23.12.2012

Verloren cz.I i II

Część I



- Nazwisko?
- Tommy Joe Ratliff.

Nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę. Mógł być starym wyjadaczem, lecz przesłuchania zawsze były dla niego stresujące. Starał się tego nie okazywać. Przed wejściem zawsze przywdziewał na twarz odpowiednią maskę.

- Czego pan oczekuje od pracy w naszym zespole?
- Współpracy.

Nienawidził tych pytań. Lubił odpowiadać prosto z mostu, co rzadko działało na jego korzyść. Ludzie, szczególnie w tej branży, wolą pochlebstwa niż twarde warunki. Cichy potakiwacz nieraz wygrywał z silną osobowością.

- Co pan przez to rozumie?
- Spokój i dobra muzyka. Nie potrzebuję dramatów przewrażliwionych laluń i nie zagram nic, co nie przypadnie mi do gustu. To naprawdę niewiele, zwłaszcza że zwykle i tak idę na rękę mojemu zespołowi.
- Rzadko ktokolwiek przychodzi tutaj i od razu stawia nam warunki.
- Wolę wyłożyć karty na stół niż zamiatać wszystko pod dywan. Jestem już trochę w tym biznesie i wiem, czego potrzebuję, aby dobrze pracować.
- Rozumiem.

Taki już był. Dbał o swoje interesy.

Później było tak jak zwykle. Kilka utworów: coś od siebie, jakiś cover. Jeden instrument, drugi, trzeci… Tak, przez te lata zdołał opanować ich kilka.

W końcu zabrzmiało standardowe:
- Odezwiemy się do pana.
- Jasne.

Pożegnał się i wyszedł, zwalniając miejsce dla następnej osoby. Na korytarzu czekało ich jeszcze co najmniej dziesięć. Kto wie, a nuż jego sześćdziesiątka okaże się szczęśliwa?

*

- Widzę, że już prawie wszyscy dotarli. Przywitajcie się, od tej pory będziecie pracować razem.

W pokoju tłoczyła się gromada szczęśliwców. Tancerze, tancerki, muzycy… Zbieranina ludzi z różnych miast i środowisk. Różne pochodzenie, płeć, wiek, kolor skóry… Mieszanka wybuchowa.

Brakowało jeszcze tylko jednej osoby.

Nagle w pomieszczeniu pojawił się zdyszany mężczyzna około trzydziestki. Jego wtargnięcie przerwało rozmowy wszystkich wokół.

- Rany, te buty zdecydowanie nie nadają się do chodzenia… Cześć wszystkim! Przepraszam za spóźnienie! – powiedział jak gdyby nigdy nic, podczas gdy „opiekun spotkania” nerwowo masował skronie.
- Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina? – rzekł zdenerwowany. Nowoprzybyły zdawał się jednak zupełnie nie przejmować jego złym humorem.
- Przepraszam, były korki. Nic na to nie poradzę – odparł, przewracając oczami, co również nie spotkało się z pozytywnym odbiorem. Pracownik wytwórni musiał jednak w końcu odpuścić.
- Powitajcie Adama Lamberta. Frontmana, wokalistę i w pewnym sensie również waszego nowego pracodawcę.

*

Następne dni, tygodnie, miesiące upływały na ciężkiej pracy oraz wzajemnym poznawaniu się. Czasu było niewiele, a materiału całkiem sporo. Mimo to zespół znajdował kilka wolnych godzin w tygodniu na wspólne spotkania na mieście. Tommy dość szybko znalazł swoje miejsce w tej zgrai dziwaków. Był pełen podziwu dla Adama, który skupiał wokół siebie tę wielobarwną zgraję. Chyba tylko dzięki niemu zespół nie rozleciał się już pierwszego dnia.

- Odszczekaj to w tej chwili!
- Chyba po moim trupie…
- Co powiedziałaś, zdziro?!
- Drogie panie, spokojnie…

Jego uśmiech i podejście do ludzi potrafiły zdziałać cuda, nic więc dziwnego, iż budził zainteresowanie zarówno u płci żeńskiej, jak i męskiej. Ratliff również wpisywał się do tej grupy.

Kątem oka obserwował całą sytuację z drugiego końca stołu, gdzie wraz z gitarzystą zespołu dzielili się spostrzeżeniami dotyczącymi różnych modeli gitar.

*

- Tommy, pozwól na chwilę – usłyszał pewnego dnia podczas próby. – Chciałbym z tobą porozmawiać o występie na AMA.

American Music Awards – wielka impreza, której mieli być częścią. Nie mogli schrzanić takiej szansy.

Menadżer od razu przedstawił mu plan występu. Ma być ostro, seksownie. Nie ukrywał, że brzmiało to interesująco. Do pewnego momentu.

- Lecz do tego potrzebujemy twojej zgody. Coś takiego mogłoby silnie wpłynąć na twój wizerunek.

Po latach nie był już kimś, kto specjalnie przejmowałby się czymś takim jak opinie innych ludzi. Nie ukrywał jednak, iż to posunięcie mogłoby zamknąć przed nim wiele drzwi. On, heteroseksualny facet, miał pocałować się z gejem na scenie. Nie żeby to było coś strasznego, nie takie rzeczy robiło się na imprezach po pijaku… Mimo wszystko miał przeczucie, że nie jest to dobry wybór. Z drugiej strony…

- To może wywołać małe zamieszanie – zachichotał na myśl o wszystkich oburzonych konserwatystach, którzy z pewnością dostaliby spazmów po puszczeniu takiego występu w telewizji.
- Na pewno wywoła. I może przynieść nam wszystkim niezły zysk.

„Zawsze warto spróbować czegoś nowego…”



Część II



Niepewnie stawiał kolejne kroki. Kolana uginały się pod ciężarem jego ciała, a ręce drżały nieprzyjemnie, gdy kładł je po bokach ustawionego przed sobą instrumentu. Odetchnął ciężko. Pierwsze nuty rozbrzmiały w powietrzu.

Nie za dobrze pamiętał ten występ. Stres zbyt silnie działał na jego umysł. Tak bardzo starał się nie pomylić w granych przez siebie partiach, że nie zauważył nawet centralnego momentu przedstawienia. Zarejestrował jedynie chwilę, gdy podniósł wzrok i dostrzegł przed sobą parę wpatrujących się w niego błękitnych oczu. Reszta była historią…

*

- Hahaha, nie wyrobię!
- Pokaż to jeszcze raz!
- Komentarze są najlepsze!

Po wielkim show zespół w pełnym składzie postanowił uczcić występ wspólnym wyjściem klubu. Tancerze i muzycy, choć zmęczeni, głośno śmiali się z coraz to nowych wpisów w internecie dotyczących „kontrowersyjnego występu Adama Lamberta”. Tommy również był na miejscu i, sącząc piwo, komentował pełne oburzenia wypowiedzi. Dawno nie widział takiego steku bzdur.

- No dalej, Tommy! Jak było z Adamem? – spytała w pewnym momencie jedna z tancerek.
- Mokro – odparł odruchowo, wywołując tym radość pozostałych członków grupy. Po chwili jednak postanowił sprostować swoją odpowiedź. – Tak na serio to nawet nie pamiętam.
- Jak to?
- Skupiłem się na robocie, nie na jakichś błahostkach!
- Jak można nie pamiętać takiej rzeczy!
- Zawiodłeś nas, Tommy…
- Ej pieski, pieski… Rzucić wam piłeczkę?
- Hau, hau!

Śmiechom nie było końca, tym bardziej iż wspomagały je kolejne dawki alkoholu, którego nie szczędziła sobie znajoma ekipa. Szklanki pojawiały się i znikały zastępowane następnymi, wypełnionymi wielobarwną substancją. Wkrótce atmosfera spotkania rozluźniła się zupełnie. Nie wszyscy jednak dotrwali do tego momentu.

Tommy uparcie wpatrywał się w jedną z pustych szklanek. Przychodziło mu to z trudem, alkohol w dużej ilości krążył w jego żyłach. Obraz nie był zbyt wyraźny, lecz mężczyzna zastanawiał się, czy stanowi to jakiekolwiek przeciwwskazanie do dalszego picia.

- Hej Tommy, jak sie bawisz?

Ostrożnie obrócił głowę tak, aby nie zrobiło mu się słabo. Adam usiadł tuż obok niego. Dość blisko.

- Pomyślałem, że sprawdze, jak ci leci. Całoł noc obskakiwałem stoliki…
- Spoko. Jest ok – powiedział. Tylko na tyle starczało mu sił. Jego znajomy z kolei wprost tryskał energią, mimo iż nie dało się nie zauważyć, że liczba wypitych przez niego drinków już dawno przekroczyła bezpieczną normę.
- Zaszaleliśmy dzisiaj! Roznieśliśmy scene!
- Tak, tak…
- To tesz dzięki tobie! Dałeś czadu na tym… Na czym grałeś…
- Keyboard.
- No właśnie!
- Adam daj mi chwilę. Potrzebuję odpoczynku.
- Moment! Chce powiedzieć jeszcze! Tylko jednoł rzecz!
- No?

Kątem oka dostrzegł skierowany ku niemu nieprzytomny wzrok kolegi. Żółte światło rozbłysnęło zza oparów alkoholu, w których spowity był jego półprzytomny umysł.

Brunet przygryzł dolną wargę.

- Masz bardzo przyjemne usta…

Tommy pokiwał głową. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co właściwie usłyszał.

- Jesteś seksowny – kontynuował Adam. – Przespałbym sie z tobą…

„Ej, zaraz…”

- Że co? – muzyk zapytał nieprzytomnie. Czuł przy sobie ciepło drugiego ciała. Czyjeś palce zatopiły się w jego włosach.
- Zabawmy sie chwile. I tak nikt nie patrzy…

Obce wargi objęły jego usta, masując je agresywnie. Język próbował wprosić się na spotkanie ze swoim pobratymcem. Uderzenie gorąca. Jego umysł ocknął się z drzemki.

Gdy poczuł dłoń w okolicach swojego krocza, błyskawicznie wytrzeźwiał. Odepchnął od siebie ciemnowłosego mężczyznę.

- Odjebało ci?! – wykrzyczał kompletnie zdezorientowany. Z obrzydzeniem splunął na podłogę.

Nie dbając o nic, ruszył w stronę wyjścia. Na nic zdały się prośby Adama, puścił je mimo uszu. Potrzebował samotności.

Na całe szczęście miał przed sobą dwa dni wolnego. Zyskał czas, żeby spokojnie poukładać myśli i spojrzeć chłodnym okiem na całą sytuację, choć potrzeba było jeszcze co najmniej tygodnia, aby stosunki w zespole powróciły do względnej normy.

*

- Czego, do cholery, nie rozumiecie w słowie „nie”?! Ułomni jesteście?!

Trzasnął drzwiami i żwawo podszedł do swojej torby, w której miał nadzieję znaleźć małe kartonowe pudełeczko. Jak na złość papierosy postanowiły zabawić się z nim w kotka i myszkę.

- Kompletny brak odpowiedzialności! Tak nie może być!
- Odpuść, to nie pomoże. Idź gdzieś, ja z nim pogadam.

Drzwi skrzypnęły cicho, wpuszczając do środka wysokiego mężczyznę o czarnych włosach.

- Mogę wejść? – zapytał na progu. Brak odpowiedzi uznał za „tak”. Zajął miejsce na jednym z wolnych krzeseł. – Nie bierz tego tak bardzo do siebie…
- Czemu nie? – Tommy odpowiedział prychnięciem. – To ma być moja nowa praca. Jak mam nie brać tego do siebie?
- Podchodzisz do tego zbyt poważnie.
- Zbyt poważnie? Może dla ciebie robienie z siebie męskiej dziwki przez ponad pół roku ku uciesze tłumu to nie jest żaden problem. Wiesz co? Dla mnie jest! Nie o taką pracę się starałem!
- A o jaką? Chciałeś być w showbusinessie, więc do niego trafiłeś.
- Jestem muzykiem! To takie trudne do zrozumienia?!
- Powinieneś być przygotowany na różne ewentualności.
- O, przepraszam, że w dzisiejszych czasach wyrażenie chęci gry w zespole wiąże się ze zgodą na dawanie dupy wokaliście!!! Na scenie! Dla zwiększenia popularności!

Jego torba wylądowała na podłodze. Niewiele myśląc, zamachnął się i kopnął ją z całych swoich sił. Był tak wściekły, iż przerzucił ją aż na drugi koniec garderoby. Odwrócił się w stronę piosenkarza. Mężczyzna siedział cicho ze wzrokiem wbitym w podłogę. Dopiero ten widok uspokoił blondyna i zmusił go do refleksji nad tym, co przed chwilą wykrzyczał.

- Adam? – zagadnął z pewną nieśmiałością. – Jeśli cię czymś uraziłem…
- Nie, spoko. Tylko nazwałeś mnie dziwkarzem, przeżyję. Zresztą pewnie należy mi się po tym, co wyrabiałem w klubie – Lambert odparł z nikłym uśmiechem. – Słuchaj, dla mnie też nie jest to ciekawa sytuacja, ale nie mam innego wyjścia. Na tym etapie nie mam za wiele do gadania. Różnica między tobą a mną jest taka, że ja już brałem udział w podobnych przedstawieniach i stały się dla mnie czymś normalnym, choć nie od razu. Początki są najtrudniejsze, potem już idzie łatwo.
- „Łatwo.” Tobie może było łatwo, jesteś gejem.
- No i? To znaczy, że lizanie się ze wszystkim, co ma penisa sprawia mi przyjemność?
- Wiesz… Wiesz, że nie miałem tego na myśli.
- Wiem, ale… Cholera – syknął zirytowany i przetarł twarz. – Tyle razy spotykałem się z podobnymi sugestiami, że przy takich tekstach od razu staję się nerwowy.
- To zrozumiałe, spoko.
- Nieważne. Chcę tylko powiedzieć, że jesteśmy pod ścianą. Wytwórnia dała nam dwa wyjścia: zgodzić się na ich warunki lub odejść. Próbowałem, żadne negocjacje nie wchodzą w grę. Widzę, że nie planujesz zmienić zdania w tym temacie, ale ja nie chcę się z tobą rozstawać. Raz, już zdążyliśmy się trochę poznać i nie, nie chodzi mi o to, co stało się wtedy w klubie…
- Próbuję puścić to w niepamięć.
- Dziękuję. Nigdy więcej nie piję – zadeklarował, lecz jego słowa spotkały się jedynie ze stłumionym chichotem. – Nieważne! A dwa…
- Znam repertuar i nie będzie łatwo znaleźć kogoś na zastępstwo tuż przed trasą. Dlaczego w takim razie, mimo moich kwalifikacji, nikt nie chce ze mną negocjować? Odstawianie pokazówki na scenie jest ważniejsze od moich umiejętności?

Lambert wzruszył ramionami.

- Mnie nie pytaj, ja nigdy nie znałem się na promocji i takich tam. Ludzie z wytwórni stwierdzili, że coś takiego się sprzeda. Dali nam wybór.
- Gdybym wiedział, że to pójdzie w tym kierunku, dwa razy zastanowiłbym się przed podpisaniem kontraktu…

Wokalista położył dłoń na jego ramieniu.

- Nie będzie tak źle. Dałeś radę podczas AMA.
- Potem w klubie…
- Potraktuj to jak nowe doświadczenie i zapomnij o publice.
- Tak, a następnego dnia przypomni mi o niej kolorowa prasa.
- Ej, na to nie wpłynę.
- Spoko, dzięki, że w ogóle raczyłeś ze mną pogadać. Dobry z ciebie kumpel. No i szef.
- Dziękuję.
- Tylko nie pij w trasie, proszę.
- Nawet jeśli, będę trzymał łapy przy sobie! Słowo!

Ta rozmowa pomogła mu podjąć decyzję, która miała zaważyć na jego dalszej karierze. Miał dwie możliwości: odejść albo przyjąć wyzwanie. Nie był kimś, kto łatwo się poddawał.

Drache


***


Dwie części naraz, bo pierwsza wyszła krótka. ;p

Dla testu komentarz pod tekstem. To chyba ma więcej sensu w wypadku bloggera.
Jeśli ktoś nie widział, link do występu na AMA w 2009r. https://www.youtube.com/watch?v=vywIkXclato

No i tak Tommy, czyli Tommy Joe Ratliff. Zgadłyście bezbłędnie. :D

Ingeborg - Nie wiem czemu, ale myślałam, że tego typu opowiadania nie są w Twoim guście. Przez to myślałam, że to opowiadanie może Ci się nie spodobać. ^^'' Ale skoro tak, cieszę się. :D Mogę jeszcze polecić Barierę Zmysłów z tego typu klimatów (BillxAdam).


Pozdrawiam ciepło (przyda się przy takiej pogodzie...) i życzę wszystkim Wesołych, Radosnych i Spokojnych Świąt!


5 komentarzy:

  1. Ale zrobiłaś prezent na święta! Dwie piękne części!:)
    Oj, oglądałam występ Adama na AMA, a potem jeszcze kilka innych, na których Lambert cmokał na scenie Tommy'ego. Chyba jednak jarają mnie takie rzeczy (nie lubię, jak ktoś ma rację - w tym wypadku mój promotor :P ).
    Części bardzo mi się podobały. Wprowadziły w klimat opowiadania, zarysowały tło i teraz może się dziać co chce. :)
    Akcja w klubie podobała mi się najbardziej. Pijany Adaś, pijany Tommy i się porobiło. Cieszę się, że to nie poróżniło obu panów i że mimo tego nadal będą grali razem.
    Już nie mogę się doczekać kolejnych części.
    Buziaki:*
    PS. A "Barierę zmysłów" poczytam przez święta. :)
    PS2. Życzę wesołych, zdrowych i magicznych świąt, a pod choinką wymarzonych prezentów i spełnionych marzeń. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest wspaniałe! Bardzo jestem ciekawa kolejnych notek, bo nigdy nie czytałam opowiadania z takim paringiem.
    Życzę ci wesołych, rodzinnych świąt i weny. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest cudowne!! nie mogę się doczekać następnych części, tęskniłam za adommy gdy piaskowy gołąb się skończył, więc możesz na mnie liczyć- będę czytać wszytskie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest cudowne!! nie mogę się doczekać następnych części, tęskniłam za adommy gdy piaskowy gołąb się skończył, więc możesz na mnie liczyć- będę czytać wszytskie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. to jest cudowne!! tak bardzo tęskniłam za adommy gdy piaskowy gołąb się skończył, więc możesz na mnie liczyć- będę czytać wszystko co napiszesz, obiecuję :*

    OdpowiedzUsuń