27.12.2012

Verloren cz.III

Część III

Dni mijały bardzo szybko. Nim się obejrzał machina ruszyła pełną parą, miażdżąc wszystko, co napotkała na swojej drodze: jego zdrowie, dobre imię, a przede wszystkim samopoczucie.

Nigdy nie był dobrym aktorem, więc wsunięcie stóp w nie swoje buty było dla niego nie lada wyzwaniem. Póki co nie radził z nim sobie zbyt dobrze.

Na pierwszy rzut oka jego zadanie wydawało się być banalnie proste. Miał grać w zespole jako basista i co najmniej raz podczas koncertu brać udział w pewnym niewielkim przedstawieniu. Wiązało się ono z osobą Adama Lamberta oraz pewną piosenką o tytule Fever.

- Potem Tommy przejdzie tędy i spotkacie się w tym miejscu. Przerwa w piosence, pocałujecie się. Potem dalej leci tekst i zgodnie z układem…

Reszta wytycznych już go nie interesowała.

Z osób zaangażowanych w całą „seksowną” otoczkę występu tylko on nie miał żadnego doświadczenia w aktorstwie. Był muzykiem, na dodatek szczerym do bólu. Nikt nie uczył go, jak „grać”, udawać emocje. Pieszczoty z kolegą miały przede wszystkim podobać się gawiedzi. To pogarszało sprawę, gdyż musiały wyglądać w miarę wiarygodnie. Każdy zgrzyt zostałby od razu wyłapany i odpowiednio skomentowany. Wiarygodność… Jak bardzo wiarygodny mógłby być ktoś taki jak on? Kompletnie niezainteresowany kontaktami z innymi facetami?

Przez pierwsze dni pomagała mu adrenalina, lecz stopniowo jego organizm przestawał ją wytwarzać. Wraz z jej zniknięciem wróciła trzeźwość umysłu i świadomość swoich dokonań. Usta kolegi na jego własnych. Nęcące ruchy. Dotyk. Pomału tracił zimną krew. Nie dość, że miał godzić się na te wszystkie zachowania to jeszcze musiał udawać zadowolenie z nich. Prędko zaczęło go to przerastać. W połowie drugiego tygodnia sięgnął po pomoc.

Kilka piw wystarczało mu, aby wprowadzić się w odpowiedni nastrój, ale jednocześnie nie zerwać kontaktu z rzeczywistością. Trzy piwa i mógł być spokojny o przebieg koncertu.

Tak minął miesiąc i wszystko zdawało się być w porządku. I było tak aż do dnia, gdy odkrył, że alkohol zawodzi. Sięgnął po whisky.

To jednak nie był jego jedyny problem. Schody stawały się strome.

- Fani chcą więcej! Potrzebujemy więcej akcji na scenie!

Słowa menadżera wciąż dźwięczały mu w uszach, kiedy tego samego dnia brał do rąk swój bas. Z niepokojem zerkał na Adama, który przygotowywał się do występu. Co jeszcze ma robić? Wypiąć się przy wszystkich?

Kolejny cios przyszedł z zewnątrz.

Obraz jego osoby, ten, który znał, załamał się pod ilością łatek przyklejanych mu przez media i „fanów”. Nikt go nie znał, wszyscy oceniali, a on nie potrafił z tego wybrnąć. Zewsząd bombardowany był informacjami o „sobie” i „swoim” życiu. W internecie pojawiały się zdjęcia, fotomontaże. Nawet dla kogoś takiego jak on było to nie do zniesienia.

Pił już nie tylko, by uodpornić się na to, co się działo na scenie. Potrzebował znieczulenia przed wkroczeniem do normalnego świata. Zatracał się w swoim nowym „ja”. Nie potrafił jednoznacznie określić, które z nadawanych mu cech mają pokrycie w jego żyjącej i oddychającej osobie. Nie wiedział już nic.

Czy naprawdę był nienasyconym, złaknionym silnej ręki kochankiem Adama? Czy Adam w ogóle go pociągał? Od kiedy?

Męczyły go sny, zwłaszcza jeden, a może raczej z dziesięć podobnych. On i Adam w jednym pokoju; w łóżku, pod prysznicem, na stole… Różne scenariusze, finał ten sam. Budził się przerażony i…podniecony? Dlaczego?

Nie potrafił spać w nocy. Bał się obrazów, które zakradały się do jego głowy. Brak odpoczynku próbował nadrabiać w dzień, lecz zwykle nie było na to czasu. Spał wszędzie: w busie, w czasie śniadania, obiadu, podczas wywiadu, którego miał udzielać tylko Adam… Mimo wszystko jego organizm nie dawał sobie rady z tak wysoko postawioną poprzeczką.

Stracił na wadze, miał problemy z koncentracją. Momentalnie zasypiał, gdziekolwiek znalazł dla siebie odrobinę miejsca i choćby kilka minut wolnego czasu.

Miarka przebrała się, gdy zaspał na próbę. Obudziło go wtedy głośne pukanie do drzwi.

- Tommy, otwórz do cholery!

Od razu poznał głos Adama. Zwlekł się z kanapy i stanął na progu.

Z początku pomyślał, iż jego przełożony rzuci się na niego z pięściami, a przynajmniej na to wskazywała jego mina. Złość jednak szybko minęła, gdy Lambert ujrzał twarz swojego basisty.

- Tommy, co się dzieje? Potrzebujesz lekarza? – spytał z troską. Mężczyzna pokręcił głową.
- Nie… Jest ok… – powiedział ospale. Jego oczy piekły. Zapomniał zmyć makijażu przed snem. – Przepraszam, że nie pojechałem na próbę. Zagram na koncercie, wszystko będzie ok…
- Nie wierzę ci! Odpuszczenie próby to nie jest błahostka! Wiesz co ci za to grozi?!
- Wiem, wiem…

Przyłożył dłoń do skroni. Zakręciło mu się w głowie.

- Kawy…
- Zrobię ci jakąś i pogadamy.

*

Po szybkim prysznicu i z kubkiem gorącego napoju w dłoni czuł się o wiele lepiej. Sączył kawę, ukradkiem spoglądając na Adama. Nie potrafił patrzeć mu w oczy. Nie po tych wszystkich myślach i snach…

- Powiesz mi w końcu, co się dzieje?

Zastanawiał się, jak zacząć. Adam wraz z Monte byli najbliższymi mu osobami w zespole, ale nadal nie nazwałby stosunków między nimi przyjaźnią na „śmierć i życie”, czy czymś podobnym. Byli dobrymi kumplami, tylko tyle.

Niestety, Adam był również jego szefem. Szefem, który chciał się dowiedzieć, dlaczego jego pracownik zawala swoją pracę. Tommy nie miał wyjścia.

- Powiem wprost… Mam problem – zaczął po chwili wahania. – Duży problem.
- Zdążyłem zauważyć.
- Nie radzę sobie z tą trasą. Potrzebuję przerwy.
- To niemożliwe.
- Wiem. Nie jestem głupi.
- To dlaczego upijasz się dzień w dzień? – spytał sucho brunet. – Nie patrz tak na mnie. Myślisz, że nie mam wglądu do rachunków? W każdym hotelu zamawiasz alkohol. I to w dużych ilościach. Popytałem resztę, nie urządzasz żadnych imprez.
- Nie wytrzymam tu już dłużej!!!

Z impetem poderwał się z fotela. Lambert zareagował podobnie.

- Ja nie daję rady!
- Do kurwy nędzy, uspokój się wreszcie! – mężczyzna chwycił go za ramiona. – Uspokój się, spokojnie. Jest ok.
- Nie jest ok…
- Jeśli nie powiesz, co jest nie tak, nie będzie ok. Muszę to wiedzieć. Zrozum mnie, zostało sześć godzin do koncertu, a mój basista odwala akcje nie z tej ziemi…
- Ja już po prostu nie wiem, kim jestem…

Spojrzeli po sobie. Adam wypuścił blondyna z uścisku.

- To nienajlepszy czas na takie rozważania – rzucił, uśmiechając się lekko.
- Nie ja go wybierałem, uwierz mi – westchnął, załamując ręce. – Od pewnego czasu mam problemy z własną tożsamością.
- Czy to jest związane z twoją pracą?
- Ludzie nie dają mi żyć…
- Wiesz, że nie powinieneś w ogóle słuchać ich opinii na swój temat.
- Wiem, ale zwykle, gdy milion osób zwraca na coś uwagę, coś musi być na rzeczy.
- Niekoniecznie, ale nieważne. Co cię gryzie?
- Ciągle sugeruje mi się, że mam ochotę się z kimś przespać. To zaczyna działać na mnie do tego stopnia, że sam zacząłem w to wierzyć…
- No dobra. Na kogo niby masz ochotę?
- Na ciebie.
- A… Aha.

Zapadła niezręczna cisza, z której obaj nie wiedzieli, jak wybrnąć. Sytuacja nie była komfortowa dla żadnego z nich.

Pierwszy odezwał się lider zespołu.

- Ale wiesz, że to nie wyjdzie? – zapytał, stawiając sprawę jasno.
- Wiem i nawet nie chciałbym, żeby wyszło.
- Dlaczego? Znaczy wiesz, nie żeby coś, nic nie sugeruję…
- Mam zasadę: „Żadnych kontaktów z innymi członkami zespołu.”.
- Dobra zasada, też ją stosuję.
- Poza tym to nie chodzi o to, że chciałbym wiązać z tobą jakiekolwiek plany. Nie zrozum mnie źle, jesteś przystojny, zabawny i w ogóle, ale… Ale ja nie mam ochoty na związki z facetami. To bardziej dzika ciekawość niż coś poważnego. Fascynacja.
- Spoko, rozumiem.
- Mam nadzieję, że to nie popsuje niczego między nami… Ja naprawdę nie potrafię tego kontrolować…
Adam wzruszył ramionami.
- Ja dam radę. Byłem już w tylu nienormalnych sytuacjach, że takie coś nie robi na mnie wrażenia.
- Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło! – westchnął Tommy, opadając z powrotem na fotel.
- Cieszę się, że mogłem pomóc – powiedział z uśmiechem Adam, po czym zajął miejsce po drugiej stronie stołu. – Pogadajmy jeszcze chwilę. Przyjemnie mi się z tobą gawędzi.
- Jakiś luźny temat?
- Powiedz mi, gdy zajdę za daleko.
- Umowa stoi.
- Masz ochotę na jeszcze kogoś z zespołu?

Mężczyzna popatrzył na niego z przerażeniem, lecz w mig uspokoił się, widząc zabawny uśmiech na twarzy Lamberta.

- To nieładnie wypytywać o takie rzeczy – stwierdził blondyn.
- Oj no, powiedz!
- Jesteś jak psiapsióła ze szkolnej ławy. Odwrócę głowę, a ty polecisz donieść gdzie trzeba.
- Ej! Nigdy bym tego nie zrobił!
- Przecież żartowałem! Nie denerwuj się tak, kochana – zaśmiał się, co spotkało się z pełnym oburzenia fuknięciem. – Tak szczerze to miałem ochotę na Brooke.
- Odpada, jest zajęta.
- A Camila?
- Odpada.
- Nawet na raz?
- Uwierz mi, nie jesteś w jej typie.
- Kobiety i ich wymagania… Ciekawe, czego mi brakuje.
- Wiesz… Cycków i waginy.
- Aha. To wiele wyjaśnia.
- Taa…
- A ty na kogo masz ochotę? – zagadnął nagle Tommy. – Skoro już się zwierzam to i ty coś zdradź.
- No cóż – Adam skierował swój zamyślony wzrok na sufit. – Na ciebie, ale to już wiesz.
- Dałeś mi to do zrozumienia dość dosadnie…
- To prawda. Mam też niezłych tancerzy…
- Wysportowani.
- Sprężyści – obaj parsknęli śmiechem. – Przyznam ci się, że ostatnio czuję się samotny i to dużo bardziej niż wcześniej. Brakuje mi bliskości drugiego człowieka. Nie chodzi tylko o seks, przydałoby mi się wsparcie. Tak szczerze… Zaczynam żałować niektórych swoich wyborów.
- Ja żałuję podpisania umowy na tę trasę… Gdyby nie to, już dawno by mnie tu nie było.
- W twojej sytuacji to zrozumiałe. Sam czuję się podobnie – rzekł, po czym zamyślił się chwilę. – Pół roku to jednak za długo.
- Jeśli partner załatwiłby sprawę, zawsze możesz złamać zasadę i rozejrzeć się wokół.
- Szczerze mówiąc, ostatnio ktoś inny chodzi mi po głowie – mężczyzna oznajmił niespodziewanie.
- Nie od nas?
- Nie. Daj laptopa, pokażę ci.
- Bierz, jest na kanapie.

Basista leniwie rozłożył się w fotelu. Miał rację od samego początku. Adam był człowiekiem niezwykłym. Potrafił przelać pozytywną energię na każdego, bez wyjątku. Podczas rozmowy z nim wszystko przestawało mieć znaczenie. Problemy również.

- A to kto? – zapytał Ratliff, gdy ujrzał na ekranie dość ekscentrycznie ubraną postać.
- Wokalista szalenie popularny w Europie. Pytali mnie o niego w kilku wywiadach.
- Przypomina mi ciebie i twoje niektóre stylizacje.
- Myślisz, że jesteśmy podobni?
- Na pewno nie wagowo – zażartował, przyglądając się kolejnym zdjęciom. – Jest albo bardzo młody, albo ma bardzo kobiecą urodę. Patrz na to zdjęcie. Nawet ja mógłbym się naciąć.
- Tommy…
- Brałbyś?
- Rany, Tommy, jaki ty jesteś! On wydaje mi się bardzo interesującą osobowością. Chciałbym z nim pogadać. Wybrać się gdzieś. Poszlibyśmy na zakupy, może na jakiś spacer…
- To brałbyś czy nie?
- Brałbym.
- Połamałbyś i jego, i łóżko.
- Masz 3 sekundy, żeby zniknąć mi z oczu…
Drache

 ***

Jeśli ten post się doda to naprawdę będę szczęśliwa...
Mam nadzieję, że Święta wszystkim się udały. ^^
 
Ingeborg - Z występów najsłynniejszy poza AMA jest Amsterdam, a dokładniej cover Purple Haze/Whole Lotta Love. Tak tylko piszę. ;)

Anonimowy - Bardzo dziękuję! :) Szczerze mówiąc, też nie znam żadnego. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. ^^

krewetka - Bardzo dziękuję, naprawdę, ale to nie będzie Adommy. ^^''

Znikam póki co. Pozdrawiam i życzę udanego Sylwestra!

 

3 komentarze:

  1. czaaaaaaaaad, kij że nie adommy ważne że o adamie xd mam nadzieję że odcinki będą się pojawiały często bo nie lubię długo czekać na coś co wiem że będzie zajebiste :* więc życzę weny w pisaniu i czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. haha chodzi o Billa ;-) ostatni tekst najlepszy no to czekam na dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, jak można tak skończyć?!
    Masz 3 sekundy, żeby dodać kolejną część. :D
    I pojawia się Bill. Tommy i Adam jak go spotkają to pewnie się na niego rzucą. A ja na to czekam, wiesz?
    Kiedyś nie byłam za łączeniem Kaulitza z Adamem, ale teraz mi to nie przeszkadza. Mogę oglądać, czytać i nie mam dosyć. A nawet chcę więcej. :)
    Mam nadzieję, że Tommy się opamięta i odstawi alkohol. Taki fajny facet i chce skończyć jak alkoholik. Nie. Tak być nie może. Niech Adam go jakoś wspiera czy coś.
    Pozdrawiam i czekam na kolejną porcję wrażeń.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń