dwudziestolatek.
- Bill –
blondyn w odpowiedzi spojrzał na niego pytająco. – Pokaż lewą rękę.
Nie
przewidział takiego obrotu sprawy.
- Co? – udał,
że nie zrozumiał prośby.
- Pokaż mi
lewą rękę. Chcę coś zobaczyć.
- Ale co? To
brzmi dziwnie – próbował się wykręcić.
- Bill no…
- Daj mi
spokój.
- To tylko
ręka. Nie każę ci się przecież rozbierać ani nic.
- Odbija ci
czy co?
- Czyli nie
pokażesz?
- Spadaj.
- Fajnie.
Szybki chwyt i
rękaw bluzy błyskawicznie uniósł się w górę, odsłaniając kilka maleńkich blizn
i spory czarny tatuaż, który od kilku lat zdobił bladą skórę. Bill odruchowo
wyrwał się i zasłonił napis. Poczuł się jak dzieciak przyłapany na gorącym
uczynku. Chris uśmiechnął się triumfalnie.
- Wiedziałem!
Od początku wiedziałem!
- No tak, mam
tatuaż. I co z tego?
- To z tego,
że kłamałeś mówiąc nam o swoim pochodzeniu. Po cholerę to zrobiłeś?
- To
przeszłość i nie jest twoją sprawą – syknął Kaulitz, poprawiając rękaw.
- Ale dlaczego
tak to rozegrałeś? Dlaczego kłamałeś?
- Mam swoje
powody. Musiałem to zrobić.
- Niby
dlaczego?
- Nie jestem
tutaj z własnej woli. Straciłem kontrolę nad swoim życiem i niepotrzebny mi
teraz rozgłos, jasne?
- Co się
stało?
- Nie chcę o
tym gadać. Po prostu daj mi tego pendrive’a i skończmy rozmowę. Muszę wracać do
pracy.
- Marcus wie?
- Nie, nie
wie. Im mniej osób o tym wie, tym lepiej.
Brunet patrzył
na niego spode łba. Mierzyli się wzrokiem, żaden z nich nie odpuszczał. Byli w
tym do siebie tak bardzo podobni.
- Nienawidzę
kłamstwa – burknął wreszcie chłopak z czarno-czerwoną czupryną.
- Życie
rewiduje poglądy. Tam, gdzie chciałbyś się udać, kłamstwa jest całkiem sporo,
więc lepiej przyzwyczaj się do niego zawczasu.
- Ja nie
kłamię. Nie jestem tobą.
- Myślisz, że
ja to robię, bo taki mam kaprys? Nie kłamałbym, gdybym nie musiał, koniec
dyskusji. To jak, mam zabrać tego pendrive’a czy nie? – blondyn wyciągnął do
niego rękę, jednak Chris ani drgnął. – Jak chcesz. Muszę wracać do pracy.
Zszedł szybko
po schodach i ubrał się do wyjścia. A dzień zapowiadał się tak spokojnie…
Kroki na
schodach. Domownik zszedł niżej i rzucił Billowi kolorowe urządzenie. Chłopak
zacisnął dłoń.
- Zamierzasz
powiedzieć o mnie reszcie? – spytał. Brunet przez chwilę milczał wpatrując się
w brązowe zdeterminowane tęczówki. Kaulitz przekazywał mu jasny sygnał.
- Pomyślę nad
tym.
- Spoko.
Odwrócił się
na pięcie i wyszedł bez słowa. Żwawo udał się w drogę powrotną. Bardzo chciał
jak najszybciej znaleźć się w sklepie i zapomnieć o całej sprawie. Czuł
niestety, że to nie będzie takie łatwe. Był zdany na łaskę i niełaskę chłopaka,
który w tej chwili nie darzył go zbyt wielką sympatią.
Drache
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz