31.08.2012

Sierotka cz. V

Sierotka cz. V



Pobudka była dla niego okropna, mimo iż mijał już kolejny dzień od jego wyjścia ze szpitala. Ciało było ciężkie i obolałe, wciąż i wciąż przypominało mu o jego debilnym pomyśle.

Niechętnie uchylił powieki. Kilka słów obiło mu się w głowie.

- Wstań, już siódma.

Sauli stał nad nim z założonymi rękami i miną strażnika więziennego. Bill zadrżał na ten widok.

- Muszę? Miałem jeszcze dzisiaj nie iść do szkoły – spytał zaspanym głosem. Czuć w nim było nawet nutkę nieśmiałości oraz uległości, których obiecywał sobie nigdy nikomu nie okazywać. Ostatnie wydarzenia zweryfikowały jego poglądy.
- Nie idziesz, ale i tak masz robotę. Śniadanie na stole, o 7:30 masz być w gotowości.

Mężczyzna zniknął tak szybko jak się pojawił. Kaulitz dał sobie jeszcze minutę, po czym odsunął się od wygrzanej poduszki. Choć nienawidził tego wszechobecnego zimna, czuł, że na chwilę obecną nie było dla niego lepszego miejsca niż to na tych kilku metrach kwadratowych. Był wdzięczny Sauliemu za drugą szansę, przecież nie musiał się godzić na jego powrót. Tak samo było z Adamem, zdawał sobie sprawę, iż przysporzył sporo problemów im obojgu. Tym bardziej doceniał ich gest.

Powoli wstał i ruszył do łazienki.

*

Nim skończył zegar wybił godzinę dziewiątą. Rozejrzał się po swoim „mieszkaniu”. Łazienka posprzątana, pokój również, pozostało jedynie wyniesienie śmieci.

Odstawił odkurzacz na bok i położył się na łóżku. Przypadek sprawił, że kątem oka zerknął na ścianę. Niewielki napis tuż przy łóżku.

CHUJ

*

Pukanie do drzwi.

- Skończyłeś?
- Tak.

Starszy blondyn wszedł do środka.

- No dobra, niech będzie – orzekł po pobieżnej „inspekcji”. – Chodź, mam dla ciebie inną pracę.
- Ej, jak coś to nie ja to zrobiłem – odezwał się, wskazując na nakreślony długopisem na ścianie wulgaryzm. – To już tak było.
- Wiem o tym. Chodź.
- Czy mieszkał tutaj ktoś przede mną?
- To niemłody dom, ale pewnie chodzi ci o ten napis? – chłopak kiwnął głową. – Mieszkała tu wcześniej dwójka dzieciaków z sierocińca. Najpierw chłopak, potem dziewczyna. Chłopak to nabazgrał.
- Co się z nimi stało?
- Nic niezwykłego. Po jakimś czasie wrócili do sierocińca i poszli w świat, kiedy tylko osiągnęli pełnoletność. Co cię to tak interesuje? – nastolatek wzruszył ramionami. – Tutaj masz swoje następne zadanie.

Znajdowali się w salonie. Koskinen wskazał na kilka ścierek.

- Zetrzyj kurze, a ja przygotuję coś na drugie śniadanie. Potem odkurzysz.
- Czemu ja?
- Nie będziesz siedział w pokoju kolejny dzień, zapomnij.
- Ale moja ręka…
- Nic ci nie będzie.

Stłumił złość i chwycił jeden z kawałków materiału. Zanim podszedł do szafki, jego „strażnik” zdążył zniknąć mu z pola widzenia. „Nie wiem, o co mu chodzi, przecież tu jest czysto.” Mimo to podjął się powierzonej pracy, przy okazji przyglądając się znalezionym przedmiotom. Pod wielką taflą szkła zalegały liczne odznaczenia, zaświadczenia oraz dyplomy, w większości związane ze służbą wojskową i policyjną, choć nie tylko.

Niniejszym zaświadcza się, iż Sauli Eerik Koskinen ur. 28. marca 1980 roku w Dreźnie… - widniało na dyplomie otrzymanym za ukończenie jakiegoś szkolenia.
Nagroda za bardzo dobre wyniki w testach sprawnościowych…
Za zachowanie zimnej krwi w trudnych sytuacjach…

Niezbyt go to dziwiło, nie potrzeba było wielkiego umysłu, aby domyślić się, że Koskinen świetnie pasuje do obrazu idealnego policjanta czy wojskowego. Zimny, nieustępliwy, nastawiony na cel – takiego widział go Bill. Natomiast chłopak nie spodziewał się ujrzeć wśród tych wszystkich papierów nazwiska Lamberta. Po co jego certyfikaty miałyby tu być? Nie miał na nie miejsca w swoim mieszkaniu?

Dostrzegł coś jeszcze. Wziął w palce leżący na uboczu przedmiot, średniej wielkości naszyjnik. Miał owalny kształt i liczne zdobienia na swojej srebrnej powierzchni. Uwagę blondyna przykuła niewielka wypukłość przy krawędzi. Po jej naciśnięciu ozdoba rozchyliła się, odsłaniając dwa zdjęcia – kobiety i mężczyzny. Leila i Eber – napisano na zdjęciach.

„Pamiątka rodzinna?”, to pierwsze, co przyszło mu na myśl. „Wygląda na cenne…”

Zaczął bawić się łańcuszkiem, który pięknie błyszczał. Jaka mogła być wartość takiego drobiazgu? 50 euro? 100? Nigdy nie miał do tego głowy, Tom znał się lepiej na tych wszystkich praktycznych aspektach życia na ulicy (a raczej w ich wypadku „przy” ulicy). Oblizał usta. Odłożył naszyjnik na miejsce. Przyłapanie na kradzieży byłoby jedną z ostatnich rzeczy, których teraz potrzebował. Po jednej wpadce kolejna? O nie, nie pozwoli losowi tak z siebie zakpić.

Wrócił do ścierania kurzu. Nie zauważył maleńkiego obiektywu.

*

Ostatnie zdanie i koniec na dziś. Leniwie wyciągnął się na krześle. Został mu jeszcze jeden przedmiot i będzie mógł spokojnie położyć się spać. Nie był jakoś szczególnie zmęczony, ale lubił spać. Lepsze to niż ślęczenie nad książkami.

Nagle rozległ się głośny pomruk. Chłopak odłożył długopis i spojrzał na zegarek. Było już późno, a kolacji nadal nie było. „Zapomnieli o mnie? Jestem głodny…” Podniósł się i podszedł do wyjścia. Normalnie skorzystałby z dzwonka, lecz tym razem drzwi były uchylone. Rozejrzał się i postawił stopę na korytarzu. Poszedł, jak mu się wydawało, w stronę salonu. Tylko tam widział zapalone światło.

- Kochanie, kiedy skończysz?

Skrzywił się. „Kochanie? Co za pedał”, skomentował w myślach pytanie Lamberta. Zaraz potem odezwał się Koskinen.

- Skończyłbym wcześniej, ale ciągle mi przeszkadzasz.
- Domagam się uwagi. Zajmij się mną!
- Jak skończę pracę.
- Sauliii…

Ostrożnie wyjrzał zza ściany. Jakiś cichy głosik mówił mu, że nie powinien jeszcze ujawniać swojej obecności. Ale na co on czekał?

Brunet wstał i zbliżył się do siedzącego przy stoliku mężczyzny. Przejechał dłońmi po jego ramionach.

- Odłóż to, proszę. Potrzebujesz przerwy.
- Nie potrzebuję żadnej przerwy.
- W takim razie ja potrzebuję twojej przerwy.

Dłoń powiodła niżej. Policzek zetknął się z drugim.

- Chodźmy do sypialni… - zamruczał.
- Adam, nie teraz.
- No chodź…
- A ten dzieciak?
- Szybko się uwiniemy.
- Jaki ty potrafisz być uparty…
- Kocham cię, marudo.

Złączyli ze sobą usta, by trwać tak prawie pół minuty. Następnie chwycili się za ręce i ruszyli w wiadomym kierunku, lecz Bill już tego nie widział. Po dłuższej chwili trwania w niemym szoku, gdy nie mógł złapać tchu sparaliżowany tym co zobaczył, niezauważony czmychnął do swojego pokoju, bezszelestnie zamykając za sobą drzwi. Z początku stał w bezruchu, a jego dłoń przysłaniała drżące wargi. Jedna myśl. Wystrzelił jak z procy i prawie wywracając się w biegu, wpadł do łazienki. Zwymiotował do toalety.

*

Spędził sporą część wieczoru, zachodząc w głowę, co właściwie się wydarzyło. Trwał tak dopóki jego ciało nie dało mu do zrozumienia, że nie zniesie dalszego siedzenia na lodowatych kafelkach. Wrócił do pokoju, poruszając się niepewnym krokiem i drżąc jak osika.

Zawinął się w kołdrę. Obraz jego nauczyciela oraz drugiego mężczyzny razem nie dawał mu spokoju. Niby nie powinno być to dla niego nic szczególnie zaskakującego, uczniowie już dawno wydali osąd co do orientacji Lamberta, jednak czym innym są żarty, a czym innym ujrzenie czegoś na własne oczy. Marzył, aby wymazać to zdarzenie z pamięci. Już nigdy nie spojrzy na swoich opiekunów tak samo. Znów zrobiło mu się niedobrze. „A co jeśli oni…mnie…”

Skrzypnięcie drzwi. Kroki.

- Kolacja – zakomunikował lakonicznie Sauli. Spojrzał na materiałowy kokon. Para brązowych oczu wpatrywała się w niego z niepewnością. Westchnął zrezygnowany. – Mam nadzieję, że jesteś przygotowany do zajęć. Jutro o 7. Dobranoc.

Musiało minąć dobre kilka minut zanim nastolatek zdecydował się opuścić swoją kryjówkę. Rzucił okiem na talerz z kanapkami. Jakoś nie miał apetytu.

Wyciągnął z plecaka czarny podrapany zeszyt i rzucił go na biurko. Otworzył go na pierwszej niezapisanej stronie. Nigdy nie myślał, że będzie musiał posunąć się do czegoś takiego jak prowadzenie pamiętnika, lecz jakiś rok temu coś w nim pękło. To była dla niego praktycznie jedyna szansa na zachowanie względnej sprawności psychicznej, szczególnie po śmierci brata. Z dwojga złego lepszy dziennik niż psychiatryk.

Z trudem nakreślił pierwsze znaki. To będzie długa noc…

*

Tak jak się spodziewał, na zajęciach pojawił się kompletnie nieprzytomny. Jego wzrok wodził od tablicy do zeszytu, lecz umysł nie rozumiał prawie nic. Bezmyślnie przepisywał kolejne wyrazy. Zdołał rozbudzić się dopiero na kolejnych lekcjach. Ostatnią z nich była znienawidzona przez wszystkich matematyka. Zaczęło się zwyczajnie, nauczycielka zadawała klasie do zrobienia kilka zadań z podręcznika, a raz na jakiś czas ktoś podchodził do tablicy i zmagał się z jednym czy dwoma przykładami. Piętnaście minut przed dzwonkiem Kaulitz sięgnął po swój notatnik. Chciał jakoś zabić czas. Nie wolno mu było rysować po zeszycie przedmiotowym, matematyczka zawsze się o to czepiała. Jedna z największych pił w szkole, wolał z nią nie zadzierać, zresztą nikt nawet nie próbował. Ta kobieta słynęła z uprzykrzania życia zarówno uczniom jak i niektórym nauczycielom.

- Kaulitz, do tablicy.

Wstał bez żadnych protestów. Chwycił swój zeszyt i położył go na biurku.

- Ten drugi również.

Spiął mięśnie.

- Co drugie?
- Zeszyt. Już.

Wahał się. „Co robić?!”

- Ale tam nic nie ma – próbował się migać.
- W tym jest pewnie jeszcze mniej. Rusz się, mam sama po niego iść?

Nieustępliwa jak zawsze. Chłopak przełknął ślinę. Spojrzał na swoje miejsce. Co w takiej sytuacji zrobiłby Tom? Tyle razy powtarzał mu, żeby nie nosić ze sobą tego przeklętego zeszytu.

Był na przegranej pozycji. Przyniósł nauczycielce swój notatnik i bez słowa podszedł do tablicy. Matematyczka podyktowała mu pierwsze zadanie.

*

Dzwonek obwieścił koniec zajęć. Tłum dzieciaków błyskawicznie wyparował. W klasie pozostał jeden chłopak oraz jego nauczycielka.

Bill podszedł do biurka. Jego zeszyt przedmiotowy leżał na rogu, drugi znajdował się gdzieś poza zasięgiem jego wzroku.

- Mogę dostać mój zeszyt?

Kobieta nawet nie odwróciła się w jego stronę.

- Zasady są jasne, zeszyt trafi do pani dyrektor.
- Ale dlaczego?!
- Nie uważałeś na lekcji, więc na następnych też nie będziesz uważał.
- Przecież rozwiązałem większość zadań!
- „Większość”.
- Zrobiłem tyle, ile umiałem…
- To za mało. Umiałbyś więcej, gdybyś uważał na zajęciach.
- Proszę mi go oddać! To moja własność!
- Nie i koniec! A ty zaraz pójdziesz do pani dyrektor razem ze swoim zeszytem!
- Jakieś problemy?

Zwrócili się w stronę wyjścia. W drzwiach stał nie kto inny jak Sauli. „Szlag…” Nastolatek znalazł się między młotem a kowadłem.

- A pan to…
- Sauli Koskinen. Sprawuję tymczasową opiekę nad Billem.
- A tak, słyszałam o panu.
- To miłe. Bill, chodź.
- Ale mój zeszyt…
- Idzie do pani dyrektor. Koniec dyskusji.
- Nie może pani!
- Założymy się?

Zacisnął zęby. Nie miał szans nic zdziałać, mógł jedynie pogorszyć swoją sytuację. Przegrany zwiesił głowę, zabrał swój plecak i wyszedł, mając nadzieję, że nikt nie zaznajomi się z jego notatkami. Dawno tak bardzo się nie denerwował. Sauli również. Szczerze nie znosił tej kobiety, zbyt dobrze znał ją z opowieści Adama. Jedna z nieprzychylnych mu osób.

5 komentarzy:

  1. Jaram się *Q*

    Nareszcie coś nowego <3

    Tak na koniec wakacji, nee~?

    Ogólnie, świetnie przemyślane.
    Reakcja Billa na pocałunek?
    Nie spodziewałam się tego ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie jest jasne, że Adam i Sauli są razem :D <3 do tej pory było to trochę jakby zasugerowane, ale dziękuję za pewność <3
    a co do Leili i Ebera, mam nadzieję, że to nie jest pamiątka po nich, że nadal żyją. ciekawi mnie ten obiektyw. Sauli pilnuje (sprawdza?) w ten sposób Billa czy to ogólnie dla ochrony?
    mam złe przeczucie że ten zeszyt wpadnie w ręce tych chłopaków z jego paczki...
    życzę weny, Dra :) nie mogę się doczekać kolejnego odcinka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny odcinek. Mam przeczucie że Adam będzie miał problemy przez ten pamiętnik ale poczekam na dalszy rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładnie przedstawiasz panującą codzienność, jak choćby sprzątanie, codzienne obowiązki, naukę. Bill zaczyna myśleć - odłożył wisiorek. Prawidłowe działanie. Nawet w rozmowie z nauczycielką jakby się hamował. Świetna reakcja na Adama i Sauliego xD biedaczek. Co on musiał czuć, gdy dorwał Lamberta...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie nowa część! :)
    Gdy Bill znalazł wisiorek już myślałam, że schowa go do kieszeni. Na szczęście tak nie zrobił. Gdyby go przyłapano pewnie trafiłby tam, skąd przyszedł.
    Kurde, ale z tym zeszytem to Bill wpadł. Myślałam, że jak Sauli po niego przyjdzie to od razu weźmie też jego zeszyt, a tu zonk. Może Adamowi uda się go odebrać wrednej pani nauczycielce i oddać Billowi. Mam taka nadzieję.

    Pozdrawiam gorąco i czekam na kolejny odcinek. :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń