21.01.2013

Verloren cz.VI

Część VI



- To jak? – rzucił, przygryzając wargę.
- Co jak? – powtórzył Tommy. Nie rozumiał, do czego zmierza jego towarzysz.
- Może ty też… Będziesz krzyczał moje imię?

Gitarzysta uderzył plecami o ścianę kabiny. Bill natarł na niego całym sobą. Zachłannie wpił usta w jego szyję, zaś dłonie wsunął pod koszulkę swojej ofiary, która zdawała się jednak niczemu nie sprzeciwiać. Prawdę powiedziawszy, nie miała na to szans.

Ratliff usiłował opanować swój oddech. Była to jedyna rzecz, jaką mógł zrobić. Nie potrafił zareagować, przerwać tego szaleństwa. Jego ciało omotały macki pożądania zmieszanego z alkoholem. To było przecież takie przyjemne…

Mógł jedynie patrzeć, jak wargi bruneta przemierzają drogę od torsu, przez brzuch, zatrzymując się na linii spodni. Nie stanowiły one żadnej przeszkody dla chudych palców, które zręcznie rozpięły guzik, a następnie rozsunęły rozporek ciemnych jeansów.

Jego kolana zadrżały. Mężczyzna oparł głowę o ściankę za sobą. Zacisnął usta, gdy wpatrywał się w czarną czuprynę poruszającą się w górę i w dół przy jego kroczu. Kolczyk w wardze, kolczyk w języku… Czuł je bardzo wyraźnie. Przymknął powieki. Umysł podsuwał mu sprzeczne obrazy.

- Och, Adam… –  wymamrotał cicho, zbyt cicho, by dotarło to do uszu znajdującego się pod nim chłopaka.

"Są do siebie tak bardzo podobni..."

Wplótł palce w czarne włosy. Korzystał z chwili.

*

Nie była to pierwsza ani ostatnia przygoda, której żałował. Zdrowy rozsądek powrócił o kilka minut za późno. Gdyby stało się inaczej, być może uniknąłby konsekwencji swojego wyboru. Spadł na niego obowiązek doprowadzenia do ładu siebie i pijanego chłopaka, który siedział na ziemi i co jakiś czas pluł w tylko sobie znanym kierunku.

Był na tyle trzeźwy, aby poradzić sobie ze swoim zadaniem. Niezauważony przez nikogo przemknął przez klub, ciągnąc za sobą swojego ciemnowłosego towarzysza. Nie minęło wiele czasu nim obaj znaleźli się na zewnątrz budynku.

Sytuacja była wyjątkowo niezręczna. Po intensywnej, niezaplanowanej przygodzie stali teraz obok siebie, nie wiedząc, co powiedzieć. Dlaczego to zrobili? Nic nie trzymało się kupy.

Bill nieznacznie kiwał się na boki. Nie wyglądał dobrze, najwyraźniej zdołało dojść do niego, czego dopuścił się kilka minut temu. Nie patrzył na Tommy'ego, starał się ukryć swój niepewny wzrok. Wyciągnął z kieszeni papierosa.

- Coś nie tak? – spytał odruchowo blondyn, nie zastanawiając się nad stosownością tego pytania do aktualnej sytuacji.
- Zarazsiezrzygam…
- Rzygaj. Lepiej teraz niż w taksówce.

Kąciki ust chłopaka wygięły się w lekkim uśmiechu. Zaciągnął się dymem.

- Potrzymaj – powiedział niespodziewanie, podając mężczyźnie papierosa. Skołowany przejął go od wokalisty, który usiadł na ziemi, żeby zawiązać swoje buty. Jego ręce drżały, plącząc się razem ze sznurówkami.
- Pomóc ci?
- Nie, nie…

Kilka kroków dalej zatrzymała się oczekiwana przez nich taksówka. Ratliff skierował wzrok w dół.

- Teraz możesz mi pomóc – powiedział Bill, wyciągając do niego rękę. Blondyn postawił go do pionu, choć nie należało to do rzeczy łatwych. Na szczęście od czasu Sylwestra chłopak nie zakładał już butów na obcasie.
Brunet zachwiał się.
- Przepraszam… – wymamrotał, wylądowawszy w ramionach Tommy'ego, który zaklął pod nosem, próbując nie stracić równowagi.
- Proszę – warknął zirytowany, gdy udało mu się wyprostować.
- Mam nadzieję, że… Że to nie… Że ci się…
- Wszystko ok. Nie przejmuj się.

Kaulitz pokiwał głową. Pożegnał się i poszedł do taksówki, o ile można to jeszcze nazwać chodzeniem.

Basista cofnął się do klubu, choć wcale nie miał na to ochoty.

*

"Nic się nie stało. To nie miało miejsca. To mi się tylko przyśniło…" próbował sobie wmówić, lecz był zbyt trzeźwy, by w to wierzyć. Stało się, miał za sobą zbliżenie z facetem, a raczej z chłopakiem, bo Bill jeszcze na mężczyznę nie wyglądał. Musiał być sporo młodszy, choć może tylko sprawiał takie wrażenie. W dzisiejszych czasach nic nie wiadomo.

Nigdy nie podejrzewałby, że jego ciało zareaguje na coś takiego, a co więcej, że podda się temu bez walki. Mógł zwalić winę na wiele rzeczy: alkohol, późną godzinę, androgeniczny wygląd chłopaka, ale to niewiele zmieniało. Fakty były niezaprzeczalne. Pytanie: co dalej powinien z tym wszystkim zrobić?

Te myśli towarzyszyły mu wszędzie; w domu, w sklepie, na próbie…

- Ej, Tommy! Tommy Joe! – zagadnął jeden z członków drugiego zespołu. – Coś ty taki nieobecny? Co z tobą?
- Ja? Nic, a co ma być?
- Przecież widzę, że myślisz o wszystkim tylko nie o grze! Coś się stało?
- Nieee, nic. Ja tylko… Filozofię uprawiam…
- Co?! Haha, podziel się. Muszę to usłyszeć!
- Więc… – zastanowił się, jak ubrać swoje myśli w słowa. – No, zastanawiam się, co jest z laskami, które dają w klubach za drinka. Albo za darmo.
- Dziwki. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- Nie o to chodzi. Co nimi kieruje?
- Są pijane i chcą seksu. Jak faceci.
- Właśnie zrobiłeś z nas dziwki.
- Nie przesadzaj z tym myśleniem. Wracamy do roboty!

*

Wreszcie udało mu się doprowadzić do porządku i przynajmniej zaakceptować swoją nową sytuację. Tak, kręcili go faceci. Tak, zaliczył swój pierwszy mały epizod w klubie z obcym kolesiem. Może w tej chwili nie była to już osoba kompletnie nieznajoma, jednak wciąż niewiele o niej wiedział.

Miał wolną chwilę w studio, więc uruchomił laptopa i postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o czarnowłosym chłopaku, na którego ostatnio dość często trafiał. Na wstukane zapytanie internet odpowiedział natychmiast, zalewając mężczyznę setkami zdjęć i artykułów dotyczących młodej gwiazdy.

"Niemiecki wokalista, model… 21 lat, urodzony w… Fajnie, ciekawe, czy mają jeszcze jego rozmiar buta…"

Wzdrygnął się na myśl, że jego dane prawdopodobnie również krążą po sieci. Nie zamierzał jednak tego sprawdzać. I tak Adam z pewnością był w dużo gorszej sytuacji niż on.

"No właśnie, Adam…"

To on jako pierwszy powiedział mu o młodym wokaliście. Nie ukrywał swojego zainteresowania jego osobą, a jednak do niczego między nimi nie doszło. Tommy nie do końca rozumiał dlaczego. Bill grał dla obu drużyn. Co więcej, po alkoholu pozbywał się wszelkich zahamowań. Dlaczego Adam z tego nie skorzystał? Skoro mu się podobał, dlaczego nigdy nie próbował się z nim spotkać? Miał przecież wszystkie potrzebne kontakty.

- Co masz? Co masz? – zagadnął Lambert, nachylając się nad monitorem. – O, Bill.
- Taa… – potaknął blondyn, przedzierając się przez zdjęcia i kolejne linijki tekstu.
- Szukasz inspiracji?
- Tak patrzę. Wspominałeś o nim wiele razy – wymyślił na poczekaniu. – Spotkaliście się kiedyś?
- Nie, nigdy – piosenkarz pokręcił głową.
- Czemu? Wydajecie się być dość podobni. Nie wierzę, że nie miałeś jak tego zrobić. Za dobrze znam ciebie i twoje znajomości.
Brunet zaśmiał się ciepło.
- A wiesz, że nawet chciałem spróbować? Już się zbierałem, żeby uruchomić moje kontakty, ale wyczytałem gdzieś, że nie interesują go faceci. To trochę zgasiło mój zapał.
Tommy poczuł się lekko zmieszany, lecz starał się tego nie okazywać.
- Trochę jak z Krisem – zagadnął neutralnym tonem. Na jego szczęście Lambert podchwycił wątek.
- Żebyś wiedział! Ciągle mnie to spotykało. Nie wiem, jakim cudem Sauli nie okazał się hetero.
- Może czegoś nie wiesz?
- Tommy!!!

*

W piątek znów ruszył do klubu. Prowadziła go ciekawość i chęć uzyskania odpowiedzi na kilka pytań.

Wiedział, że tu go znajdzie. Siedział w rogu baru, sącząc drinka. Skrępowany unikał jego wzroku.

- Nie myślałem, że będziesz chciał jeszcze kiedykolwiek ze mną rozmawiać… – powiedział speszony.
- Dlaczego?
Chłopak nerwowo zastukał paznokciami w szklankę.
- Bo zrobiłeś mi loda? – Tommy spytał prosto z mostu, gdy nie usłyszał odpowiedzi. Brunet spiął się jeszcze bardziej. Spuścił wzrok, a jego palce zacisnęły się na szklanej powierzchni.
- Byłem pijany, nie kontrolowałem się! Ja… – próbował się usprawiedliwić, lecz język plątał mu się niemiłosiernie. Był koszmarnie zażenowany swoim zachowaniem, tak wcześniejszym, jak i obecnym.
- Spoko, różne rzeczy robi się po pijaku – skwitował blondyn, wzruszając ramionami. Brązowe oczy spojrzały na niego nieśmiało. – Poza tym muszę przyznać, że jesteś w tym całkiem dobry.
Czerwień spłynęła na jasne policzki. Bill zaśmiał się nerwowo.
- Cóż, dziękuję. Robiłem to drugi raz w życiu, więc… – odparł, nie wiedząc, co powinien powiedzieć.
- Dobra, nie chcę słuchać o twoich dokonaniach – Ratliff wciął się mu w słowo.
- Dokonaniach?
- Nieważne, po prostu nie gadajmy o tym. Bierzesz coś?
- Nie, powinienem już iść.
- Już? – zdziwił się muzyk.
- Tak. Wypiłem już trochę, a nie chcę zrobić czegoś głupiego…
- Za bardzo się przejmujesz – mężczyzna machnął ręką. – Mogę mieć na ciebie oko, jeśli chcesz.
Brunet pokręcił głową.
- Nie, dzięki. Do tej pory żadne z naszych spotkań nie wyszło nam na dobre – rzekł, uśmiechając się niepewnie.
- Ciężko powiedzieć, nie pamiętam pierwszego. Za to następne były całkiem niez…
- Lizaliśmy się w klubie, a potem zrobiłem ci dobrze na łóżku w hotelu.

Tommy zamilknął na moment. Rzeczywiście alkohol całkiem nieźle podziałał na niego tamtej sylwestrowej nocy.

- Mówiłeś…
- Zapomnij o tym. Nie chcę więcej upokorzeń.
- Jakich upokorzeń? Przecież jesteś w tym dobry.

Zdecydowanie powinien był czasami ugryźć się w język.

- Ej, ej, poczekaj! – rzucił, chwytając chłopaka za rękę. – Na pewno nie robiliśmy tylko tego, w innym razie unikałbyś mnie teraz jak ognia.
- Podrywałeś mnie…
- Dobra, zostawmy już tamto spotkanie. Zostań jeszcze, postawię ci drinka. Nie chce mi się siedzieć tu samemu.
- Może innym razem.
- Postawię ci dowolnego drinka i zapłacę za taksówkę.
- Aż tak ci zależy?
- Nie mam ochoty na samotną posiadówę. Pogadałbym z kimś kogo znam. To jak?

Bill przewrócił oczami. Odwrócił wzrok i spojrzał w stronę wyjścia. Westchnął, kręcąc głową.

- No dobra, zostanę jeszcze z godzinę – powiedział w końcu, po czym zasiadł na swoje miejsce. Jego towarzysz obdarzył go uśmiechem.
- Spróbujmy – rzekł, klepiąc wokalistę po plecach. – Tym razem będzie ok.

*

- O, ja chrzanię…

Ostatecznie trafili do stolika w samym rogu sali, gdzie Bill usiłował dojść do siebie, przytykając czoło do zimnej ściany, a Tommy niemrawo obserwował otoczenie, opierając się o chude ramię swojego towarzysza. Zbliżał się ranek. Obaj zaczynali odczuwać pierwsze negatywne skutki upojenia alkoholowego.

- Trzymasz się jakoś? – zapytał muzyk. W odpowiedzi otrzymał stłumione „Mhm…”.
- To ta suka, która powieziała, że ja fatalnie całuje… – wybełkotał niespodziewanie młodszy z dwójki. Tommy rozejrzał się po parkiecie.
- Ta blond?
- Taa…
- Przejmujesz się pierdołami, naprawdę…
- Ale ja nie całuje źle…
- Wierzę, ok.

Na tym powinna była zakończyć się ich rozmowa, lecz alkohol nie zadziałał jedynie na Billa.

- Udowodnij – gitarzysta mimowolnie wypowiedział myśl, która miała nie opuścić jego umysłu.
Wbrew jego obawom nie spotkało się to z żadną gwałtowną reakcją chłopaka. Brązowe tęczówki popatrzyły na niego nieprzytomnie.
- Moge ci to udowodniśś, kiedy tylko chcesz… – usłyszał.

Uderzyła go fala gorąca.

Popatrzył na chłopaka, który zdawał się być już tylko częściowo przytomny. Kilku nieposłusznych kosmyków opadło na jego jasną twarz. Czekał na następny ruch basisty.

Tommy wahał się, lecz perspektywa skosztowania uchylonych, różowych ust była niezwykle kusząca.

Brunet odruchowo oblizał wargi. To przeważyło szalę. Mężczyzna przysunął się bliżej i wziął to, co zostało mu zaoferowane. Uderzył go zapach alkoholu i spoconego ciała. Mocniej zatracił się w pocałunku.

Ich ruchy były powolne. Pozwalały na to, by delektować się zbliżeniem, choć i tak ograniczonym przez alkohol i otoczenie, w jakim się znajdowali. Niełatwo się skupić w takich warunkach.

Podczas delikatnego masażu blondyn uchylił jedną powiekę. Przypadek zrządził, iż skierował wzrok w tym, a nie innym kierunku. Materiał koszulki czarnowłosego odchylił się od ciała, odsłaniając jasną, szczupłą klatkę piersiową. Kuszący widok. Wystarczyło tylko wsunąć tam dłoń…

Przerwali pocałunek i odsunęli się od siebie.

- I co? – wybełkotał chłopak, wróciwszy do swojej poprzedniej pozycji.
- Nie słuchaj tej suki. Głupia jest.
- Dzięki…

Jego drugie "ja" było o wiele mniej straszne niż mu się przedtem wydawało. Tylko spodnie zaczynały tak nieprzyjemnie uwierać.
Drache
*** 

Jest późny wieczór? Powiedzmy, że tak. :D

Anonimowy z dziś - Dziękuję za komentarz, jak również za uwagę. Przy pisaniu następnych tekstów postaram się mieć na względzie kwestię dialogów. ;)

Anonimowy z 13.01 - Dziękuję, naprawdę, ale wizja ołtarzyka brzmi już trochę przerażająco... xD

obsesja - "Tommy musi być z Billem"? Hmm... ;P

Dziękuję za wszystkie komentarze! <333

Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie tych sesyjnych! Jest nas tu trochę...

 

3 komentarze:

  1. Oj tak, trochę nas jest i zamiast się uczyć czytamy twoje opowiadanie. ;p Trochę mi szkoda Billa, no bo jak to tak, młody robi Tommy'emu dobrze, a ten myśli o Adamie. Brakowało mi trochę Adama w tym odcinku. W ogóle mało go tutaj, a Tommy cały czas tylko w klubie siedzi z Billem. Mam nadzieję, że wkrótce to się urozmaici, bo koncepcja bardzo przypadła mi do gustu. Tak swoją drogą, po tym odcinku widziałabym tu świetny trójkącik. A może czworokącik, jakby Sauli zechciał "współpracować". No i "może czegoś nie wiesz" mnie rozwaliło. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam w nocy na telefonie, a teraz pisze komentarzyk. :)
    Gorąco się zrobiło w tym opowiadaniu. Nie mówię, że to źle. Nawet dobrze. Tak się tylko zastanawiam, do czego zaprowadzi ta całą sytuacja Billa i Tommy'ego? Będą się spotykali, będą robili sobie dobrze i...?
    Rozwiń wszystko szybko, bo ja jestem ciekawa co z tego wyniknie i jakimi torami się to wszystko potoczy. :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. uhuhuuu opo się rozkręca jak widzę. aż nie mogę się doczekać następnego (jak zawsze) wyczuwam chyba mały konflikt na linii sauli-adam-bill-tommy. mam nadzieję że Bill opamięta się bo nie może cały czas robić tommy'emu loda -,-

    OdpowiedzUsuń