Część I
- Nazwisko?
- Tommy Joe
Ratliff.
Nerwowo
przeskakiwał z nogi na nogę. Mógł być starym wyjadaczem, lecz przesłuchania
zawsze były dla niego stresujące. Starał się tego nie okazywać. Przed wejściem
zawsze przywdziewał na twarz odpowiednią maskę.
- Czego pan
oczekuje od pracy w naszym zespole?
- Współpracy.
Nienawidził
tych pytań. Lubił odpowiadać prosto z mostu, co rzadko działało na jego
korzyść. Ludzie, szczególnie w tej branży, wolą pochlebstwa niż twarde warunki.
Cichy potakiwacz nieraz wygrywał z silną osobowością.
- Co pan przez
to rozumie?
- Spokój i
dobra muzyka. Nie potrzebuję dramatów przewrażliwionych laluń i nie zagram nic,
co nie przypadnie mi do gustu. To naprawdę niewiele, zwłaszcza że zwykle i tak
idę na rękę mojemu zespołowi.
- Rzadko ktokolwiek
przychodzi tutaj i od razu stawia nam warunki.
- Wolę wyłożyć
karty na stół niż zamiatać wszystko pod dywan. Jestem już trochę w tym biznesie
i wiem, czego potrzebuję, aby dobrze pracować.
- Rozumiem.
Taki już był.
Dbał o swoje interesy.
Później było
tak jak zwykle. Kilka utworów: coś od siebie, jakiś cover. Jeden instrument,
drugi, trzeci… Tak, przez te lata zdołał opanować ich kilka.
W końcu
zabrzmiało standardowe:
- Odezwiemy
się do pana.
- Jasne.
Pożegnał się i
wyszedł, zwalniając miejsce dla następnej osoby. Na korytarzu czekało ich
jeszcze co najmniej dziesięć. Kto wie, a nuż jego sześćdziesiątka okaże się
szczęśliwa?
*
- Widzę, że
już prawie wszyscy dotarli. Przywitajcie się, od tej pory będziecie pracować
razem.
W pokoju
tłoczyła się gromada szczęśliwców. Tancerze, tancerki, muzycy… Zbieranina ludzi
z różnych miast i środowisk. Różne pochodzenie, płeć, wiek, kolor skóry… Mieszanka
wybuchowa.
Brakowało
jeszcze tylko jednej osoby.
Nagle w
pomieszczeniu pojawił się zdyszany mężczyzna około trzydziestki. Jego
wtargnięcie przerwało rozmowy wszystkich wokół.
- Rany, te
buty zdecydowanie nie nadają się do chodzenia… Cześć wszystkim! Przepraszam za
spóźnienie! – powiedział jak gdyby nigdy nic, podczas gdy „opiekun spotkania”
nerwowo masował skronie.
- Zdajesz
sobie sprawę, która jest godzina? – rzekł zdenerwowany. Nowoprzybyły zdawał się
jednak zupełnie nie przejmować jego złym humorem.
- Przepraszam,
były korki. Nic na to nie poradzę – odparł, przewracając oczami, co również nie
spotkało się z pozytywnym odbiorem. Pracownik wytwórni musiał jednak w końcu
odpuścić.
- Powitajcie
Adama Lamberta. Frontmana, wokalistę i w pewnym sensie również waszego nowego
pracodawcę.
*
Następne dni,
tygodnie, miesiące upływały na ciężkiej pracy oraz wzajemnym poznawaniu się.
Czasu było niewiele, a materiału całkiem sporo. Mimo to zespół znajdował kilka
wolnych godzin w tygodniu na wspólne spotkania na mieście. Tommy dość szybko
znalazł swoje miejsce w tej zgrai dziwaków. Był pełen podziwu dla Adama, który skupiał
wokół siebie tę wielobarwną zgraję. Chyba tylko dzięki niemu zespół nie
rozleciał się już pierwszego dnia.
- Odszczekaj
to w tej chwili!
- Chyba po
moim trupie…
- Co
powiedziałaś, zdziro?!
- Drogie
panie, spokojnie…
Jego uśmiech i
podejście do ludzi potrafiły zdziałać cuda, nic więc dziwnego, iż budził
zainteresowanie zarówno u płci żeńskiej, jak i męskiej. Ratliff również
wpisywał się do tej grupy.
Kątem oka
obserwował całą sytuację z drugiego końca stołu, gdzie wraz z gitarzystą zespołu
dzielili się spostrzeżeniami dotyczącymi różnych modeli gitar.
*
- Tommy,
pozwól na chwilę – usłyszał pewnego dnia podczas próby. – Chciałbym z tobą
porozmawiać o występie na AMA.
American Music
Awards – wielka impreza, której mieli być częścią. Nie mogli schrzanić takiej
szansy.
Menadżer od
razu przedstawił mu plan występu. Ma być ostro, seksownie. Nie ukrywał, że
brzmiało to interesująco. Do pewnego momentu.
- Lecz do tego
potrzebujemy twojej zgody. Coś takiego mogłoby silnie wpłynąć na twój wizerunek.
Po latach nie
był już kimś, kto specjalnie przejmowałby się czymś takim jak opinie innych
ludzi. Nie ukrywał jednak, iż to posunięcie mogłoby zamknąć przed nim wiele
drzwi. On, heteroseksualny facet, miał pocałować się z gejem na scenie. Nie żeby
to było coś strasznego, nie takie rzeczy robiło się na imprezach po pijaku… Mimo
wszystko miał przeczucie, że nie jest to dobry wybór. Z drugiej strony…
- To może
wywołać małe zamieszanie – zachichotał na myśl o wszystkich oburzonych
konserwatystach, którzy z pewnością dostaliby spazmów po puszczeniu takiego
występu w telewizji.
- Na pewno
wywoła. I może przynieść nam wszystkim niezły zysk.
„Zawsze warto
spróbować czegoś nowego…”
Część II
Niepewnie
stawiał kolejne kroki. Kolana uginały się pod ciężarem jego ciała, a ręce
drżały nieprzyjemnie, gdy kładł je po bokach ustawionego przed sobą
instrumentu. Odetchnął ciężko. Pierwsze nuty rozbrzmiały w powietrzu.
Nie za dobrze
pamiętał ten występ. Stres zbyt silnie działał na jego umysł. Tak bardzo starał
się nie pomylić w granych przez siebie partiach, że nie zauważył nawet
centralnego momentu przedstawienia. Zarejestrował jedynie chwilę, gdy podniósł
wzrok i dostrzegł przed sobą parę wpatrujących się w niego błękitnych oczu.
Reszta była historią…
*
- Hahaha, nie
wyrobię!
- Pokaż to
jeszcze raz!
- Komentarze
są najlepsze!
Po wielkim
show zespół w pełnym składzie postanowił uczcić występ wspólnym wyjściem klubu.
Tancerze i muzycy, choć zmęczeni, głośno śmiali się z coraz to nowych wpisów w
internecie dotyczących „kontrowersyjnego występu Adama Lamberta”. Tommy również
był na miejscu i, sącząc piwo, komentował pełne oburzenia wypowiedzi. Dawno nie
widział takiego steku bzdur.
- No dalej,
Tommy! Jak było z Adamem? – spytała w pewnym momencie jedna z tancerek.
- Mokro –
odparł odruchowo, wywołując tym radość pozostałych członków grupy. Po chwili
jednak postanowił sprostować swoją odpowiedź. – Tak na serio to nawet nie
pamiętam.
- Jak to?
- Skupiłem się
na robocie, nie na jakichś błahostkach!
- Jak można
nie pamiętać takiej rzeczy!
- Zawiodłeś
nas, Tommy…
- Ej pieski,
pieski… Rzucić wam piłeczkę?
- Hau, hau!
Śmiechom nie
było końca, tym bardziej iż wspomagały je kolejne dawki alkoholu, którego nie
szczędziła sobie znajoma ekipa. Szklanki pojawiały się i znikały zastępowane
następnymi, wypełnionymi wielobarwną substancją. Wkrótce atmosfera spotkania
rozluźniła się zupełnie. Nie wszyscy jednak dotrwali do tego momentu.
Tommy uparcie
wpatrywał się w jedną z pustych szklanek. Przychodziło mu to z trudem, alkohol
w dużej ilości krążył w jego żyłach. Obraz nie był zbyt wyraźny, lecz mężczyzna
zastanawiał się, czy stanowi to jakiekolwiek przeciwwskazanie do dalszego
picia.
- Hej Tommy,
jak sie bawisz?
Ostrożnie
obrócił głowę tak, aby nie zrobiło mu się słabo. Adam usiadł tuż obok niego.
Dość blisko.
- Pomyślałem,
że sprawdze, jak ci leci. Całoł noc obskakiwałem stoliki…
- Spoko. Jest
ok – powiedział. Tylko na tyle starczało mu sił. Jego znajomy z kolei wprost
tryskał energią, mimo iż nie dało się nie zauważyć, że liczba wypitych przez
niego drinków już dawno przekroczyła bezpieczną normę.
- Zaszaleliśmy
dzisiaj! Roznieśliśmy scene!
- Tak, tak…
- To tesz dzięki
tobie! Dałeś czadu na tym… Na czym grałeś…
- Keyboard.
- No właśnie!
- Adam daj mi
chwilę. Potrzebuję odpoczynku.
- Moment! Chce
powiedzieć jeszcze! Tylko jednoł rzecz!
- No?
Kątem oka
dostrzegł skierowany ku niemu nieprzytomny wzrok kolegi. Żółte światło
rozbłysnęło zza oparów alkoholu, w których spowity był jego półprzytomny umysł.
Brunet
przygryzł dolną wargę.
- Masz bardzo
przyjemne usta…
Tommy pokiwał
głową. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co właściwie usłyszał.
- Jesteś
seksowny – kontynuował Adam. – Przespałbym sie z tobą…
„Ej, zaraz…”
- Że co? – muzyk
zapytał nieprzytomnie. Czuł przy sobie ciepło drugiego ciała. Czyjeś palce
zatopiły się w jego włosach.
- Zabawmy sie
chwile. I tak nikt nie patrzy…
Obce wargi
objęły jego usta, masując je agresywnie. Język próbował wprosić się na spotkanie
ze swoim pobratymcem. Uderzenie gorąca. Jego umysł ocknął się z drzemki.
Gdy poczuł
dłoń w okolicach swojego krocza, błyskawicznie wytrzeźwiał. Odepchnął od siebie
ciemnowłosego mężczyznę.
- Odjebało
ci?! – wykrzyczał kompletnie zdezorientowany. Z obrzydzeniem splunął na
podłogę.
Nie dbając o
nic, ruszył w stronę wyjścia. Na nic zdały się prośby Adama, puścił je mimo
uszu. Potrzebował samotności.
Na całe szczęście
miał przed sobą dwa dni wolnego. Zyskał czas, żeby spokojnie poukładać myśli i
spojrzeć chłodnym okiem na całą sytuację, choć potrzeba było jeszcze co
najmniej tygodnia, aby stosunki w zespole powróciły do względnej normy.
*
- Czego, do
cholery, nie rozumiecie w słowie „nie”?! Ułomni jesteście?!
Trzasnął
drzwiami i żwawo podszedł do swojej torby, w której miał nadzieję znaleźć małe
kartonowe pudełeczko. Jak na złość papierosy postanowiły zabawić się z nim w
kotka i myszkę.
- Kompletny
brak odpowiedzialności! Tak nie może być!
- Odpuść, to
nie pomoże. Idź gdzieś, ja z nim pogadam.
Drzwi
skrzypnęły cicho, wpuszczając do środka wysokiego mężczyznę o czarnych włosach.
- Mogę wejść?
– zapytał na progu. Brak odpowiedzi uznał za „tak”. Zajął miejsce na jednym z
wolnych krzeseł. – Nie bierz tego tak bardzo do siebie…
- Czemu nie? –
Tommy odpowiedział prychnięciem. – To ma być moja nowa praca. Jak mam nie brać
tego do siebie?
- Podchodzisz
do tego zbyt poważnie.
- Zbyt
poważnie? Może dla ciebie robienie z siebie męskiej dziwki przez ponad pół roku
ku uciesze tłumu to nie jest żaden problem. Wiesz co? Dla mnie jest! Nie o taką
pracę się starałem!
- A o jaką?
Chciałeś być w showbusinessie, więc do niego trafiłeś.
- Jestem
muzykiem! To takie trudne do zrozumienia?!
- Powinieneś
być przygotowany na różne ewentualności.
- O,
przepraszam, że w dzisiejszych czasach wyrażenie chęci gry w zespole wiąże się
ze zgodą na dawanie dupy wokaliście!!! Na scenie! Dla zwiększenia popularności!
Jego torba
wylądowała na podłodze. Niewiele myśląc, zamachnął się i kopnął ją z całych
swoich sił. Był tak wściekły, iż przerzucił ją aż na drugi koniec garderoby. Odwrócił
się w stronę piosenkarza. Mężczyzna siedział cicho ze wzrokiem wbitym w
podłogę. Dopiero ten widok uspokoił blondyna i zmusił go do refleksji nad tym,
co przed chwilą wykrzyczał.
- Adam? –
zagadnął z pewną nieśmiałością. – Jeśli cię czymś uraziłem…
- Nie, spoko.
Tylko nazwałeś mnie dziwkarzem, przeżyję. Zresztą pewnie należy mi się po tym,
co wyrabiałem w klubie – Lambert odparł z nikłym uśmiechem. – Słuchaj, dla mnie
też nie jest to ciekawa sytuacja, ale nie mam innego wyjścia. Na tym etapie nie
mam za wiele do gadania. Różnica między tobą a mną jest taka, że ja już brałem
udział w podobnych przedstawieniach i stały się dla mnie czymś normalnym, choć
nie od razu. Początki są najtrudniejsze, potem już idzie łatwo.
- „Łatwo.”
Tobie może było łatwo, jesteś gejem.
- No i? To
znaczy, że lizanie się ze wszystkim, co ma penisa sprawia mi przyjemność?
- Wiesz…
Wiesz, że nie miałem tego na myśli.
- Wiem, ale…
Cholera – syknął zirytowany i przetarł twarz. – Tyle razy spotykałem się z
podobnymi sugestiami, że przy takich tekstach od razu staję się nerwowy.
- To
zrozumiałe, spoko.
- Nieważne.
Chcę tylko powiedzieć, że jesteśmy pod ścianą. Wytwórnia dała nam dwa wyjścia:
zgodzić się na ich warunki lub odejść. Próbowałem, żadne negocjacje nie wchodzą
w grę. Widzę, że nie planujesz zmienić zdania w tym temacie, ale ja nie chcę
się z tobą rozstawać. Raz, już zdążyliśmy się trochę poznać i nie, nie chodzi
mi o to, co stało się wtedy w klubie…
- Próbuję
puścić to w niepamięć.
- Dziękuję.
Nigdy więcej nie piję – zadeklarował, lecz jego słowa spotkały się jedynie ze
stłumionym chichotem. – Nieważne! A dwa…
- Znam
repertuar i nie będzie łatwo znaleźć kogoś na zastępstwo tuż przed trasą. Dlaczego
w takim razie, mimo moich kwalifikacji, nikt nie chce ze mną negocjować?
Odstawianie pokazówki na scenie jest ważniejsze od moich umiejętności?
Lambert
wzruszył ramionami.
- Mnie nie
pytaj, ja nigdy nie znałem się na promocji i takich tam. Ludzie z wytwórni
stwierdzili, że coś takiego się sprzeda. Dali nam wybór.
- Gdybym
wiedział, że to pójdzie w tym kierunku, dwa razy zastanowiłbym się przed
podpisaniem kontraktu…
Wokalista
położył dłoń na jego ramieniu.
- Nie będzie
tak źle. Dałeś radę podczas AMA.
- Potem w
klubie…
- Potraktuj to
jak nowe doświadczenie i zapomnij o publice.
- Tak, a
następnego dnia przypomni mi o niej kolorowa prasa.
- Ej, na to
nie wpłynę.
- Spoko,
dzięki, że w ogóle raczyłeś ze mną pogadać. Dobry z ciebie kumpel. No i szef.
- Dziękuję.
- Tylko nie
pij w trasie, proszę.
- Nawet jeśli,
będę trzymał łapy przy sobie! Słowo!
Ta rozmowa
pomogła mu podjąć decyzję, która miała zaważyć na jego dalszej karierze. Miał
dwie możliwości: odejść albo przyjąć wyzwanie. Nie był kimś, kto łatwo się
poddawał.
Drache
***
Dwie części naraz, bo pierwsza wyszła krótka. ;p
Dla testu komentarz pod tekstem. To chyba ma więcej sensu w wypadku bloggera.
Jeśli ktoś nie widział, link do występu na AMA w 2009r. https://www.youtube.com/watch?v=vywIkXclato
No i tak Tommy, czyli Tommy Joe Ratliff. Zgadłyście bezbłędnie. :D
Ingeborg - Nie wiem czemu, ale myślałam, że tego typu opowiadania nie są w Twoim guście. Przez to myślałam, że to opowiadanie może Ci się nie spodobać. ^^'' Ale skoro tak, cieszę się. :D Mogę jeszcze polecić Barierę Zmysłów z tego typu klimatów (BillxAdam).
Pozdrawiam ciepło (przyda się przy takiej pogodzie...) i życzę wszystkim Wesołych, Radosnych i Spokojnych Świąt!
Ale zrobiłaś prezent na święta! Dwie piękne części!:)
OdpowiedzUsuńOj, oglądałam występ Adama na AMA, a potem jeszcze kilka innych, na których Lambert cmokał na scenie Tommy'ego. Chyba jednak jarają mnie takie rzeczy (nie lubię, jak ktoś ma rację - w tym wypadku mój promotor :P ).
Części bardzo mi się podobały. Wprowadziły w klimat opowiadania, zarysowały tło i teraz może się dziać co chce. :)
Akcja w klubie podobała mi się najbardziej. Pijany Adaś, pijany Tommy i się porobiło. Cieszę się, że to nie poróżniło obu panów i że mimo tego nadal będą grali razem.
Już nie mogę się doczekać kolejnych części.
Buziaki:*
PS. A "Barierę zmysłów" poczytam przez święta. :)
PS2. Życzę wesołych, zdrowych i magicznych świąt, a pod choinką wymarzonych prezentów i spełnionych marzeń. :*
To opowiadanie jest wspaniałe! Bardzo jestem ciekawa kolejnych notek, bo nigdy nie czytałam opowiadania z takim paringiem.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci wesołych, rodzinnych świąt i weny. ;)
Pozdrawiam!
to jest cudowne!! nie mogę się doczekać następnych części, tęskniłam za adommy gdy piaskowy gołąb się skończył, więc możesz na mnie liczyć- będę czytać wszytskie :*
OdpowiedzUsuńto jest cudowne!! nie mogę się doczekać następnych części, tęskniłam za adommy gdy piaskowy gołąb się skończył, więc możesz na mnie liczyć- będę czytać wszytskie :*
OdpowiedzUsuńto jest cudowne!! tak bardzo tęskniłam za adommy gdy piaskowy gołąb się skończył, więc możesz na mnie liczyć- będę czytać wszystko co napiszesz, obiecuję :*
OdpowiedzUsuń