Promienie
słońca dzielnie przebijały się przez brudne szyby i oświetlały przestronny
pokój. Wewnątrz panował nieład, żaden z mieszkających tam chłopaków nie był
znany z zamiłowania do porządku.
Pozostawiona
na łóżku pościel drgnęła, a ze środka dobiegł głośny pomruk. Blondyn przewrócił
się na drugi bok. Pragnął w pełni wykorzystać swój wolny dzień i nadrobić
wszelkie zaległości związane ze spaniem.
Skąd dodatkowy
wolny dzień? Przyniosła go niespodziewana wizyta właściciela sklepu spożywczego
tuż przed wyjściem Billa do domu poprzedniego dnia. Mężczyzna od razu uznał, że
jego nowy pracownik nie powinien w takim stanie pracować i najlepiej by było
gdyby od razu wrócił do domu i odpoczął
tam co najmniej dzień, dwa. Co prawda nie chodziło tutaj o dobre samopoczucie
pracownika, a raczej o jego wygląd, ale Billowi to nie przeszkadzało.
Najważniejsze było wolne.
Spokój zmącił
głośny dźwięk telefonu. Góra materiału ponownie się poruszyła, tym razem
agresywniej. Blondyn jednym ruchem zrzucił z siebie kołdrę, lecz nie od razu
odebrał połączenie. Ze wściekłością spoglądał na małe drżące pudełko.
- H-halo? –
wyjąkał w końcu, po czym rzucił się z powrotem na łóżko. Nie znał tego numeru.
- Bill? Ty
jeszcze śpisz? Jest już południe!
- Korzystam z
okazji – odparł, wyciągając się. W pokoju rozległ się trzask budzących się do
życia stawów.
- Masz dzisiaj
wolne? Tak w ogóle, z tej strony Irene. Nie wiem, czy zapisywałeś mój numer.
- Nie, nie
zapisywałem. Tak, dostałem wolne z powodu oka.
- Źle wygląda?
- Niezbyt
pięknie.
- To się
świetnie składa! Znaczy… Źle, że masz podbite oko, ale pomyślałam, że dzięki
temu mógłbyś mi pomóc.
- Pomóc? –
zdziwił się chłopak. – W jaki sposób?
- To dłuższa
historia. W skrócie: robię portfolio do college’u i przydałoby mi się tam
zdjęcie twojego oka.
- Zdjęcie? Nie
jestem w dobrym stanie na zdjęcia…
- Tym lepiej!
To znaczy… Wiesz, zdjęcie będzie bardziej naturalne!
- A co z tego
będę miał? – zapytał, czując, że nie da się wygrać z tak wielkim entuzjazmem.
- Moja
wdzięczność ci nie wystarczy?
- Wiesz…
- Dobra,
zapłacę ci.
- Ile?
- Zależy, jak
bardzo się postarasz. Dostaniesz więcej, jeśli się pospieszysz. Za kilka godzin
zajdzie słońce, a ja potrzebuję dobrego światła do zdjęć. Rusz się, czekam u
siebie.
Telefon
wylądował na ziemi, a jego właściciel z wielkim trudem postawił stopy na
podłodze. Każdy grosz się przyda.
*
- Nareszcie
jesteś! Już myślałam, że zrezygnowałeś – powitała go na wejściu, gdy wreszcie
zjawił się przed drzwiami.
- Zgubiłem się
– przyznał szczerze, uśmiechając się głupio. – Na rozwidleniu poszedłem w lewo
zamiast w prawo. A nie…
- Raczej
odwrotnie. Nie dziwię się, że się zgubiłeś. Wchodź, jest mało czasu.
Zdjął kurtkę i
buty, po czym ruszył do salonu. Pokój był już przygotowany do sesji. Tło,
krzesło dla „modela”, aparat, akcesoria do makijażu… Wszystko czekało na jego przybycie.
Usiadł na
swoim miejscu. W tym samym czasie Irene dokonała ostatniego sprawdzenia
sprzętu.
- Nie
rozstajesz się z tym szalikiem – stwierdziła po zerknięciu na chłopaka.
- Zgadza się –
odpowiedział, przesunąwszy się we wskazanym mu kierunku.
- Co pod nim
chowasz? Jakiś niegrzeczny tatuaż?
- Tak, kilka
lat temu koledzy wytatuowali mi w tym miejscu wielkiego penisa. Dobra, nie
patrz tak na mnie, to był żart.
- Już o nic
więcej nie pytam.
Nie trwało
długo nim pierwsza seria zdjęć była gotowa. Po ich pobieżnym przejrzeniu
dziewczyna uznała, iż ten etap pracy można uznać za zakończony.
- To aż tak
źle wygląda? – skrzywił się Bill, przeglądając zdjęcia.
- Nic na to
nie poradzę – odpowiedziała blondynka. Skupiła się na doborze odpowiednich kosmetyków.
– Ciesz się, że szybko dostałeś lód, bo wyglądałbyś o wiele gorzej.
- Myślisz?
-
Doświadczenie.
- Ałć! Od kogo
tak dostałaś?
- Od nikogo.
Niestety często zdarzało mi się robić za tutejszą pielęgniarkę. A to Matthew
coś sobie zrobił na siłowni, Macy przesadziła na treningu, Chris miał wypadek
na deskorolce… Teraz jeszcze ty. Może powinnam iść na pielęgniarstwo zamiast na
jakiś kierunek artystyczny?
- Nie wiem,
ale bycie pielęgniarką idzie ci całkiem nieźle. Tylko mogłabyś być
delikatniejsza.
- Nie pouczaj
mnie, bo wsadzę ci pędzelek w oko!
Miał ochotę
skomentować ostatnie zdanie, jednak dla własnego bezpieczeństwa wolał
zamilknąć.
Kilka minut
później jego twarz pokrywała warstwa odpowiednio dobranego makijażu. Chłopak
przez cały ten czas starał się zachowywać jak najbardziej profesjonalnie. Szło
mu bardzo dobrze do chwili dopracowania oka. Praca na bolesnym miejscu była dla
niego istną katorgą. Jeszcze nigdy tak dokładnie nie czuł każdego ruchu kredki
czy nawet gąbki lub pędzla.
- Rany! Aż tak
cię to boli? – spytała wreszcie Irene, przerywając pracę. Blondyn rozluźnił
mięśnie.
- Nic na to
nie poradzę – w ostatnim momencie powstrzymał się przed odruchem rozmasowania
bolącego miejsca. – To cholernie boli.
- Chcesz
przerwę?
Zastanowił
się.
- Nie, wytrzymam.
Im szybciej skończymy tym lepiej.
- Dobry wybór.
Już kończę, ale jeszcze zdjęcia przed nami.
Rzeczywiście,
jedynie kilka ruchów dzieliło ich od końca przygotowań. Bill odetchnął z ulgą,
gdy znajoma wreszcie odsunęła się od jego sponiewieranego oka. Odetchnęła i
przyjrzała się swojej pracy, po czym zadowolona podała dwudziestolatkowi
lusterko. Przyjrzał się swojemu odbiciu. Był pod wrażeniem tego, co zobaczył.
- I jak?
- Świetnie! –
przyznał, oglądając się z wszelkich możliwych kątów. – Mógłbym pożyczyć od
ciebie puder i podkład na kilka dni?
- Mówisz
serio? – zdziwiła się.
- Tak – odparł
z niemniejszym zdziwieniem. Czy to takie zaskakujące, że chciałby choć trochę
przysłonić tą wielką fioletową plamę na twarzy?
- No dobra.
Pewnie bycie modelem przyzwyczaiło cię do noszenia makijażu. Nie no, jasne,
bierz co chcesz.
- Przepraszam,
że jestem facetem – powiedział zgryźliwie. – Kiedyś nosiłem makijaż na co
dzień. To takie straszne?
- Wiesz, jakby
to powiedzieć…
- „Pedalskie.”
Nieważne, wróćmy do pracy.
Przez lata
nabawił się awersji do tego typu stwierdzeń. Nienawidził tych wszystkich
nakazów i zakazów, podziałów na rzeczy „męskie” i „niemęskie”. „To dwudziesty
pierwszy wiek do cholery!”
Nie zwlekając
dłużej, kontynuowali tworzenie portfolio. Kaulitz posłusznie ustawiał się
dokładnie tak, jak życzyła sobie tego Irene, lecz po kilku zdjęciach dziewczyna
niespodziewanie przerwała robienie zdjęć.
- Coś nie tak?
- Nie wiem,
jak to nazwać. Pozujesz bardzo dobrze, tak profesjonalnie, ale nie wychodzi to
naturalnie. Mógłbyś coś z tym zrobić?
- Mogę
spróbować… - odparł niepewnie, nie
bardzo wiedząc, co właściwie robić.
- Niedługo
wróci Chris. Ciekawe, czy ma już gdzie mieszkać.
- Jak to?
- Matthew
wyrzucił go z domu, po tym jak Chris ogolił jego psa.
- Co?! –
roześmiał się Bill. Pstryk!
- Haha, o to
chodziło! – ucieszyła się blondynka. Zrobiła kolejne zdjęcie.
- Czyli to
bujda, żeby mnie rozbawić? – rzekł z wyrzutem.
- Nie do
końca. To wydarzyło się naprawdę, tyle że jakiś rok temu.
- Matthew
musiał być wściekły.
- Nawet nie
wiesz jak…
*
- I ostatnie
zdjęcie – oznajmiła z satysfakcją w głosie. – Wielkie dzięki za pomoc!
- Nie ma
sprawy. Mam nadzieję, że zdjęcia wyszły dobrze.
- Tutaj
wyglądają ok. Zaraz je zrzucę na komputer i wtedy zobaczymy.
- Co zrzucisz?
Znowu jakieś zdjęcia? – w pokoju niespodziewanie pojawiła się Macy. – O, cześć.
Słyszałam o wczorajszym „wypadku”. Myślałam, że gorzej dostałeś.
- A widzisz,
to moja zasługa – Irene chwyciła wacik i nasączyła go mleczkiem do demakijażu.
– Popatrz!
- Ała!!!
Delikatniej proszę! – zaskowyczał Bill, gdy dziewczyna brutalnie starła mu
warstwę makijażu z podbitego oka.
- No nieźle
kochana! Nic nie było widać – zachwyciła się ruda. – Coraz lepiej ci idzie.
- Dziękuję za
uznanie.
- Jeśli to już
wszystko, to mogę to już z siebie zdjąć? – zapytał z nadzieją blondyn.
Odzwyczaił się od noszenia warstwy makijażu. Jego skóra nie czuła się z nią
dobrze.
- Tak
właściwie to miałabym do ciebie jeszcze jedną prośbę. Mógłbyś mi jeszcze trochę
popozować? Już nie do tego portfolio tylko tak jak robiłeś to wcześniej.
-
„Nienaturalnie”? Po co ci w ogóle moje zdjęcia? – Kaulitz spojrzał na nią z
lekkim uśmiechem.
- Ciekawie
pozujesz, to wszystko. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele!
- To może być
ciekawe! – rzuciła Macy, rozsiadając się na jednej z kanap. – Zaczynajcie!
Chętnie zobaczę, jak sobie radzi nasz „model”.
- Żebyś się
nie zdziwiła – mruknął pod nosem tak, by dziewczyna tego nie usłyszała. Zyskał
motywację, by dać z siebie wszystko. Pokazać, na co go stać. W tym samym czasie
Irene zabrała się za szybką poprawę makijażu swojego modela, po czym kazała mu
stanąć na miejsce. Rozpoczęli pracę na nowo, korzystając z ostatnich promieni
słońca.
*
- Przyniosłam
kawę, możemy oglądać – oświadczyła rudowłosa, wchodząc do pokoju. Jej koleżanka
właśnie kończyła zgrywać zdjęcia, a Bill ścierał z twarzy resztki podkładu.
Najnudniejszy, a zarazem najprzyjemniejszy etap każdej sesji zdjęciowej.
Świadomość zbliżającego się wytchnienia jest zawsze budująca.
Chwycił w
dłonie kubek z kawą i dosiadł się do dziewczyn.
- Myślę, że
możemy zaczynać. Najpierw te bez makijażu…
- Przykładasz
coś na to? Gdy byłam w podobnym stanie stosowałam całe serie maści, a i tak to
cholerstwo nie chciało zejść mi z twarzy.
- Kupiłem coś
w aptece, mam nadzieję, że zadziała. Skąd miałaś takie coś?
- Treningi.
Wypadki się zdarzają.
- Nie gadajcie
tylko pomóżcie mi wybrać – obruszyła się Irene.
- To mi się
podoba.
- Mnie też.
Widzisz, kochanie? Sprawa załatwiona.
- W takim
razie zapiszę je. Któreś jeszcze?
- Weź to.
- Strasznie tu
wyszedłem – skrzywił się były wokalista.
- Nie o to
chodziło?
- Będzie dobre
do porównania. Biorę je – zdecydowała pani fotograf. – A teraz po korekcie.
- Żadne mi się
nie podoba.
- Dlaczego?
- Nie zrozum
mnie źle, ale nie podobasz mi się, to pewnie dlatego.
„I vice
versa.” – wolał nie powtarzać tego głośno.
- A co
sądzicie o tych dwóch?
*
- Jeszcze raz
dzięki za pomoc!
Pomachał
dziewczynie na do widzenia i ruszył w swoją stronę bogatszy o dwadzieścia
dolarów. Nie było to dużo, ale przy okazji zyskał szansę na choćby chwilowy
powrót do swojego poprzedniego życia. Na zetknięcie się z przeszłością.
Odrobinę zatęsknił za profesjonalnymi sesjami, gdzie nikt, poza Tomem i
chłopakami z zespołu, nigdy nie powiedział mu wprost, że wygląda: „aseksualnie”,
„pedalsko”, „jakby nie potrafił zamknąć ust”. Im bardziej się starasz, tym
krytyka bardziej boli. Pocieszało go tych kilka naprawdę dobrych zdjęć, które,
o dziwo, zdołały spodobać się nawet Macy, jeśli oczywiście zwrot „Jest ok.”
można uznać za oznakę podobania się. Obawiał się tylko puszczenia tych zdjęć w
obieg. Nie chodziło przy tym o wrzucenie zdjęć do internetu, na świecie jest
wiele osób podobnych do niego, miał tego świadomość. Niezbyt cieszył się na
myśl, że któryś z chłopaków mógłby je ujrzeć. Dodatkowe docinki były mu zbędne.
Z góry wiedział, jakie byłyby reakcje na te fotografie. Niewiadomą stanowił
jedynie Chris, ale on zdawał się być wyjątkiem od wszelkich reguł.
Coś innego
zaprzątnęło mu głowę. Pytania Irene: „Czy Marcus mówił ci coś o mnie?”,
„Ciekawe, co teraz robi Marcus. Myślisz, że sobie radzi? Może powinieneś mu
pomóc?”.
Nie miał
wątpliwości, że coś jest na rzeczy. Nie to, żeby go to jakoś ruszało, miał
swoje sprawy na głowie. Nie zamierzał jednak być niczyim łącznikiem czy swatką.
„Co to to nie!” Był zbyt leniwy i przepełniony egoizmem na takie zabawy, nie
wspominając już o swojej jedynej w życiu próbie zeswatania kogokolwiek.
Związek, choć miło się rozpoczął, po kilku miesiącach runął jak domek z kart. I
czyja to była wina?
Lepiej
zostawić takie sprawy Kupidynowi. W końcu to jego praca! A może i on jest takim
leniwym egoistą? To by wyjaśniało tyle problemów na świecie.
Zaśmiał się ze
swoich rozważań. Przekręcił klucz w zamku. Miał straszną ochotę na gorący
obiad.
Drache
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz