Część VIII
Ratliff wrócił
do Los Angeles zmęczony i rozregulowany. Minie trochę czasu nim jego organizm
powróci do normalnego trybu. Od razu rozplanował kilka następnych dni z
zamiarem przypisania sobie solidnej dawki snu. Przedtem jednak chciał zrobić
coś jeszcze. Leżąc w pokoju, wystukał krótkiego smsa. Stęsknił się. Fizycznie.
Klub dziś
wieczorem?
Rozłożył się
na łóżku, pozwalając myślom wybiec w przyszłość i przygotować plan działania.
Który hotel wybrać? Miał tylko nadzieję, że Bill nie miał jeszcze nic w swoim
grafiku. A może znalazł sobie ciekawsze zajęcie?
Dla Tommy’ego
to był tylko seks. Pijacka zabawa z przyjemnością i zapomnieniem w tle. Od
Billa oczekiwał tego samego. Zresztą, cóż innego mogłoby to być?
Telefon
zabrzęczał donośnie.
A może tym
razem coś innego?
Zaintrygowany
uniósł brwi.
Masz jakiś
pomysł?
Miał i różnił
się on od wszystkich poprzednich.
*
Było inaczej.
Zupełnie inaczej niż zwykle.
Późnym
popołudniem pojechali do jednej z lepszych restauracji w Los Angeles. Już samo
to było dla Tommy’ego irytujące, gdyż musiał odkurzyć swoje stare, eleganckie
ciuchy. Nie mógł przecież wyjść z domu w jednych ze swoich podartych jeansów.
Nawet nie chodziło o to, że ściągnąłby tym na siebie negatywną uwagę. Problemem
było, iż w takim stroju mogliby go po prostu nie wpuścić do lokalu.
Bill ubrał się
stosownie do okazji. Ciemny, dopasowany strój i marynarka z rękawem ¾. Mimo to
kelner obdarzył go nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Mogłem
wybrać inny lokal – powiedział chłopak, gdy zajęli swoje miejsce.
- W klubie
byłoby luźniej i pewnie ciekawiej – odparł Tommy, kładąc nacisk na ostatnie
słowo. Jego uśmiech naprowadził Billa na prawdziwy sens tej wypowiedzi.
-
Potrzebowałem odmiany. Mam nadzieję, że tutaj też miło spędzimy czas.
Blondyn
potaknął, lecz nie był o tym przekonany. Inaczej wyobrażał sobie dzisiejszy
wieczór.
Było
przyjemnie, choć bez rewelacji. Czas mijał im na jedzeniu i rozmowie. Początek
był najtrudniejszy. Nie potrafili znaleźć wspólnych tematów do rozmów. Z czasem
jednak udało im się to. Bill był interesującą osobą, mimo iż jego spojrzenie na
świat wydawało się Tommy'emu dość naiwne. Różnica wieku była wyczuwalna.
- Przepraszam
na chwilę – zakomunikował w pewnym momencie basista, po czym poszedł do
toalety.
*
- Długo
jeszcze? Nie chce mi się już… – mężczyzna jęknął do siebie, spoglądając na
zegarek. Nie chciało mu się wracać na salę i kontynuować rozmowy. Kaulitz był
całkiem miły, ale lepiej sprawdzał się w innych rzeczach.
Ratliff stanął
za filarem i z oddali obserwował swojego kochanka, który siedział przy stole i
patrzył w przestrzeń. Jego ciało było lekko pochylone wprzód.
Był zamyślony,
a jego wzrok wydawał się smutny. Na twarzy widniało zmęczenie, być może jeszcze
nie doszedł do siebie po niedawnej wizycie w szpitalu. Tommy wciąż nie znał
powodu, dla którego trafił on do tego miejsca. Bill milczał, Tommy nie
naciskał. Nie była to też wiedza, którą blondyn jakoś szczególnie pragnął
posiąść.
Jego dłonie
były duże, lecz wyjątkowo delikatne. Potarł je, przytykając do swojego
policzka. Szczupłe, długie palce dumnie nosiły ciężką biżuterię, najczęściej
złotą lub srebrną. Podobna zdobiła jego klatkę piersiową. Lubił błyszczeć i
czasem z tym przesadzał.
Jedna noga
odpoczywała zawieszona na drugiej. Ratliff nigdy nie myślał, że spotka kogoś z
nogami dłuższymi i chudszymi od jego własnych. Wąskie spodnie dodatkowo
podkreślały ich delikatność.
Chłopak
westchnął ciężko, po czym zwrócił wzrok w kierunku toalet. Uśmiechnął się na
widok Tommy’ego. Blondyn odpowiedział mu tym samym.
*
Kiedy spotkanie
dobiegło końca, obaj wsiedli do taksówki. Bill miał pojechać do domu jako
pierwszy.
Nie rozmawiali
za dużo. Zastanawiali się nad pożegnaniem. Żadne z nich nie wiedziało, jak
powinno się zachować. Pierwszy raz od początku trwania swojej znajomości mieli
trzeźwe spojrzenie na całą sytuację.
Samochód
przystanął przy krawężniku.
- No to… Do
zobaczenia – wypalił Kaulitz.
- Bywaj.
Chłopak
uchylił drzwi i rozejrzał się dookoła. Sprawdziwszy okolicę, opuścił pojazd i
ruszył w swoją stronę. Nim brunet zniknął za zakrętem Tommy zdążył jeszcze
uchwycić wzrokiem kawałek długiego, ciemnego płaszcza.
Było do
przewidzenia, iż Bill nie pozwoli odwieźć się pod same drzwi swojego domu. Mimo
wrodzonej gadatliwości, gdy przychodziło do prywatnych danych, był dość skryty.
Pytanie, czy było to cechą jego charakteru, czy może nawykiem nabytym przez
doświadczenie.
*
Kolejne
zaskoczenie przyszło ze strony Adama, który pewnego dnia odezwał się do
Tommy'ego z dość nietypową propozycją.
- Sauli
przyjeżdża i chcielibyśmy wybrać się do klubu w jakiejś większej grupie. Może
masz ochotę? Weź kogoś ze sobą, jeśli chcesz. Chodzą plotki po mieście…
Nie potrafił
wyciągnąć od swojego przełożonego informacji dotyczących źródła owych plotek.
Jedno było pewne: od tej pory musiał bardziej uważać na to gdzie i z kim bywał.
Pozytywną rzeczą był fakt, iż jeśli Adam nie wiedział, z kim spotyka się Tommy
to prawdopodobnie nikt do tej pory jeszcze tego nie ustalił. Czy w takim razie
powinien brać ze sobą Billa na imprezę? Nie miał takiego obowiązku, nie byli
przecież parą. Z drugiej strony…
- Czemu
częściej nie stawiasz włosów? Pasują ci.
Nie chciał iść
na imprezę sam, podczas gdy reszta planowała zabrać kogoś ze sobą. Nie miał też
innego kandydata. Adam od razu zwietrzyłby podstęp. Wiedział już zbyt dużo.
Poza tym tego dnia miał ochotę spędzić czas ze swoim kumplem. Bądź co bądź,
darzył go sympatią.
- Nie stawiam
ich, bo ludzie się na mnie gapią. Nie żeby i tak się nie gapili, ale wolę
uniknąć zbędnego zainteresowania – wyjaśnił chłopak, poprawiając sterczące
kosmyki.
- Więc czemu
zrobiłeś to dziś?
- To impreza
zamknięta. No i mamy wejść osobno.
- To prawda.
Musieli dbać o
swoją prywatność.
Taksówka
zajechała na miejsce w samą porę. Blondyn opuścił auto jako pierwszy.
*
Klub nie był
jeszcze bardzo zatłoczony. Basista bez problemu dotarł do zarezerwowanej sali,
gdzie powitali go wszyscy obecni.
- Cześć Tommy!
- Dawno się
nie widzieliśmy. Co u ciebie?
- Przyszedłeś
sam?
- Nie, jestem
z kumplem – oznajmił, biorąc w dłoń alkohol. – Powinien zaraz tu być.
- Ej, kto to?
Wszyscy
zwrócili się ku jednemu z wejść do sali, gdzie pojawiła się nieznana nikomu,
wysoka, czarnowłosa postać w skórzanej kurtce zdobionej mieniącymi się
srebrnymi elementami. Chłopak wyróżniał się swoim wyglądem. Wraz z oryginalnymi
butami na obcasie wyglądał jak gwiazda, którą zresztą był. Przykuwał
zainteresowanie wszystkich wokół, a szczególnie jednej osoby.
- Czy ja źle
widzę? – odezwał się Adam. Uważnie przypatrywał się brunetowi.
Ratliff nie
czekał długo i od razu podszedł do ochroniarzy pilnujących wejścia.
- Możecie go
wpuścić. On jest ze mną.
- Spoko.
Bill
uśmiechnął się w stronę znajomego mężczyzny.
Nie wiedzieć
kiedy, tuż przy nich pojawił się organizator całego wydarzenia.
- Tommy, może
przedstawisz nam swojego znajomego – zasugerował Lambert. Jego wzrok uważnie
lustrował chłopaka, który czuł się tym lekko speszony.
- Jestem Bill…
- Kaulitz,
zgadza się? Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem cię poznać! – Adam wypalił
nagle z wielkim entuzjazmem. – Jesteś dla mnie inspiracją, uwielbiam twój styl!
- Bardzo
dziękuję…
- A, no tak,
zapomniałem. Z tej strony Adam Lambert. Chodź, poznasz resztę. Może napijesz
się czegoś?
*
Po raz kolejny
zadziałała magia. Bill prędko pozbył się swojego początkowego onieśmielenia
spowodowanego kontaktem z osobą, która tak często wspominała o nim w wywiadach.
Adam okazał się być wyjątkowo sympatyczny, a na dodatek przepełniony pozytywną
energią, którą zarażał wszystkich wokół. Nie wiedzieć kiedy wylądowali we
dwójkę przy barze, gdzie zawzięcie dyskutowali o najnowszych modowych trendach.
Tommy
przyglądał się temu wszystkiemu z boku, sącząc drinka.
- Nie idziesz
do nich? – zagadnął do drobnego blondyna stojącego obok niego.
- A
powinienem? – Sauli odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie wiem. To
twój facet.
Fin machnął
ręką.
- Adam wyłącza
się dla świata, gdy tylko dopadnie kogoś, z kim może gadać o ciuchach. Może o
nich mówić godzinami. Nie myślałem, że kiedyś to powiem, ale nawet ja mam
czasem tego wszystkiego dość. W pracy o ubraniach, w domu o ubraniach…
- Nie
wyrobiłbym.
- No widzisz.
- Nie jesteś
zazdrosny?
- Ja? O co?
Muzyk kiwnął
głową w stronę śmiejącej się pary. Koskinen wzruszył ramionami.
- Gdybym był
zazdrosny o każdą osobę, z którą Adam gada o ciuchach, osiwiałbym – odparł z
uśmiechem. – Jest bardzo otwarty i towarzyski, nic na to nie poradzę. Poza tym
wspominał mi o tym dzieciaku. Jest dla niego inspiracją, ponieważ będąc w
młodym wieku zdołał już osiągnąć bardzo wiele. Nic dziwnego, że chce go poznać.
O, zauważyli nas – stwierdził, gdy znajoma dwójka ruszyła w ich stronę. –
Przypomnieliście sobie o naszym istnieniu?
- Trochę się
zagadaliśmy – zaśmiał się starszy brunet. – Okazało się, że mamy kilku
wspólnych znajomych. Jeden z menadżerów Billa pomagał tworzyć piosenkę na naszą
płytę. Wiedziałeś o tym, Tommy?
- Nie –
pokręcił głową. – Nie miałem o tym pojęcia.
- Chodźmy do
reszty. Za dobrze się bez nas bawią!
Zgodnie poszli
do śmiejącej się grupy i przyłączyli się do rozmowy, którą wkrótce zdominował
młody Niemiec. Chętnie dyskutował ze wszystkimi, pomimo bariery językowej i
braku krzty alkoholu w swoich żyłach.
Ściągał na
siebie spojrzenia wszystkich, również tych znanych Tommy'emu niebieskich
oczu. Basista dostrzegał w nich wyraźne
zainteresowanie. W jego odczuciu nawet zbyt wyraźne.
*
W pewnym
momencie pęcherz blondyna dał znać o swoim istnieniu. Wiedziony potrzebą, mężczyzna
skierował się do toalety. Bill poszedł za nim, aby dotrzymać mu towarzystwa i
nie zostawać samemu w otoczeniu obcych ludzi.
- Gardło mnie
boli. Dawno tyle nie gadałem – śmiał się młodszy. Tommy z jakiegoś powodu nie
był w najlepszym nastroju.
- Może poznaj
się z nim bliżej skoro tak ci się podoba – rzekł nieprzyjemnie.
Sam nie
wiedział, skąd nagle wyszły te słowa. Bill tym bardziej tego nie rozumiał.
- Co? – spytał
zdziwiony.
- Podoba ci
się, przyznaj.
- Kto? Adam? –
próbował zgadnąć, o co chodzi blondynowi. – Niby dlaczego?
- Gadasz z nim
już kolejną godzinę. Nie mów, że nic z tego nie będzie.
- Co ma z tego
być? Gadamy o modzie i ciuchach.
- I o
modelingu, wspólnych znajomych, muzyce, ostatnich wakacjach…
- No i?
- Adam jest
zajęty. Tak tylko mówię.
Brązowe oczy
otworzyły się szerzej.
- No dobrze,
ale co z tego? – chłopak odparł zirytowany. – Tylko rozmawialiśmy. To już ma
coś znaczyć?
- Nie, po
prostu cię ostrzegam.
- Przed czym?
Sugerujesz mi coś? Powiedz mi, bo nie rozumiem.
- Po prostu
nie wchodź między niego a Sauliego, tyle.
- Przecież…
Przecież nigdy bym tego nie zrobił! – podniósł głos. – Nawet nie pomyślałem, że
mógłbym!
- A chciałbyś?
Atmosfera była
już nie do odratowania. Wokalista nienawidził, gdy ktoś mu coś zarzucał,
zwłaszcza, jeśli nie było w tym krzty prawdy.
- Za kogo ty
mnie uważasz? Mam swoją godność!
Blondyn
prychnął z rozbawieniem.
- Ty? Godność?
– zapytał. – Obciągasz facetom w klubach, o jakiej godności pieprzysz?
Bill nie był
osobą, którą łatwo dało się uciszyć, lecz w tamtej chwili nie potrafił wydobyć
z siebie ani jednego słowa. Stanął w bezruchu z lekko uchylonymi ustami.
Zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze zrozumiał wypowiedź mężczyzny.
- Więc dla
ciebie jestem dziwką, tak?
Tommy po kilku
drinkach nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Jego obojętność była dla bruneta
kolejnym ciosem w twarz. Równie bolesnym jak poprzedni.
Wokalista
westchnął ciężko, czując, że nie wytrzyma.
- Skoro ja
jestem dziwką to ty jesteś zwykłym dziwkarzem. Gratuluję wysokiej samooceny –
rzucił oschle, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł, zatrzaskując za sobą
drzwi.
Ratliff tylko
wzruszył ramionami. Był zbyt zmęczony, żeby obchodziło to, co się stało. Prawda
dotarła do niego dopiero chwilę po tym jak opuścił toaletę.
- Tommy, co z
Billem? – zagadnęła go jedna z obecnych na sali dziewczyn.
- A co ma być?
- Wyszedł bez
pożegnania. Coś się stało?
- Był wyraźnie
zmartwiony – dodała inna.
Mężczyzna
wymyślił odpowiedź na poczekaniu.
- Tak… Coś w
domu. Nie dopytywałem się.
Przypomniał
sobie swoje słowa, a przed oczami pojawiła mu się twarz zszokowanego chłopaka.
Przesadził i zbyt późno zdał sobie z tego sprawę.
*
Mógł być z
siebie dumny, nerwy puściły mu dopiero po przekroczeniu progu domu. Wściekle
starł łzy z policzków. Na dłoni została mu cienka warstwa makijażu.
Powitał go
stukot pazurków z impetem uderzających o drewnianą podłogę. Kątem oka spojrzał
na rozradowaną futrzastą zgraję. Nie miał siły się nimi zająć.
- Dajcie
spokój. Nie teraz – powiedział, tłumiąc płacz i odsuwając od siebie psy. –
Gdzie Tom? Miał mieć na was oko.
Na odpowiedź
nie musiał długo czekać. Dotarły do niego jęki i westchnienia, które zdawały
się dobiegać z salonu. Przetarł twarz.
- Mogliby
pieprzyć się u siebie… – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Ponownie
zerknął na niewielkie stado.
- Później dam
wam jeść. Wytrzymajcie jeszcze trochę.
Pomaszerował
na piętro wprost do swojego pokoju, gdzie miał nadzieję nie słyszeć tych
irytujących dźwięków. Trzasnął drzwiami. Może następnym razem Tom dwa razy się
zastanowi nim wybierze miejsce na seks ze swoją dziewczyną.
Torba
wylądowała na podłodze, a jej właściciel na dużym miękkim łóżku. Załzawione
oczy, wpierw zakryte przez poduszkę, ostatecznie skierowały się ku szafce w
rogu pokoju. Tak bardzo korciło go, aby wstać i zrobić użytek z jej
zakamuflowanej zawartości. Zapomniałby o wszystkim, choć na jakiś czas.
Krótko walczył
ze sobą. Usnął.
*
Kilka dni po
imprezie piosenkarz znużony spoglądał na wiszący na ścianie zegar. Pluł sobie w
brodę, że przyjechał tu aż godzinę za wcześnie. Nie cierpiał bezczynnego
czekania. Mógł wykorzystać ten czas na tyle innych rzeczy…
Ponownie
zerknął na sekretarkę. Nadal nic. Jost najwyraźniej uczestniczył w jakimś
długim spotkaniu.
Dźwięk
telefonu przerwał ciszę. Blondynka odebrała połączenie. Po krótkiej wymianie
słów zwróciła się do Adama.
- Spotkanie
właśnie się skończyło. Za kilka minut będzie mógł pan wejść.
Brunet
podziękował i wyprostował się na kanapie. Jego stawy miały już dość siedzenia w
bezruchu.
Kolejne osoby
mijały go na korytarzu. Były różne, a jednak takie same. Żadnej z nich nie
znał.
Jakież było
jego zdziwienie, gdy przyszło mu ujrzeć znajomą twarz.
- Bill? –
zapytał dość głośno. Chłopak błyskawicznie zareagował na dźwięk swojego
imienia.
Uśmiechnął się
niepewnie i rozejrzał dookoła. Ostatecznie zdecydował się podejść do mężczyzny.
Drache
***
No i Adam zapoznał się z Billem. :)
OdpowiedzUsuńPrzegadali prawie całą imprezę o ciuchach, wakacjach, ciuchach, modelingu, ciuchach... :)
Najbardziej jednak zasmuciła mnie scena w toalecie. Tommy będzie chciał to wszystko jakoś odkręcić, ale nie wiem czy Bill mu wybaczy.
Czekam na kolejną część.
Buziaki :*
hm... wyczuwam mały konflikt,mylę się?
OdpowiedzUsuńsłusznie że Bill się wkurzył na tommy;ego
No to Tommy nieźle mu pojechał. Serio, mógł się z takimi tekstami powstrzymać. Widzę tu ciekawy czworokącik i nie za bardzo wiem, czego spodziewać się dalej. Na pewno będzie się działo. Fajny odcinek. Wydaje mi się, że jeden z lepszych w tym opowiadaniu. Bardziej dynamiczny i różnorodny. :)
OdpowiedzUsuń