5.02.2013

Verloren cz.VIII

Część VIII



Ratliff wrócił do Los Angeles zmęczony i rozregulowany. Minie trochę czasu nim jego organizm powróci do normalnego trybu. Od razu rozplanował kilka następnych dni z zamiarem przypisania sobie solidnej dawki snu. Przedtem jednak chciał zrobić coś jeszcze. Leżąc w pokoju, wystukał krótkiego smsa. Stęsknił się. Fizycznie.

Klub dziś wieczorem?

Rozłożył się na łóżku, pozwalając myślom wybiec w przyszłość i przygotować plan działania. Który hotel wybrać? Miał tylko nadzieję, że Bill nie miał jeszcze nic w swoim grafiku. A może znalazł sobie ciekawsze zajęcie?

Dla Tommy’ego to był tylko seks. Pijacka zabawa z przyjemnością i zapomnieniem w tle. Od Billa oczekiwał tego samego. Zresztą, cóż innego mogłoby to być?

Telefon zabrzęczał donośnie.

A może tym razem coś innego?

Zaintrygowany uniósł brwi.

Masz jakiś pomysł?

Miał i różnił się on od wszystkich poprzednich.

*

Było inaczej. Zupełnie inaczej niż zwykle.

Późnym popołudniem pojechali do jednej z lepszych restauracji w Los Angeles. Już samo to było dla Tommy’ego irytujące, gdyż musiał odkurzyć swoje stare, eleganckie ciuchy. Nie mógł przecież wyjść z domu w jednych ze swoich podartych jeansów. Nawet nie chodziło o to, że ściągnąłby tym na siebie negatywną uwagę. Problemem było, iż w takim stroju mogliby go po prostu nie wpuścić do lokalu.

Bill ubrał się stosownie do okazji. Ciemny, dopasowany strój i marynarka z rękawem ¾. Mimo to kelner obdarzył go nieprzyjemnym spojrzeniem.

- Mogłem wybrać inny lokal – powiedział chłopak, gdy zajęli swoje miejsce.
- W klubie byłoby luźniej i pewnie ciekawiej – odparł Tommy, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Jego uśmiech naprowadził Billa na prawdziwy sens tej wypowiedzi.
- Potrzebowałem odmiany. Mam nadzieję, że tutaj też miło spędzimy czas.
Blondyn potaknął, lecz nie był o tym przekonany. Inaczej wyobrażał sobie dzisiejszy wieczór.

Było przyjemnie, choć bez rewelacji. Czas mijał im na jedzeniu i rozmowie. Początek był najtrudniejszy. Nie potrafili znaleźć wspólnych tematów do rozmów. Z czasem jednak udało im się to. Bill był interesującą osobą, mimo iż jego spojrzenie na świat wydawało się Tommy'emu dość naiwne. Różnica wieku była wyczuwalna.

- Przepraszam na chwilę – zakomunikował w pewnym momencie basista, po czym poszedł do toalety.

*

- Długo jeszcze? Nie chce mi się już… – mężczyzna jęknął do siebie, spoglądając na zegarek. Nie chciało mu się wracać na salę i kontynuować rozmowy. Kaulitz był całkiem miły, ale lepiej sprawdzał się w innych rzeczach.

Ratliff stanął za filarem i z oddali obserwował swojego kochanka, który siedział przy stole i patrzył w przestrzeń. Jego ciało było lekko pochylone wprzód.

Był zamyślony, a jego wzrok wydawał się smutny. Na twarzy widniało zmęczenie, być może jeszcze nie doszedł do siebie po niedawnej wizycie w szpitalu. Tommy wciąż nie znał powodu, dla którego trafił on do tego miejsca. Bill milczał, Tommy nie naciskał. Nie była to też wiedza, którą blondyn jakoś szczególnie pragnął posiąść.

Jego dłonie były duże, lecz wyjątkowo delikatne. Potarł je, przytykając do swojego policzka. Szczupłe, długie palce dumnie nosiły ciężką biżuterię, najczęściej złotą lub srebrną. Podobna zdobiła jego klatkę piersiową. Lubił błyszczeć i czasem z tym przesadzał.

Jedna noga odpoczywała zawieszona na drugiej. Ratliff nigdy nie myślał, że spotka kogoś z nogami dłuższymi i chudszymi od jego własnych. Wąskie spodnie dodatkowo podkreślały ich delikatność.

Chłopak westchnął ciężko, po czym zwrócił wzrok w kierunku toalet. Uśmiechnął się na widok Tommy’ego. Blondyn odpowiedział mu tym samym.

*

Kiedy spotkanie dobiegło końca, obaj wsiedli do taksówki. Bill miał pojechać do domu jako pierwszy.

Nie rozmawiali za dużo. Zastanawiali się nad pożegnaniem. Żadne z nich nie wiedziało, jak powinno się zachować. Pierwszy raz od początku trwania swojej znajomości mieli trzeźwe spojrzenie na całą sytuację.

Samochód przystanął przy krawężniku.

- No to… Do zobaczenia – wypalił Kaulitz.
- Bywaj.

Chłopak uchylił drzwi i rozejrzał się dookoła. Sprawdziwszy okolicę, opuścił pojazd i ruszył w swoją stronę. Nim brunet zniknął za zakrętem Tommy zdążył jeszcze uchwycić wzrokiem kawałek długiego, ciemnego płaszcza.

Było do przewidzenia, iż Bill nie pozwoli odwieźć się pod same drzwi swojego domu. Mimo wrodzonej gadatliwości, gdy przychodziło do prywatnych danych, był dość skryty. Pytanie, czy było to cechą jego charakteru, czy może nawykiem nabytym przez doświadczenie.

*

Kolejne zaskoczenie przyszło ze strony Adama, który pewnego dnia odezwał się do Tommy'ego z dość nietypową propozycją.

- Sauli przyjeżdża i chcielibyśmy wybrać się do klubu w jakiejś większej grupie. Może masz ochotę? Weź kogoś ze sobą, jeśli chcesz. Chodzą plotki po mieście…

Nie potrafił wyciągnąć od swojego przełożonego informacji dotyczących źródła owych plotek. Jedno było pewne: od tej pory musiał bardziej uważać na to gdzie i z kim bywał. Pozytywną rzeczą był fakt, iż jeśli Adam nie wiedział, z kim spotyka się Tommy to prawdopodobnie nikt do tej pory jeszcze tego nie ustalił. Czy w takim razie powinien brać ze sobą Billa na imprezę? Nie miał takiego obowiązku, nie byli przecież parą. Z drugiej strony…

- Czemu częściej nie stawiasz włosów? Pasują ci.

Nie chciał iść na imprezę sam, podczas gdy reszta planowała zabrać kogoś ze sobą. Nie miał też innego kandydata. Adam od razu zwietrzyłby podstęp. Wiedział już zbyt dużo. Poza tym tego dnia miał ochotę spędzić czas ze swoim kumplem. Bądź co bądź, darzył go sympatią.

- Nie stawiam ich, bo ludzie się na mnie gapią. Nie żeby i tak się nie gapili, ale wolę uniknąć zbędnego zainteresowania – wyjaśnił chłopak, poprawiając sterczące kosmyki.
- Więc czemu zrobiłeś to dziś?
- To impreza zamknięta. No i mamy wejść osobno.
- To prawda.

Musieli dbać o swoją prywatność.

Taksówka zajechała na miejsce w samą porę. Blondyn opuścił auto jako pierwszy.

*

Klub nie był jeszcze bardzo zatłoczony. Basista bez problemu dotarł do zarezerwowanej sali, gdzie powitali go wszyscy obecni.

- Cześć Tommy!
- Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie?
- Przyszedłeś sam?
- Nie, jestem z kumplem – oznajmił, biorąc w dłoń alkohol. – Powinien zaraz tu być.
- Ej, kto to?

Wszyscy zwrócili się ku jednemu z wejść do sali, gdzie pojawiła się nieznana nikomu, wysoka, czarnowłosa postać w skórzanej kurtce zdobionej mieniącymi się srebrnymi elementami. Chłopak wyróżniał się swoim wyglądem. Wraz z oryginalnymi butami na obcasie wyglądał jak gwiazda, którą zresztą był. Przykuwał zainteresowanie wszystkich wokół, a szczególnie jednej osoby.

- Czy ja źle widzę? – odezwał się Adam. Uważnie przypatrywał się brunetowi.

Ratliff nie czekał długo i od razu podszedł do ochroniarzy pilnujących wejścia.

- Możecie go wpuścić. On jest ze mną.
- Spoko.

Bill uśmiechnął się w stronę znajomego mężczyzny.

Nie wiedzieć kiedy, tuż przy nich pojawił się organizator całego wydarzenia.

- Tommy, może przedstawisz nam swojego znajomego – zasugerował Lambert. Jego wzrok uważnie lustrował chłopaka, który czuł się tym lekko speszony.
- Jestem Bill…
- Kaulitz, zgadza się? Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem cię poznać! – Adam wypalił nagle z wielkim entuzjazmem. – Jesteś dla mnie inspiracją, uwielbiam twój styl!
- Bardzo dziękuję…
- A, no tak, zapomniałem. Z tej strony Adam Lambert. Chodź, poznasz resztę. Może napijesz się czegoś?

*

Po raz kolejny zadziałała magia. Bill prędko pozbył się swojego początkowego onieśmielenia spowodowanego kontaktem z osobą, która tak często wspominała o nim w wywiadach. Adam okazał się być wyjątkowo sympatyczny, a na dodatek przepełniony pozytywną energią, którą zarażał wszystkich wokół. Nie wiedzieć kiedy wylądowali we dwójkę przy barze, gdzie zawzięcie dyskutowali o najnowszych modowych trendach.

Tommy przyglądał się temu wszystkiemu z boku, sącząc drinka.

- Nie idziesz do nich? – zagadnął do drobnego blondyna stojącego obok niego.
- A powinienem? – Sauli odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie wiem. To twój facet.
Fin machnął ręką.
- Adam wyłącza się dla świata, gdy tylko dopadnie kogoś, z kim może gadać o ciuchach. Może o nich mówić godzinami. Nie myślałem, że kiedyś to powiem, ale nawet ja mam czasem tego wszystkiego dość. W pracy o ubraniach, w domu o ubraniach…
- Nie wyrobiłbym.
- No widzisz.
- Nie jesteś zazdrosny?
- Ja? O co?
Muzyk kiwnął głową w stronę śmiejącej się pary. Koskinen wzruszył ramionami.
- Gdybym był zazdrosny o każdą osobę, z którą Adam gada o ciuchach, osiwiałbym – odparł z uśmiechem. – Jest bardzo otwarty i towarzyski, nic na to nie poradzę. Poza tym wspominał mi o tym dzieciaku. Jest dla niego inspiracją, ponieważ będąc w młodym wieku zdołał już osiągnąć bardzo wiele. Nic dziwnego, że chce go poznać. O, zauważyli nas – stwierdził, gdy znajoma dwójka ruszyła w ich stronę. – Przypomnieliście sobie o naszym istnieniu?
- Trochę się zagadaliśmy – zaśmiał się starszy brunet. – Okazało się, że mamy kilku wspólnych znajomych. Jeden z menadżerów Billa pomagał tworzyć piosenkę na naszą płytę. Wiedziałeś o tym, Tommy?
- Nie – pokręcił głową. – Nie miałem o tym pojęcia.
- Chodźmy do reszty. Za dobrze się bez nas bawią!

Zgodnie poszli do śmiejącej się grupy i przyłączyli się do rozmowy, którą wkrótce zdominował młody Niemiec. Chętnie dyskutował ze wszystkimi, pomimo bariery językowej i braku krzty alkoholu w swoich żyłach.

Ściągał na siebie spojrzenia wszystkich, również tych znanych Tommy'emu niebieskich oczu.  Basista dostrzegał w nich wyraźne zainteresowanie. W jego odczuciu nawet zbyt wyraźne.

*

W pewnym momencie pęcherz blondyna dał znać o swoim istnieniu. Wiedziony potrzebą, mężczyzna skierował się do toalety. Bill poszedł za nim, aby dotrzymać mu towarzystwa i nie zostawać samemu w otoczeniu obcych ludzi.

- Gardło mnie boli. Dawno tyle nie gadałem – śmiał się młodszy. Tommy z jakiegoś powodu nie był w najlepszym nastroju.
- Może poznaj się z nim bliżej skoro tak ci się podoba – rzekł nieprzyjemnie.
Sam nie wiedział, skąd nagle wyszły te słowa. Bill tym bardziej tego nie rozumiał.
- Co? – spytał zdziwiony.
- Podoba ci się, przyznaj.
- Kto? Adam? – próbował zgadnąć, o co chodzi blondynowi. – Niby dlaczego?
- Gadasz z nim już kolejną godzinę. Nie mów, że nic z tego nie będzie.
- Co ma z tego być? Gadamy o modzie i ciuchach.
- I o modelingu, wspólnych znajomych, muzyce, ostatnich wakacjach…
- No i?
- Adam jest zajęty. Tak tylko mówię.

Brązowe oczy otworzyły się szerzej.

- No dobrze, ale co z tego? – chłopak odparł zirytowany. – Tylko rozmawialiśmy. To już ma coś znaczyć?
- Nie, po prostu cię ostrzegam.
- Przed czym? Sugerujesz mi coś? Powiedz mi, bo nie rozumiem.
- Po prostu nie wchodź między niego a Sauliego, tyle.
- Przecież… Przecież nigdy bym tego nie zrobił! – podniósł głos. – Nawet nie pomyślałem, że mógłbym!
- A chciałbyś?

Atmosfera była już nie do odratowania. Wokalista nienawidził, gdy ktoś mu coś zarzucał, zwłaszcza, jeśli nie było w tym krzty prawdy.

- Za kogo ty mnie uważasz? Mam swoją godność!
Blondyn prychnął z rozbawieniem.
- Ty? Godność? – zapytał. – Obciągasz facetom w klubach, o jakiej godności pieprzysz?

Bill nie był osobą, którą łatwo dało się uciszyć, lecz w tamtej chwili nie potrafił wydobyć z siebie ani jednego słowa. Stanął w bezruchu z lekko uchylonymi ustami. Zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze zrozumiał wypowiedź mężczyzny.

- Więc dla ciebie jestem dziwką, tak?

Tommy po kilku drinkach nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Jego obojętność była dla bruneta kolejnym ciosem w twarz. Równie bolesnym jak poprzedni.

Wokalista westchnął ciężko, czując, że nie wytrzyma.

- Skoro ja jestem dziwką to ty jesteś zwykłym dziwkarzem. Gratuluję wysokiej samooceny – rzucił oschle, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

Ratliff tylko wzruszył ramionami. Był zbyt zmęczony, żeby obchodziło to, co się stało. Prawda dotarła do niego dopiero chwilę po tym jak opuścił toaletę.

- Tommy, co z Billem? – zagadnęła go jedna z obecnych na sali dziewczyn.
- A co ma być?
- Wyszedł bez pożegnania. Coś się stało?
- Był wyraźnie zmartwiony – dodała inna.
Mężczyzna wymyślił odpowiedź na poczekaniu.
- Tak… Coś w domu. Nie dopytywałem się.

Przypomniał sobie swoje słowa, a przed oczami pojawiła mu się twarz zszokowanego chłopaka. Przesadził i zbyt późno zdał sobie z tego sprawę.

*

Mógł być z siebie dumny, nerwy puściły mu dopiero po przekroczeniu progu domu. Wściekle starł łzy z policzków. Na dłoni została mu cienka warstwa makijażu.

Powitał go stukot pazurków z impetem uderzających o drewnianą podłogę. Kątem oka spojrzał na rozradowaną futrzastą zgraję. Nie miał siły się nimi zająć.

- Dajcie spokój. Nie teraz – powiedział, tłumiąc płacz i odsuwając od siebie psy. – Gdzie Tom? Miał mieć na was oko.

Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Dotarły do niego jęki i westchnienia, które zdawały się dobiegać z salonu. Przetarł twarz.

- Mogliby pieprzyć się u siebie… – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Ponownie zerknął na niewielkie stado.
- Później dam wam jeść. Wytrzymajcie jeszcze trochę.

Pomaszerował na piętro wprost do swojego pokoju, gdzie miał nadzieję nie słyszeć tych irytujących dźwięków. Trzasnął drzwiami. Może następnym razem Tom dwa razy się zastanowi nim wybierze miejsce na seks ze swoją dziewczyną.

Torba wylądowała na podłodze, a jej właściciel na dużym miękkim łóżku. Załzawione oczy, wpierw zakryte przez poduszkę, ostatecznie skierowały się ku szafce w rogu pokoju. Tak bardzo korciło go, aby wstać i zrobić użytek z jej zakamuflowanej zawartości. Zapomniałby o wszystkim, choć na jakiś czas.

Krótko walczył ze sobą. Usnął.

*

Kilka dni po imprezie piosenkarz znużony spoglądał na wiszący na ścianie zegar. Pluł sobie w brodę, że przyjechał tu aż godzinę za wcześnie. Nie cierpiał bezczynnego czekania. Mógł wykorzystać ten czas na tyle innych rzeczy…

Ponownie zerknął na sekretarkę. Nadal nic. Jost najwyraźniej uczestniczył w jakimś długim spotkaniu.

Dźwięk telefonu przerwał ciszę. Blondynka odebrała połączenie. Po krótkiej wymianie słów zwróciła się do Adama.

- Spotkanie właśnie się skończyło. Za kilka minut będzie mógł pan wejść.

Brunet podziękował i wyprostował się na kanapie. Jego stawy miały już dość siedzenia w bezruchu.

Kolejne osoby mijały go na korytarzu. Były różne, a jednak takie same. Żadnej z nich nie znał.

Jakież było jego zdziwienie, gdy przyszło mu ujrzeć znajomą twarz.

- Bill? – zapytał dość głośno. Chłopak błyskawicznie zareagował na dźwięk swojego imienia.

Uśmiechnął się niepewnie i rozejrzał dookoła. Ostatecznie zdecydował się podejść do mężczyzny.
Drache
*** 

3 komentarze:

  1. No i Adam zapoznał się z Billem. :)
    Przegadali prawie całą imprezę o ciuchach, wakacjach, ciuchach, modelingu, ciuchach... :)
    Najbardziej jednak zasmuciła mnie scena w toalecie. Tommy będzie chciał to wszystko jakoś odkręcić, ale nie wiem czy Bill mu wybaczy.
    Czekam na kolejną część.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hm... wyczuwam mały konflikt,mylę się?
    słusznie że Bill się wkurzył na tommy;ego

    OdpowiedzUsuń
  3. No to Tommy nieźle mu pojechał. Serio, mógł się z takimi tekstami powstrzymać. Widzę tu ciekawy czworokącik i nie za bardzo wiem, czego spodziewać się dalej. Na pewno będzie się działo. Fajny odcinek. Wydaje mi się, że jeden z lepszych w tym opowiadaniu. Bardziej dynamiczny i różnorodny. :)

    OdpowiedzUsuń