30.06.2012

27. Zderzenie

Ha, wyrobiłam się! Mam tylko nadzieję, że to nie wpłynie na wyniki mojego egzaminu... Kogo ja oszukuję.
Wiem jedno, jeśli nie lubiłyście mnie po ostatnim odcinku to tutaj lepiej nie będzie. Zgadza się, jestem okrutna. ;p
Pozdrowienia i miłej lektury!

27. Zderzenie

- Ile jeszcze do końca?
- Na pewno nie tyle, ile byś chciał.

Mijał kolejny zwyczajny dzień. Stali klienci, te same produkty. Nawet pogoda nie miała ochoty podnosić ich na duchu. Deszczowe chmury od rana przysłaniały niebo, co jakiś czas mocząc okoliczne drogi. Marcus znów denerwował się pracą swojego laptopa, który za nic nie chciał łączyć się z siecią. Może to nie zła aura była przyczyną kłopotów z działaniem maszyny?

- A teraz ile jeszcze do końca? – ciągnął Bill. Denerwowanie kolegi było jego jedyną rozrywką dzisiejszego dnia.
- Cholerny złom! – przeklął jego współpracownik. - Za każdym razem, gdy przynoszę go do sklepu, coś jest nie tak.
- Ile jeszcze…
- Zamknij się.

Koniec zabawy. Podrażni się z nim później.

Wstał, niedbale przeczesał włosy palcami i udał się na zaplecze. Po chwili rozległ się głośny trzask.

- Co znowu zrobiłeś? – spytał Marcus, nie odwróciwszy się nawet w stronę, z której dobiegł przyozdobiony kilkoma westchnięciami i przekleństwami hałas.
- Nic, upadłem. Ał – padła odpowiedź. Konserwa przetoczyła się po podłodze.
- Posprzątaj to lepiej – rzucił tylko szatyn. Zza zaplecza dobiegł go głośny szelest i stuknięcia stawianych na sobie produktów.

*

- Skończyłeś? – przywitał go kolega, gdy Bill ponownie pojawił się w pomieszczeniu.
- Powiedzmy… - odpowiedział, siadając na stołku i opierając się o wolny fragment lady.
- Nie wiem, jak ty sobie wyobrażasz branie nadgodzin i samotne przesiadywanie tutaj. Rozwalisz cały sklep.
- Chyba to rzeczywiście nie jest dobry pomysł. Crystal obiecała rozejrzeć się za czymś dla mnie. Może to wypali.
- Mówisz jakoś bez przekonania – zauważył Martin.
- Trochę przestało mi zależeć.

Współpracownik spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Na czym przestało ci zależeć? – zapytał niepewnie.
- Na szybkim powrocie do kraju – padła odpowiedź. Szatyn zamrugał kilkakrotnie.
- Myślałem, że po to tutaj jesteś? Żeby zarobić na powrót?
- Tak jest, ale… Cholera… - chłopak pokręcił głową. Odchylił się do tyłu, wplatając palce w swoje jasne włosy.
- Stary, nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz.
- Wiem… Tyle, że to nie jest takie łatwe – rzekł, wpatrując się w jakiś zawieszony w przestrzeni punkt. – To strasznie skomplikowane. Ostatnio wszystko zaczęło się w końcu układać. Mam spokojne życie tak różne od mojego poprzedniego…
- Mówiłeś, że tęsknisz za bratem.
- Bo tak jest! – ze zdenerwowaniem uderzył czołem w blat. – Tęsknię, ale co z tego skoro…
- Skoro?
- Znaleźli już kogoś na moje miejsce.

Chwila ciszy. Mimo swojego charakteru, Marcus postanowił brnąć dalej w tę rozmowę.

- Wyjaśnij.
- Przed powrotem tutaj przeczytałem na stronie zespołu, że znaleźli sobie nowego wokalistę. Niby wiem, że to przecież biznes i musieli kogoś znaleźć, ale… Ku**a…
- Sam sobie odpowiedziałeś. Nie możesz oczekiwać od innych, że będą żyli w wiecznej żałobie. Ludzie odchodzą, a życie toczy się dalej. Pogódź się z tym. Ej, Bill? – zagadnął, gdy blondwłosy dwudziestolatek niespodziewanie opuścił swoje miejsce. – Przepraszam, chyba nie powinienem…
- Nie, masz rację – przerwał mu. – Poukładam towar na półkach. Muszę się czymś zająć.
- Chyba nie ma nic innego do roboty. Może później będzie coś do dostarczenia. Dam ci znać.
- Dzięki – odparł, poprawiając zawiązaną na szyi chustkę. – Marcus?
- No?
- Nie chciałbyś się przejść albo przejechać ze mną któregoś wolnego dnia?
- Zależy dokąd. O co chodzi?

Kaulitz westchnął i skupił wzrok na suficie.

- Nie tak daleko stąd znajduje się mój grób. Tak, dobrze słyszałeś – dodał, widząc minę kolegi. – Pewnie to dla ciebie dziwne…
- Chcesz tam iść?

Chłopak potaknął. Nie odrywał wzroku od obranego punktu.

- Masochizm – skomentował swój własny pomysł.
- Z pewnością, ale mogę tam z tobą iść, jeśli chcesz. Zastanawia mnie tylko, czemu nie poprosiłeś o to Crystal. Zdaje się, że dobrze się dogadujecie.
- Nawet bardzo, ale nie chcę jej w to mieszać. To moja przeszłość i moje problemy.
- A czemu ja?
- Pomyślałem, że z tobą znam się lepiej, razem mieszkamy, pracujemy. Nie musisz…
- Daj spokój, tak zapytałem. Nie ma sprawy, musimy się tylko zgadać co do dnia.
- Super, wielkie dzięki – rzekł z uśmiechem. Chciał w podzięce uścisnąć dłoń kolegi, jednak dzieliła ich zbyt duża odległość, a żadne z nich nie lubiło ruszać się z miejsca bez wyraźnego powodu.
- Sorry za pytanie, ale, jak to jest mieć grób? – zagadnął nagle szatyn, gdy jego współpracownik zniknął na zapleczu.
- Ciężko to opisać – zastanowił się. Poprawił swój strój roboczy. – Wiesz, że dla kogoś jesteś martwy. Zaczynasz wierzyć, że cię nie ma. Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, poczułem się jak wyklęty, a może po prostu jak wyproszony gość. Sam nie wiem.
- Nie chcę się nigdy o tym przekonywać – wzdrygnął się chłopak. – A zmieniając temat, jakieś plany co do Crystal?
- Plany? – roześmiał się. – Co masz na myśli?
- Nie mówię, że ślub, ale wszyscy widzą, że nie idziecie w stronę przyjaźni.
- Inni wiedzą lepiej jak zawsze. Dzień dobry – dodał głośno, słysząc skrzypnięcie drzwi. – Nie wiem, czas pokaże, co z tego będzie.
- Irene twierdzi, że „słodko razem wyglądacie”.
- To miłe – rzekł, wychodząc z pomieszczenia ze słoikiem z przetworami. – Kiedyś pewnie zwróciłbym na to uwagę, ale to już nie te czasy.
- Bill?

Brzdęk szkła. Zawartość słoika znalazła się na podłodze.

Blondyn przez dłuższy czas patrzył zdezorientowanym wzrokiem na stojącego kilka kroków dalej chłopaka o długich prostych włosach i zielonych tęczówkach. I ten głos, tak znajomy.

- Georg!!! – wybiegł za ladę i wpadł znajomemu w ramiona. Nie mógł złapać tchu. Szok wstrząsnął jego ciałem. - O, Gott… - szepnął, będąc wciąż w uścisku. To wszystko było tak nierzeczywiste, choć zmysły nie pozostawiały złudzeń. To było zbyt realne. Czyżby…
- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! – usłyszał w swoim ojczystym języku. Tak dawno nie miał z nim styczności. – Jak to się stało?! Przecież jesteś martwy!

Odsunęli się, nie odrywając od siebie wzroku. Serce byłego wokalisty uspokoiło się, usłyszawszy te do bólu prawdziwe słowa.

- Jednak nie jestem. Jestem jak najbardziej żywy – odpowiedział, gdy udało mu się uporać z narosłą przez miesiące barierą językową. – Mogę ci to nawet udowodnić.
- Bierz tę rękę! Sam się lej po twarzy, świrze! – Georg zasłonił się rękami. – Do czego to doszło… Początek zombie apokalipsy czy co?
- Wal się – odgryzł się, wciąż się śmiejąc. – Rany… - wydusił z siebie, gdy zaczęło do niego dochodzić, co się właśnie wydarzyło.
- Nie wierzę, w to co się dzieje. Jak to w ogóle możliwe?!
- To długa historia. Nie uwierzyłbyś, gdybym ci powiedział – odparł spokojnie. Nagle zdał sobie z czegoś sprawę, lecz nim zdążył zadać koledze nurtujące go pytanie, odpowiedź pojawiła się sama.
- Ile jeszcze ci to zaj…

Stali jak wyryci naprzeciwko siebie. Ten sam kolor oczu, podobne rysy twarzy, wzrost, a teraz także i spojrzenie. W głowach setki myśli, lecz w ustach ani jedno słowo. Zrobili krok w swoją stronę. Przyglądali się sobie, nie wierząc w swoją obecność. Jeden patrzył na drugiego jak na przybyłego z zaświatów ducha, choć tak naprawdę jedynie Tom miał ku temu powody. Kolejne kroki, tym razem śmielsze od poprzednich. Złączone ramiona. Nareszcie. Po tylu miesiącach.

Usta drżały, próbując zmusić się do wydania jakiegoś sensownego dźwięku. Milczeli. Chłonęli swoje ciepło, dotyk, zapach. Dojrzewali do uznania swojej obecności.

Bill zachichotał cicho. Przestawał już wierzyć w to, że kiedyś zobaczy się z bratem, że po takim czasie zdołają się ze sobą spotkać, że znów może być jak dawniej. Zobaczył światełko w tunelu.

Bolesne zderzenie z rzeczywistością. Wylądował na ziemi.

- TY JE**NY ŚMIECIU!!!

Nie zdążył zareagować. Nim się obejrzał otrzymał kilka kolejnych ciosów.

- JAK MOGŁEŚ?!

Z jednej strony szok, z drugiej poczucie winy nie pozwalały mu się bronić. Sam nie wiedział, co przeważało.

Tom krzyczał i okładał go pięściami. Płakał.

- DLACZEGO?!

Młodszy z braci nadal leżał na podłodze, gdy dwójka chłopaków odciągała jego bliźniaka. Tak, było ich dwóch, lecz wciąż mieli trudności z przeciwdziałaniem takiej furii.

Blondyn obrócił się na bok i zakaszlał głośno. Na podłodze pojawiła się mieszanina śliny oraz krwi. Podniósł wzrok. Widok Toma bolał go bardziej niż odniesione obrażenia. Jego oczy, wściekłość i żal. Wszystko skierowane przeciwko młodszemu.

- Nienawidzę cię…

Wyrwał się i wybiegł ze sklepu. Zaraz za nim zniknął Georg.

- Chodź, pomogę ci wstać – Marcus wyciągnął rękę do sponiewieranego kolegi, lecz on ogłuchł. Podniósł się chwiejnie o własnych siłach, by pokuśtykać w stronę drzwi. Czarny samochód stał tuż przy wejściu.

- Tom, uspokój się! Co ci odbiło?! – szatyn, próbował załagodzić sytuację. Bezskutecznie.
- Zamknij się i wsiadaj do środka albo zostawię cię na tym pie*****ym zadupiu!
- Tom, proszę! Wysłuchaj mnie! Daj mi szansę!

Jego prośby nie zdały się na nic, przysporzyły mu za to więcej szkód. Syknął, łapiąc się za bok, gdy Tom z impetem kopnął drzwi auta.

- Nie zbliżaj się!!! – usłyszał.

To ostatnie słowa, jakie zapamiętał z tego zdarzenia. Potem był już tylko obraz odjeżdżającego samochodu. Przez moment jeszcze go widział, lecz pojazd po chwili zniknął za zakrętem, zabierając ze sobą resztki jego nadziei. Osunął się na chodnik.

Było jeszcze tych kilka sekund, kiedy liczył na to, że brat zmieni zdanie, jednak rozum nie pozostawiał złudzeń. Bill znał bliźniaka zbyt dobrze, by wierzyć w to, iż ten po niego wróci. To był koniec, jedyna szansa przepadła.

Skulił się i obserwował słone krople rozbryzgujące się o jezdnię. Tylko to trzymało go z dala od wszechogarniającego obłędu. Gdyby nie ta tak typowa dla tego miejsca pustka, być może skoczyłby pod samochód. Tutaj nie miał szans nawet na rower.

„Ty je**ny śmieciu…”

Coraz więcej kropel, coraz więcej wilgoci wokół. Pogoda dała o sobie znać.

- Załatwić ci transport do szpitala?

Uniósł wzrok. Marcus stał nad nim, chowając ich obu pod wielkim parasolem.

- Nie, nie trzeba – odpowiedział cicho. Wstał mimo bólu i krępującego zimna.
- Zadzwoniłem po Isaaca. Ma w domu całą aptekę, opatrzy ci rany.
- Dzięki.

Zniknęli w sklepie, by poczekać na pomoc i odsapnąć po wydarzeniach dzisiejszego dnia. 
Drache

8 komentarzy:

  1. Ale... że o co niby chodzi? Dlaczego Tom tak zareagował? Ja już chyba nic nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. O Gott...

    Czytam to opowiadanie od dawna, ale dopiero teraz postanowiłam je skomentować.

    Jestem w szoku. Nie wyobrażasz sobie nawet, jak wielkie emocje mną teraz targają.

    Zastanawia mnie, jak poradzi sobie z tym wszystkim Bill. Usłyszeć od osoby, która... jest tak bliska, słowa "Nienawidzę Cię" i inne obelgi. Być znienawidzonym przez brata. Bliźniaka. To na prawdę musi być... bolesne.
    Aż mi go szkoda. Mam nadzieję, że jednak pojawi się jakiś wątek depresji Billa... Uwielbiam czytać takie rzeczy ^w^

    Podziwiam cię, twój styl pisania, to, że masz tak szeroki zasób słów... że piszesz tak przyjemnym, przystępnym językiem... Uwielbiam oba twoje opowiadania >Przejście i Barierę Zmysłów, którą piszesz wraz z Maroną<.

    Życzę weny.

    Murasaki

    P.S

    Czy mogłabyś poinformować mnie o następnej notce?? 43206333

    OdpowiedzUsuń
  3. Kutwa, kutwa, KUTWA!
    Jak tylko przeczytałam opis wyglądu basisty i okrzyk Billa "Georg" aż łzy mi stanęły w oczach. Pomyślałam, kurde, nareszcie będzie dobrze, wszystko się jakoś ułoży, a tu wchodzi Tom i wszystko się sypie. Cała nadzieja Billa pryska jak bańka mydlana.
    Wierzę, że Tom wszystko przemyśli, że Georg da mu do myślenia próbując z nim pogadać.
    Rozumiem, że Tom czuł się oszukany, cierpiał tyle czasu wierząc, że jego ukochany brat już nie żyje, a tu się okazuje, że prowadzi spokojne życie i nie daje znaku o swoim istnieniu. Bliźniacy powinni usiąść i spokojnie ze sobą porozmawiać. Wiem, że to jest mało prawdopodobne, bo już padły słowa, które ranią, ale może niech spróbują.
    Mam nadzieję, że Georg zaciągnie Toma siłą do sklepu, w którym pracuje Bill i będzie go trzymał tak długo, aż bracia nie dojdą do porozumienia, aż nie wysłuchają siebie nawzajem.

    Życzę weny i pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko, pod koniec się poryczałam, a tom to kompletna świnia, kiedy pojawił się gijorg ucieszyłam się ale teraz mnie zgasiłaś - anikka/tenebris

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie będę tu komentować, dopóki wszystko się nie wyjaśni. Jesteś wstrętnym okrutnikiem i w tym momencie się focham i obrażam na amen i w ogóle. I nie podoba mi się, że jak zwykle tak kończysz. Mogłabyś chociaż napisać, kiedy można spodziewać się następnej części. Wiesz, im szybciej dodasz kolejną notkę, tym szybciej się odbrażę", że się tak wyrażę.
    PS.: Miałam życzyć Ci powodzenia na egzaminach, ale tego nie zrobię, bo się obrażam.
    I nie pozdrowię Cię!
    O!

    OdpowiedzUsuń
  6. Drama drama, dużo dramy ;p Reakcja Geo cudowna. A Tom? Cholera. Jak on mógł? Rozumiem jego wściekłość względem Billa. Przyzwyczaił się do nowej rzeczywistości, w której nie ma jego brata, a ten teraz pakuje się do jego życia. Żadnego znaku przez ten czas. Ale to również wina Billa. Za mało dał od siebie. Wolał odwiedzać własny grób niż walczyć o swoją przyszłość i przeszłość. Zagubił się w kłamstwach i został (w moim odczuciu) sam. Jego nowi przyjaciele nawet przed kłotnią nie byli tym, kim byli dla niego członkowie zespołu TH. Boli mnie to. Liczę, że Tom przemyśli swoje zachowanie. I rozku*w ten egzamin xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra, wymiękłam. Kiedy można się spodziewać nowej notki?

    OdpowiedzUsuń