Dyszał niczym
po prawdziwym maratonie. Jego mięśnie drżały. Opadał z sił, gdy krwiożercze łby
co i raz wychylały się z otchłani, aby pochwycić go i zaciągnąć w nicość.
Miotał się i szarpał, uderzając pięściami na oślep, lecz to nie przynosiło
rezultatu. Krzyknął przerażony, gdy dwie paszcze zamknęły się na jego
nadgarstkach. Chciał się wyrwać, ale pozostało mu tylko błaganie o litość.
Silne potrząśnięcie. Ciemność i znajoma twarz. Marcus?
- Stary,
uspokój się wreszcie! – skarcił go chłopak. Dopiero wtedy Bill zauważył jego
dłonie na swoich nadgarstkach. – Obudzisz całą okolicę!
Blondyn
spojrzał na niego wciąż nie potrafiąc dojść do ładu. „Czyli to był sen, kolejny
koszmar”, pomyślał. Opadł na poduszki z głośnym westchnięciem.
- Przepraszam.
Miałem zły sen – wydukał, przecierając twarz. Ile jeszcze będzie musiał znosić
te wizje?
- Zauważyłem –
odparł Marcus, wracając na swoje łóżko. – U nas jakoś łatwiej było z tobą
wytrzymać. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał budzić cię co noc. Chciałbym
tu wypocząć.
- Jasne, to
oczywiste. Tylko, że… To miejsce źle na mnie działa.
- Ty serio
boisz się lasu?
Bill spojrzał
na niego spode łba.
- Tak, boję
się – przyznał niepewnie. Mówienie o swoich słabościach nigdy nie jest łatwe. –
Miałem kiedyś wypadek i powiedzmy, że miał on związek z lasem. Dość przykra
historia.
- Spoko.
Szatyn nakrył
się śpiworem i odwrócił do ściany. Kaulitz w pierwszej chwili miał ochotę
zrobić to samo, lecz powstrzymał się.
- Słuchaj, co
do tego, co było wczoraj, przepraszam, że tak wyszło. Nie powinienem był
kłamać, co do swojego nazwiska, ale nie widziałem innego wyjścia – zaczął.
- Wiesz,
normalnie by mi to zwisało, ale to nie jest mała sprawa - chłopak odwrócił się
w jego stronę. – Okłamałeś wszystkich, masz fałszywe papiery. Gdyby to chodziło
tylko o zmyślenie jakichś pierdół, to jeszcze by uszło.
- Tak, wiem,
ale nie widziałem wtedy innego wyjścia! Uwierz mi, że miałem powody, żeby to
zrobić.
- Na jakiej
podstawie miałbym ci wierzyć?
Zamilkli.
Świerszcz mącił niezręczną i pełną napięcia ciszę. Nieporuszony grał swoją
pieśń, która być może cudowna dla jego gatunku, dla ludzi i tak była jedynie
cykaniem.
- Więc?
Były wokalista
wstał bez słowa i zapalił stojącą w kącie lampkę nocną. Przy jej ciepłym
świetle zaczął przeszukiwać swoją torbę. W końcu udało mu się wyłowić znajomego
laptopa.
- Pokażę ci
coś.
Nie wiedział,
czy uda mu się go przekonać, jednak musiał spróbować. Niechętnie ściągnął z
szyi swoją opaskę.
*
Opuścili domek
koło południa, co i tak było dobrym wynikiem zważywszy na wydarzenia ostatniej
nocy. Obaj byli niewyspani, jednak Bill mógł być z siebie zadowolony, częściowo
osiągnął swój cel. Marcus zrozumiał jego sytuację, ale straconego zaufania nie
odzyska się z dnia na dzień. Mimo wszystko wciąż byli ze sobą w pozytywnych
stosunkach, z czego należało się cieszyć. Co więcej, szatyn dał słowo, że nie
wspomni o niczym swojemu ojcu, więc były wokalista mógł być spokojny o swoją
pracę.
Udali się do
dużego budynku, w którym mieściła się m.in. miejscowa stołówka. Mimo dość późnej
pory, liczyli, że dostaną jeszcze coś na śniadanie. Na miejscu natknęli się na
znajomego tancerza w jego najbardziej rozpoznawalnym stanie, czyli dość
niewyspanego. Wybrali kilka rzeczy z pozostałych po śniadaniu resztek, po czym
dosiedli się do kolegi.
- Gdzie
reszta? – zagadnął Marcus. Isaac ospale podniósł głowę znad talerza.
- Poszli się
przejść czy coś. Przynajmniej tak mówiła Macy, gdy próbowała wyciągnąć mnie z
łóżka.
- Nie dałeś
się jej, podziwiam cię.
- Nie ma czego
podziwiać. Nie jest aż taka straszna. A jak z tobą? – spytał, zwracając się do
Billa.
- Mogło być
gorzej. Powinienem był inaczej to rozegrać – stwierdził, wpatrując się w
kanapkę. Jakoś nie miał apetytu.
- Teraz to już
nieważne. Myśl, jak z tego wybrnąć, bo nieźle się wkopałeś.
- Muszę
przyznać Marcusowi rację. Atmosfera jest dość napięta.
- Scheiβe… - westchnął i położył się na stole.
- Nie możesz
po prostu pokazać im tego co mi? – zapytał szatyn. Bill pokręcił głową.
- To może nie
wystarczyć. Słyszałeś Chrisa, nic do niego nie dochodzi.
- Tak, on bywa
strasznie uparty.
- Podobnie jak
ja.
- To prawda,
jesteście w tej kwestii dość podobni.
- Sorry, że
się wcinam, ale macie coś na obronę? Może coś doradzę czy coś – zaproponował
Isaac.
- Mam kilka
zdjęć i nagrań na laptopie. Nie jestem tylko pewien czy to im wystarczy.
- I blizny.
- Blizny?
- Długa
historia. Opowiem ją później.
- Dzisiaj jest
ognisko, więc będziesz mieć szansę, żeby od razu wszystkim ją opowiedzieć.
- Cóż, może to
coś da.
- Dla odwagi
powiem ci, że masz kilka osób po swojej stronie. Jestem ja, Macy, Marcus…
- I Crystal.
Dzięki – powiedział Bill, uśmiechając się lekko. – W pewnym momencie zacząłem
już planować przedwczesny powrót do domu.
- Kiepski
pomysł. Znając życie dotarłbyś na miejsce wtedy, kiedy my, jeśli w ogóle byś tam
dotarł.
- Nie no
teoretycznie da się tak zrobić. Słyszałem o ludziach, którzy przemierzają całe
kraje w ten sposób. Chciałbym kiedyś tego spróbować.
- Osobiście
wolę własne auto. A teraz chyba pójdę się przejść, idziecie?
- Ja odpadam.
- Spaaaać… -
jęknął blondyn, który nadal zalegał na stole.
- Jak chcecie.
W takim razie do zobaczenia później.
Chłopak
odłożył swój talerz i udał się do wyjścia. Kaulitz ponownie zerknął na swoją
nieszczęsną kanapkę. Czy to możliwe żeby przez kilka minut stała się bardziej
apetyczna?
- Nieźle
popsułeś Marcusowi szyki – rzekł tancerz, przerywając koledze dopiero co
rozpoczęty posiłek.
- Że co? –
Bill ze zdziwieniem uniósł głowę.
- Postawiłeś
go w kiepskiej sytuacji. Przez twoje fałszywe papiery może mieć problemy z
ojcem, a za jakiekolwiek wspieranie ciebie narazi się Irene.
- Co ma do
tego Irene? – były wokalista zmarszczył czoło. – Wiem, że trzyma stronę Chrisa…
- To
wieloletnia miłość Marcusa.
Dwudziestolatek
z wrażenia zachwiał się na krześle.
- Nie
wiedziałeś?
- Nigdy się
tym nie interesowałem. Nie widziałem też żadnych znaków, ale ja nigdy nie byłem
dobry w tego typu sprawach.
- Nie przejmuj
się tym, bo Irene też o niczym nie wie i również nic nie zauważyła mimo upływu
czasu – Isaac wyciągnął się na krześle, po czym przyjął nieco poważniejszą pozę
niż poprzednio. – Marcus buja się w niej już od szkoły średniej.
- I nigdy jej
się z tego nie zwierzył? Przecież to nie ma sensu… - westchnął, załamując ręce.
- Wszyscy mu
to mówiliśmy, ale on po prostu nie potrafił się przemóc. Inna sprawa, że Irene
przez długi czas była w związkach z innymi, więc Marcus po prostu nie chciał
ingerować. Obecnie jest wolna.
- Czyli miałby
szansę coś zdziałać – rzekł, wpatrując się tępo w kolorowe wzory na obrusie. –
Masz rację, nawaliłem.
- Tak bywa.
Popełnianie błędów to część ludzkiej natury, choć z drugiej strony ciężko mi
ocenić, czy to co zrobiłeś to błąd. Nie znam twojej historii.
- Poznasz ją
wieczorem, spokojnie – oświadczył. Wreszcie zabrał się za mozolne jedzenie
kanapki. Jego żołądek już zaczął się o to dopominać.
- Czy to o
tych bliznach wspominałeś wcześniej? – brunet kiwnął głową, wskazując na ślady
na bladej skórze.
- Między
innymi – Kaulitz obrócił rękę i przyjrzał się nielicznym małym wybrzuszeniom,
które widniały na jego ciele. Szycie uratowało go przed większymi znamionami. –
To przez wypadek.
- Wyglądają
jak ślady po ugryzieniach.
- Bo nimi są.
- Aha. Ciesz
się, że są takie małe. Popatrz na mój.
- Ałć! –
poruszył się chłopak, gdy kolega zaprezentował mu bliznę na swojej łydce. Była
kilkakrotnie większa od śladu na szyi blondyna. – Skąd to masz?
- Pies
sąsiadów. Lata temu, ale zostanie na zawsze. Przez to nienawidzę psów.
- A Kapsel?
- To chomik,
nie pies. Tylko nie przekazuj tego Matthew.
- Spoko – zaśmiał
się Bill.
- Małe psy mi
nie przeszkadzają, ale takie jak tamten wilczur…
- Może zmieńmy
temat?
- Chętnie. Mam
do ciebie prośbę.
- Słucham?
- Jakiś czas
temu gadałem z Crystal. Nie wiem, czy wiesz, ale lekko się w tobie zadurzyła.
- Miałem takie
podejrzenia… – stwierdził niepewnie, wspominając poprzedni wieczór.
- Nie jesteś
zachwycony.
- Nie
spodziewałem się tego. Zresztą, nie planowałem sobie nikogo szukać. Moja
sytuacja i tak jest już dość skomplikowana.
- Spoko, nie
wnikam. Chodzi mi tylko o to, żebyś na nią uważał. Jest bardzo delikatna.
- Rozumiem,
ale… Cholera… - zaklął, wsuwając palce w swoje jasne włosy. Ostatnią rzeczą,
której teraz potrzebował, były dramaty miłosne.
- Ej, wyluzuj.
Nie każę ci się przecież z nią żenić – uspokajał go Isaac. - Po prostu jest dla
mnie jak młodsza siostra i gdybyś coś planował…
- Nic nie
planuję, ale rozumiem, o co ci chodzi. Nie martw się, nie skrzywdzę jej. Nie
jestem taki.
- W porządku,
ale jak coś…
- Wiem, wiem,
domyślam się.
*
Tego dnia
spędzili ze sobą jeszcze kilka godzin, przechadzając się co jakiś czas po
okolicy, by wreszcie wypatrzyć zacienione miejsce na jakimś wzgórku przy
wodzie. Gawędzili ze sobą o sprawach błahych i istotnych, o pogodzie i planach
na przyszłość. Czasami ktoś się do nich dosiadał, ale zwykle reszta trzymała
się gdzieś razem. Oni przyglądali się wszystkiemu z boku. Bill zdawał sobie
sprawę z nastawienia znajomych do jego osoby. Chciał przeczekać największą
burzę.
Ruszyli się z
miejsc dopiero, gdy przyszła pora na zapowiedziane ognisko. Blondyn skoczył
jeszcze po swoją torbę i wraz z ciemnoskórym kolegą poszli na spotkanie ze
znajomymi, którzy zasiedli już w specjalnie przygotowanym do tego celu miejscu.
Zdążyli się
jedynie przywitać. Po krótkim „Cześć!” kilka osób ostentacyjnie wstało i
przemieściło się na inne wolne stanowisko. Wzrok pozostałych zwrócił się na
Kaulitza, który zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno powinien był
rezygnować z pomysłu wyjazdu.
- A tym co
odbiło? – obruszyła się Macy, odwracając się w kierunku obrażonej grupki.
- Wielce
oburzeni. Niech idą, jeśli chcą.
-
Niepotrzebnie przyszedłem…
- Teraz to już
zostań – rzekł Marcus, w odpowiedzi na próbę wycofania się blondyna.
- Powinni dać
ci szansę. To nic ich nie kosztuje – stwierdziła Crystal.
- Dzięki, że
wy mi ją daliście – odparł miło Bill, siadając na krawędzi pnia pełniącego tu
funkcję ławki.
- Mam
nadzieję, że tego nie pożałujemy…
- Marcus!
- To może
pokażę wam to co mam, póki jeszcze nie wywołałem kolejnych niepotrzebnych spięć
– stwierdził były wokalista, kładąc laptopa na kolanach. Cała czwórka
przysunęła się do ekranu, on zaś wykorzystał czas potrzebny do włączenia się
urządzenia i pozbył się przysłaniającego jego szyję kawałka materiału. Otworzył
pierwszą z zapisanych stron.
Zrobiłaś to specjalnie, prawda? Ja się tak nie bawię.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że niektórzy są nadal po stronie Billa. Potrzebuje traz wsparcia i... czekam na newsa.
Mogłabyś wyłączyć ten przeklęty kod? Szlag mnie trafia jak mam go wpisywać. no, chyba źr chcesz go mieć.
Kod wyłączony. ;P
UsuńDziękuję:P
Usuń... I już. No helloł! Ja tu się wciągam, zastanawiam co dalej, a tu... koniec. Chamstwo po prostu. Zrobiłaś to specjalnie! Powinnam strzelić teraz obrazowego focha, ale za bardzo lubię Przejście i jego autorkę. ;D
OdpowiedzUsuńUcieszyła mnie reakcja Billa na widaomość o podkochującej się w nim Crystal. Moje zyaoicowane serduszko chyba by nie przeżyło, gdyby jednak zaaregował inaczej. Dlatego dzięki.
No tom będzie masowe tłumaczonko, czemu Billuś skłamał. Już się nie mogę doczekać!
Kamilia
Nie chcę nic mówić, ale nie nastawiałabym się na yaoi w tym opowiadaniu. :)
UsuńNo nie wiem, nie wiem czy Billowi wyjdzie na dobre ujawnienie swej tożsamości. Zbyt długo ją ukrywał, by wszystko teraz było kolorowe, gdy przyjaciele się dowiedzą całej prawdy.
OdpowiedzUsuńJAK TO HETERO? Drache, nie xD ale ok, Crystal jest chociaż lojalna. Isaac i Marcus również w porządku, z tym, że Isa bardziej lubię ;p Pozdrawiam i czekam na kolejny part <3
Ostrzegałam. ;P
UsuńEj, dajesz tu dalszy ciąg, bo aż mnie skręca!
OdpowiedzUsuńNie lubię jak tak się kończy odcinek, bo wtedy mam chrapkę na ciąg dalszy. I teraz pewnie dzień w dzień będę tutaj zaglądała i sprawdzała czy jest coś nowego. :)
Nastąpi coś, na co czekałam cały czas. Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją Billa, to co się stało i dają mu kolejną szansę. A ci, którzy z nim zostali już zostaną.
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejną część. :)
Pozdrawiam :*
Haha! Puff i jest. :D
UsuńA tak już bardziej serio to niestety odcinek przewiduję dopiero na niedzielę/poniedziałek (choć nie chcę nic obiecywać, może pojawić się i później, czas zaliczeń robi swoje...).
Pozdrawiam! :)
o ludzie, ale si porobiło, ja bym już chciała next- anikka/tenebris
OdpowiedzUsuń